Archiwa tagu: Marcin Dominik Podolan

Coffeelosophy XLVIII – czyli retoryczne piękno języka

Przeczytawszy w sieci pewien wpis z okazji Dnia Języka Ojczystego, generalnie pełen ubolewania nad kondycją naszej mowy i jej poziomem w debacie publicznej, a szczególnie politycznej – pokusiłem się o przeczytanie komentarzy. Pośród nich znalazłem jeden, który sprowokował mnie do refleksji:

Język niczemu nie winien, że w każdym narodzie mamy do czynienia z ludźmi, których nazywamy oratorami i z ludźmi, którzy używają go w celach prymitywnych odwołując się do naszych najgorszych emocji… Ci ostatni aktualnie mocno zagłuszają tych pierwszych. To po części też wina słuchaczy, którzy odrzucają oratorów. Świat polityki zawsze miał bardzo mało wspólnego z urodą języka.

Przede wszystkim wydaje mi się, iż ktoś ma błędną definicję oratora, albo owszem – rozumie ją, a mimo to jest pod wrażeniem oratorskich zdolności. Osobiście nie przeceniałbym zalet oratorów. Faktycznie, charakteryzuje ich piękna mowa, ale trzeba pamiętać, iż orator doskonali swoje krasomówstwo w określonym celu. Nie po to, by pięknymi słowy coś nam zakomunikować, czyli przekazać pewną treść, ale żeby tymi słowami skłonić nas do czegoś, przekonać, wywołać w nas określoną, oczekiwaną przezeń reakcję. Sztuka retoryki, to jedna z form manipulacji. Tak się nią posługiwali pierwsi, starożytni oratorzy i tak czynią współcześni. Czytaj dalej

TEN WPIS CZEKA NA OCENĘ. Bądź pierwszy 🙂 Poniżej znajdziesz 5 ikonek do zaznaczania

Oceń, ilu myślicieli wart jest ten wpis (najedź, kliknij, zatwierdź)

Coffeelosophy XLV – czyli wątpliwy koniec zła

W komentarzu pod jednym z internetowych artykułów przeczytałem opinię, z której przebijała pocieszająca wiara w trwałość i tryumf dobra: Każde zło ma swój koniec, natomiast dobro – nie. Na pierwszy rzut oka pierwsza konstatacja nie budziła moich wątpliwości, za to druga nie całkiem trafiała mi do przekonania. Co do zła: można założyć, że wszystko, co ułomne i niedoskonałe, wszystko co przygodne, co pojawiło się w pewnym momencie, a wcześniej nie istniało – wszystko to kiedyś spotka koniec. Taka jest natura rzeczy. Jeśli czegoś nie było, to jest do pomyślenia sytuacja, gdy tego równie dobrze znów nie będzie. Ale czyż dobro nie zaistniało, podobnie, dopiero w pewnym momencie.

Istnieje opinia, że wszystko, co istnieje, każdy byt, jest mniej lub bardziej, ale jednak dobry. Już przez sam fakt, że jest – że stanowi coś pozytywnego wobec ewentualności niebytu. Nawet Pismo Święte mówi, że gdy Bóg stwarzał kolejne elementy świata, to patrzył na nie i widział, że są dobre. Problem w tym, że nie dla wszystkich Biblia stanowi autorytet. Niemniej z filozoficznego punktu widzenia, wszystkie byty są dobre, a różnią się jedynie stopniem owego dobra. Odwrotnie na to patrząc, mówi się, iż zło to brak dobra. Nie całkowity, bo całkowity brak dobra sprowadza byt do nieistnienia. Natomiast częściowe braki są właśnie przejawem zła. I dotyczy to jednako zła fizycznego oraz moralnego. Jak wiadomo otaczające nas byty fizyczne, czyli cała materia nieożywiona i ożywiona, pojawiły się w pewnym momencie dziejów i siłą rzeczy spotka je koniec. Zatem można stwierdzić, że dobro pojawiło się i kiedyś zniknie – wraz z nimi. Patrząc jednak z szerszej perspektywy, każdy byt fizyczny ma swe źródło w materii, która nie przestaje istnieć, a jedynie zmienia formę. W związku z tym jej właściwość, jaką jest dobro, będzie trwać, choćby w kosmicznym rozproszeniu. Przynajmniej aż do momentu, gdy Wszechświat skurczy się, zapadnie w sobie i przestanie istnieć, jak przed wielkim wybuchem. Pod warunkiem wszakże, iż taki los faktycznie go czeka. Czytaj dalej

5/5 (2)

Oceń, ilu myślicieli wart jest ten wpis (najedź, kliknij, zatwierdź)