Archiwa tagu: głupota

Coffeelosophy LV – czyli głupi ekspert

Jak każdy zwyczajny uczeń nie cierpiałem sprawdzianów. To była zmora. Nie! Coś gorszego, bo straszyło nie tylko nocą. Człowiek bał się przed sprawdzianem, stresował w trakcie i niepokoił po. A powodem we wszystkich przypadkach była ocena. To od niej zależały nasz późniejszy los i samopoczucie, nierzadko zależne też od samopoczucia rodziców po wywiadówce. W liceum nauczycielka polskiego wyznała, że miewała podobne obawy. Poradziła, by tak jak ona zawsze nastawiać się na niską ocenę, nawet gdyby wiele wskazywało, iż poszło dobrze. Dzięki temu, gdy ocena okaże się niska – nie nastąpi rozczarowanie, a jeśli będzie wyższa spotka nas miła niespodzianka.

Nie wiem, czy nie należałoby uznać tego za manipulowanie samooceną. Zaniżane poczucie własnej wartości i niska ocena swoich zdolności, tudzież możliwości miało złagodzić ewentualną porażkę, a z drugiej strony zwiększyć satysfakcję w przypadku sukcesu. W obu sytuacjach było się nieuczciwym wobec siebie. Czyż jednak samooszukiwanie nie jest psychologicznym wytrychem do szczęścia.

Przy okazji odkrywamy prostą prawdę, że nasze oczekiwania są adekwatne do samooceny. Kto nisko się ocenia, ten nie spodziewa się po sobie zbyt wiele. Nie oczekuje wysokich not, szczególnego uznania, ogromnych sukcesów. Kto uważa się za osobę wspaniałą, wybitną, czy wyjątkową, miewa oczekiwania proporcjonalne do tego mniemania. Czytaj dalej

5/5 (3)

Oceń, ilu myślicieli wart jest ten wpis (najedź, kliknij, zatwierdź)

Coffeelosophy XXVII – czyli głupi to ma szczęście

Stali bywalcy, jak też część niestałych, kojarzą pierwszy poniedziałek miesiąca z Pogadalnią w konwencji filozoficznej kawiarenki. W najbliższy poniedziałek nie spotka ich zaskoczenie. Detale na końcu tegoż wpisu. Zaś wpis tym razem krótki, żeby nikt sobie nie pomyślał, iż o głupocie mam wiele do powiedzenia. Choć i o szczęściu zbyt wiele nie mam.

Wprawdzie Sokrates oficjalnie sugerował, że drogę ku szczęściu wskazać może sumienie…

Wielu ludzi przez całe życie poszukuje właściwej drogi do szczęścia i nie starcza im żywota, aby ją odnaleźć. Wszak lepiej by zrobili, gdyby od razu poszli i zapytali się własnego sumienia, dokąd dalej powinni podążać.

… jednak podejrzewam, że to tylko mydlenie oczu. Prawdziwą drogę – no, powiedzmy ścieżynę – dostrzegał gdzie indziej. I przy każdej okazji utrudniał innym podążanie po niej. Jak wiemy, Sokrates upierał się przy tym, że nic nie wie. Sądzę, iż zaklinał w ten sposób rzeczywistość, aby zbliżyć się do osiągnięcia szczęścia. Czytaj dalej

4.71/5 (7)

Oceń, ilu myślicieli wart jest ten wpis (najedź, kliknij, zatwierdź)