Człowiek pod względem intelektualnym jest najdoskonalszą istotą w znanym nam świecie. Jednakże, najdoskonalsza spośród znanych, nie oznacza, iż doskonała sama w sobie. I tu panuje zasadniczo zgoda co do tego, że człowiekowi daleko do ideału. Czy zatem możliwe jest, by jego dzieło było doskonałe? Mam przede wszystkim na uwadze wytwór umysłu. Czy zatem byt obarczony tyloma wadami i ograniczeniami, jest w stanie na rozumowej niwie wydać z siebie myśl doskonałą, myśl absolutną, przerastającą go, lepszą odeń…?
Moim zdaniem, nie.
Powyższe pytanie warto odwrócić, mianowicie: czy dzieło musi być gorsze, bardziej niedoskonałe od autora.
Moim zdaniem, tak.
Skąd takowe we mnie przekonanie? Postanowiłem rozważyć to teoretycznie na przykładzie skrajnym, to znaczy na przykładzie Absolutu. On, choć sam doskonały, nie może stworzyć czegoś doskonałego. Gdyby miał tego dokonać, tym samym stworzyłby inny byt doskonały, kolejny Absolut – a to logicznie wykluczone. Najdoskonalszy byt może być tylko jeden. Każde więc dzieło Stwórcy jest niedoskonałe. Skoro sam Absolut nie potrafi stworzyć czegoś doskonałego, to tym bardziej nie podoła temu człowiek.
Ale, czy aby na pewno? O ile w działaniach wszechwiedzącego i nieomylnego Absolutu zarówno czyn jest świadomy, jak i efekt wiadomy – o tyle w działaniach człowieka istnieje miejsce na przypadkowość. Absolut nie zrobi czegoś przypadkiem, bądź niechcący.
Cóż tedy, jeśli wynikiem załóżmy przypadku człowiek by takową bezbłędną myśl spłodził? Czy swymi niedoskonałymi narzędziami rozumowania, będzie w stanie doskonałość w niej dostrzec? Czy zdoła właściwie myśl ową ocenić, bez omyłki za idealną uznać? Wszak wydaje się, że istnieją myśli, zdania, stwierdzenia nie budzące wątpliwości, pewne, pozbawione błędu… Czy takimi są faktycznie? A może jedynie ulegamy takiemu złudzeniu? Może nie potrafimy dostrzec ich słabych punktów? Albo też nie znamy jeszcze okoliczności, alternatywnych rzeczywistości, innych wymiarów – w których by się nie potwierdzały.
Kłaniam, Martinus
Czytając, od tytułu po ostatnie zdanie, gdzieś pod sklepieniem czaszki siedziała i nie pozwalała o sobie zapomnieć taka myśl “Jak stwierdzić mniejszą lub większą doskonałość albo choćby lepszość?”.
Przed próbą odpowiedzi na tytułowe pytanie, trzeba by wpierw tą myśl-pytanie usunąć. Tylko jak?
Druga sprawa, cytuję: “… na przykładzie Absolutu. On, choć sam doskonały, nie może stworzyć czegoś doskonałego.”
Dlaczego nie? Dlatego że Dwa Absoluty by nas bulwersowały? Czy jest zakaz bulwersowania człowieka przez Absolut? Raczej nie.
Pozdrawiam.
Patrząc okiem sceptyka, niczego nie można orzec z całkowitą pewnością. Zatem również sądy wartościujące i uznające coś za lepsze, bądź doskonałe są niemożliwe. Możemy więc wątpić w swoje możliwości i przez ostrożność niczemu nie nadawać najwyższej oceny. Ale wtedy także to sceptyczne przekonanie o niepewności wszelkich sądów podlega zasadzie niepewności, czyli samo siebie podważa. A do tego pewność, że istnieje (przynajmniej hipotetycznie) byt doskonały w postaci Absolutu, też zostaje zachwiana. Taki rygoryzm donikąd nie prowadzi, bo neguje sensowność jakichkolwiek rozważań. Trzeba w związku z tym przyjąć, że do pewnego stopnia jesteśmy władni dokonywać prawidłowych osądów. Pytaniem otwartym pozostaje jednak, czy człowiek może być autorem czegoś doskonałego, lub przynajmniej doskonalszego od niego samego, a przy tym poprawnie (nie na wyrost) to dzieło ocenić.
Co do idei istnienia dwóch Absolutów, to z pewnością nie ma ona związku z bulwersowaniem człowieka. Przez całe tysiąclecia ludzie wyznawali politeizm, a i dziś są religie, w których bogów są dziesiątki (np. hinduizm) i nikogo to nie bulwersuje. Istnienie dwóch (lub więcej) Absolutów jest niemożliwe z logicznego punktu widzenia. Z definicji Absolutu wiemy m.in. że jest to byt samoistny, niepodzielny i niemający równego sobie. Zaraz usłyszę, że to definicja stworzona przez człowieka, więc podważalna. Ale pomyślmy; aby dwa byty zasługiwały na miano Absolutu, oba musiałyby być doskonałe, dysponować taką samą mocą, wiedzą, mądrością itd. Gdyby konieczna była jakaś decyzja zależna od samego Absolutu, to ową konieczność musiałyby poczuć oba Absoluty – bo są jednakowo zaznajomione z potrzebami rzeczywistości. Podobnież wszelkie działanie przynależne Absolutowi, też musiałyby wykonać obydwa. Skoro zatem oba myślałyby, wiedziały i czyniły to samo, to po co miałyby istnieć dwa. Jeśli miałaby istnieć specjalizacja, że jeden Absolut zajmowałby się czymś innym, niż drugi – to niby z jakiego powodu. Żeby się nie męczyć? Przecież każdy z nich jest wszechmocny i podoła każdemu zadaniu w pojedynkę. Jeśli zaś podział zadań wynikałby z umiejętności, to by oznaczało, że któryś z Absolutów potrafi coś lepiej lub gorzej od drugiego – jednak wówczas któryś byłby niedoskonały i na miano Absolutu by nie zasługiwał. To może załóżmy, że Absolutów jest kilka tak dla wzajemnego towarzystwa, żeby nie czuć się samotnym. Lecz jaki w tym sens; nie pogadają sobie, nie będą wymieniać się myślami, poglądami, opiniami, gdyż oba wiedzą dokładnie to samo, czyli wszystko. Nie muszą siebie wzajemnie wspierać, wyręczać, uzupełniać… A poza tym, żeby czuć czyjąś wartościową obecność obok, Absolut stworzył sobie świat aniołów i nasz świat. Na koniec wypada chyba przypomnieć o brzytwie Ockhama i nie mnożyć Absolutów ponad konieczność. W hierarchii doskonałości bytów, na szczycie nie ma miejsc ex aequo. Najlepszy jest jeden.