W różny sposób opisuje się fenomen sumienia. Niewątpliwie jednak jest to wewnętrzny głos, który zdaje się odzywać niezależnie od naszej woli. Pytanie: a co jeśli jest to głos naszego ego? Czy – posuwając się krok dalej – naszego egoizmu.
Przecież tzw. wyrzuty sumienia, jak i spokój sumienia są odpowiedzią na to, w jakim stopniu udaje się nam zachować dobre relacje z otoczeniem. Jeśli nasze zachowanie burzy, lub niszczy porządek w tych relacjach, czujemy dyskomfort. W naszej naturze bowiem zakodowana jest potrzeba akceptacji i lęk przed odrzuceniem. Wszystkie lepiej zorganizowane społeczności (również wśród zwierząt) jako jedną z dotkliwszych kar stosują wykluczenie z grupy. Z krańcową tego formą – czyli eksterminacją – włącznie. Dla własnego więc dobra – i dobrego samopoczucia – pragniemy dobrych relacji z otaczającym nas światem. Tym samym, kierujemy się egoizmem.
***
W tym kontekście frapujące, ale logicznie spójne wydaje się przywołanie przekonania, iż sumienie jest głosem Boga. Wynika bowiem z tego, iż Bóg jest egoistą, co zresztą nie kłóci z biblijnym Jego wyobrażeniem. Mamy przykłady tekstów objawionych, które do takiego poglądu uprawniają. Głównym exemplum będzie pierwsze (z dwóch) przykazanie miłości, które nakazuje człowiekowi kochać Boga. Bo jak nie, to… wiadomo. Teolodzy mówią nam, że Bóg stworzył nas z miłości; tylko zapominają dodać, iż z miłości własnej.
W innych miejscach znajdujemy nakazy posłuszeństwa Jemu i tylko Jemu oraz dawania Mu pierwszeństwa przed innymi: „Nie będziesz miał innych bogów przede Mną”. A u Ezechiela Bóg grzmi: „Wtedy wylałem na nich swe oburzenie z powodu krwi, którą w kraju przelali, i z powodu bożków, którymi go splugawili”. Sam się też Bóg przyznaje, że jest zazdrosny o nasze względy i pamiętliwy, gdy obdarzymy nimi inne bóstwa: „Nie będziesz oddawał im pokłonu ani służył. Bo Ja jestem Pan, Bóg twój, Bóg zazdrosny, karzący nieprawość ojców na synach w trzecim i w czwartym pokoleniu (…)”.
Wszechmogący domaga się szacunku od wszystkich, nie wykluczając kapłanów. W księdze Malachiasza jasno daje im do zrozumienia, kto tu jest najważniejszy: „Syn powinien czcić ojca, a sługa swego pana. Lecz skoro Ja jestem Ojcem, gdzież jest cześć moja, a skoro Ja jestem Panem, gdzież szacunek dla Mnie? [To] mówi Pan Zastępów do was, o kapłani”. Sporo tego: Ja, Ja i JA.
Bóg chce czci i chwały swego imienia, co dobrze rozumiał psalmista, pouczając wiernych: „Chwalcie, słudzy Pańscy, chwalcie imię Pana: Niech imię Pańskie będzie błogosławione odtąd i aż na wieki! Od wschodu słońca aż po zachód jego niech imię Pańskie będzie pochwalone”. Co więcej, nie wystarczy Panu cześć samych wyznawców, ale chętnie przyjmie ją od innowierców. Tak było, gdy Izraelici podpadli Bogu znieważając jego imię. Wygnał ich za to z kraju i rozpędził po innych narodach – wśród których zresztą nadal go obrażali. A co najciekawsze, obwieścił im, że nie zrobił tego dla ich dobra (kara i nauczka), ale dla siebie i swego dobrego imienia, którym chciał zrobić wrażenie na poganach: „(…)rozproszyłem ich [Izraelitów] pomiędzy pogańskie ludy (…) i dokąd przybyli, bezcześcili święte imię moje, podczas gdy mówiono o nich: „To jest lud Pana, musieli się oni wyprowadzić ze swego kraju”. Wtedy zatroszczyłem się o święte me imię, które oni, Izraelici, zbezcześcili (…). Dlatego (…) tak mówi Pan Bóg: Nie z waszego powodu to czynię, domu Izraela, ale dla świętego imienia mojego, które bezcześciliście (…). Chcę uświęcić wielkie imię moje, (…) i poznają ludy, że Ja jestem Pan (…) gdy okażę się Świętym względem was przed ich oczami”.
Generalnie, Absolut pragnie byśmy Go wychwalali, ba! do takiej roli wręcz nas stworzył: „W Chrystusie dostąpiliśmy udziału my również, z góry przeznaczeni zamiarem Boga po to, byśmy istnieli ku chwale Jego majestatu”. I nie tylko mamy Go chwalić tu na ziemi, ale według wizji św. Jana czeka nas to zadanie również w niebie – przez wieki wieków: „(…) ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. (…) przed tronem Boga i w Jego świątyni cześć Mu oddają we dnie i w nocy.”. Wypada dodać, że aniołowie mają jeszcze gorzej – i to już teraz, aczkolwiek na końcu czasów, Bóg ponoć będzie oczekiwał podobnych gestów. W tym samym rozdziale Apokalipsy znajdujemy: „A wszyscy aniołowie stanęli wokół tronu (…) i na oblicza swe padli przed tronem, i pokłon oddali Bogu, mówiąc: «Amen. Błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i potęga Bogu naszemu na wieki wieków! Amen».”
W natchnionych tekstach psalmów znajdujemy nauki, co czynić, aby podobać się Bogu. We wcześniejszych cytatach trochę zionie grozą, gdyż za sprzeciw wobec boskich oczekiwań, często wymieniana jest kara. Dlatego zakończę wyimkami, które – przyznam – zestawione razem mnie lekko rozbawiły:
Bóg chce chwały ale i chce uwielbienia: „Przyznajcie Panu chwałę Jego imienia, na świętym dziedzińcu uwielbiajcie Pana!”. Chce uwielbień ale i chce wywyższenia: „Uwielbiajcie ze mną Pana, imię Jego wspólnie wywyższajmy!”. Chce wywyższenia, ale i chwały: „Bądź wywyższony, Boże, ponad niebo, a Twoja chwała ponad całą ziemię!” I tak w kółko…
***
Bóg życzy sobie być w centrum zainteresowania człowieka, pragnie najwyższej uwagi, stawia się na pierwszym miejscu w ludzkim życiu. Oczekuje pokory i wysuwa szereg wymagań, których spełnianie jest Mu miłe. W takich wyznawcach ma upodobanie. Czyż to nie jest mieszanka egoizmu, egocentryzmu a do tego narcyzmu (bo trudno przyjąć, że Bóg mógłby nie kochać samego doskonałego siebie). W związku z tym głos sumienia, traktowany, jako głos Boga, to nic innego, jak głos najwyższego… egoizmu.
Mimo tego, jaka pojawiła się konkluzja – a u niektórych i konfuzja – warto żyć w zgodzie z głosem sumienia. Jeżeli bowiem gwarantuje to nam dobre relacje z otoczeniem, w dodatku na zasadzie wzajemności, a przy tym podoba się Bogu, co będzie każdemu z osobna policzone – to czego więcej można sobie życzyć. Chyba tylko radosnych świąt.
Kłaniam, Martinus