Archiwum kategorii: Wpisy załogi

Wycieczka i piknik 10-lecia Pogadalni

Niektórym może być trudno uwierzyć, ale Pogadalnia Filozoficzna w maju skończyła 10 lat.

Z tej okazji Członkowie i Sympatycy urządzili sobie wyjazd integracyjny. W pięknych okolicznościach przyrody Gór Opawskich oddaliśmy się kontemplacji, refleksji i lekkiej dyskusji filozoficznej. Nie zapominając wszelako, że duch ma się lepiej, gdy zadbamy o ciało. Stąd pomysł by połączyć spacer wśród drzew, zachwyt górskim krajobrazem i piknikową atmosferę z dobrą, mądrą rozmową.

20 lipca udaliśmy się do Pokrzywnej.

Stamtąd ruszyliśmy na spacer malowniczą, niezbyt forsowną trasą do Żabiego Oczka. Po drodze zdobyliśmy szczyt Olszak, zatem była dodatkowa satysfakcja. W pobliżu Żabiego Oczka urządziliśmy sobie mały piknik; przydały się kanapki oraz inny suchy prowiant, owoce, jakieś przekąski i napoje, dodatkowo czas umiliły łakocie, ciasto i słodycze. Poniektórzy zabrali kocyk lub karimatę, mogli więc rozłożyć się na ziemi. Wszystkim towarzyszył dobry nastrój.

Po tym małym pikniku wróciliśmy spacerkiem do Pokrzywnej i pojechali nieopodal w gościnę do rodzinnego domu jednego z członków Stowarzyszenia. Tam odbył się duży piknik. W pięknym ogrodzie spędziliśmy resztę popołudnia, objadając się pysznościami, korzystając z basenu i piekąc kiełbaski przy ognisku. Wszystkiemu towarzyszyły rozmowy zarówno filozoficzne jak i luźniejszej natury.

Podsumowanie Warsztatów

W przerwie odbyło się wręczenie certyfikatów młodym uczestnikom Warsztatów Dialektycznych dla młodzieży, zorganizowanych i przeprowadzonych we Włoszech na przełomie czerwca i lipca. Chcielibyśmy widzieć w tych zdolnych osobach przyszłych członków Pogadalni, którzy wzmocnią jej struktury na kolejne dziesięciolecie.

5/5 (1)

Oceń, ilu myślicieli wart jest ten wpis (najedź, kliknij, zatwierdź)

Warsztaty dialektyczne Stowarzyszenia Pogadalnia

STOWARZYSZENIE DORADZTWA FILOZOFICZNEGO “POGADALNIA”
zaprasza na
WARSZTATY DIALEKTYCZNE dla młodzieży

Zorganizowane i przeprowadzone będą we Włoszech. Mają na celu m.in. wzmacnianie kompetencji dialektycznych młodzieży, umiejętności radzenia sobie z wyzwaniami edukacji i rozwoju stabilności psychicznej.

29 CZERWCA – 3 LIPCA

PROGRAM WARSZTATÓW

 DZIEŃ 1 30 CZERWCA 2024
GODZ. 8.00 PORANNY ROZRUCH
8.30 ŚNIADANIE
9.30 WYKŁAD WPROWADZAJĄCY: KIM BYŁ SOKRATES?
CO TO SĄ DIALOGI SOKRATEJSKIE
GODZ. 12.00 WPROWADZENIE
GODZ. 18.00- 21.00 PIERWSZA SESJA WARSZTATOWA.
SEMINARIUM SOKRATEJSKIE ZASADY DOBREJ ROZMOWY

DZIEŃ 2 31 CZERWCA 2024
GODZ. 8.00 PORANNY ROZRUCH
8.30 ŚNIADANIE
9.30 WYKŁAD WPROWADZAJĄCY ROZMOWY SOKRATEJSKIE W DIALOGU GORGIASZ
CO JEST ELENCHOS? CO TO SĄ POJEDYNKI SOKRATEJSKIE?
GODZ. 12.00 WPROWADZENIE
GODZ. 18.00- 21.00 DRUGA SESJA WARSZTATOWA.
POJEDYNKI GRUPOWE

DZIEŃ 3
GODZ. 8.00 PORANNY ROZRUCH
8.30 ŚNIADANIE
9.30 WYKŁAD WPROWADZAJĄCY DIALOG EUTYDEM
ROZMOWA SOFISTYCZNA A DIALOG SOKRATEJSKI
GODZ. 18.00- 21.00 TRZECIA SESJA WARSZTATOWA.
POJEDYNKI

DZIEŃ 4
GODZ. 8.00 PORANNY ROZRUCH
8.30 ŚNIADANIE
9.30 WYKŁAD WPROWADZAJĄCY: DIALOG PAŃSTWO
CO TO JEST DIALEKTYKA. CZYM JEST PLATOŃSKA JASKINIA? CZY ROZMOWA MOŻE POMÓC W WYJŚCIU Z JASKINI EGOIZMU?
GODZ. 18.00- 21.00 CZWARTA SESJA WARSZTATOWA.
POJEDYNKI

DZIEŃ 5
GODZ. 8.00 PORANNY ROZRUCH
8.30 ŚNIADANIE
9.30 WYKŁAD WPROWADZAJĄCY DIALOG UCZTA I LIZYS
CZYM JEST PRZYJAŹŃ? KTO TO JEST PIERWSZY PRZYJACIEL?
GODZ. 18.00- 21.00 PIĄTA SESJA WARSZTATOWA.
SEMINARIUM SOKRATEJSKIE NT. CZYM JEST PRZYJAŹŃ

A D R E S : T E N U T A D I C A S A G L I A , C A S A G L I A 1 , I – 5 6 0 4 0 M O N T E C A T I N I V A L D I C E C I N A ( P I S A )

Poniższa ulotka do pobrania jako PDF

TEN WPIS CZEKA NA OCENĘ. Bądź pierwszy 🙂 Poniżej znajdziesz 5 ikonek do zaznaczania

Oceń, ilu myślicieli wart jest ten wpis (najedź, kliknij, zatwierdź)

Coffeelosophy LIX – czyli pocałunek sprawiedliwości i pokoju

Zaskoczyła mnie definicja wojny sprawiedliwej; okazuje się, iż jest to… koncepcja filozoficzna. Koncepcja, z grubsza biorąc, uznająca, że niektóre z wojen są słuszne i usprawiedliwione. Pisał o nich już Cyceron, kilka wieków później temat ów poruszył św. Augustyn, swoje dorzucił również św. Tomasz i inni myśliciele. W niebagatelny sposób przedstawił tą kwestię nasz rodak, rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, kapłan, prawnik i przeciwnik Krzyżaków – Paweł Włodkowic, przy okazji poddając krytyce tzw. świętą wojnę.

Na przestrzeni stuleci uściślano warunki, jakie musi spełniać akt zbrojny, by zasługiwał na miano sprawiedliwego i tym samym moralnego. Cyceron podkreślał, że musi chodzić o odparcie inwazji, odwet za grabieże lub złamanie traktatu przez przeciwnika. Augustyn z Hippony twierdził, że Bóg nie bez powodu dał państwom miecz, gdyż dał go do obrony. Za sprawiedliwe uważał wojny, które mszczą niesprawiedliwość, dążą do uzyskania pokoju i zwyciężenia zła, (co oznaczało możliwość nie tylko wojny obronnej ale i ofensywnej, gdyż bierność jest większym grzechem); traktował też jako uzasadnione wojny prowadzone z nakazu Boga – co zyskało miano tzw. świętej wojny. Tomaszowi z Akwinu do uznania wojny za sprawiedliwą wystarczały trzy przesłanki: by powód wojny był sprawiedliwy, by wojnę wypowiedziała prawowita władza, a prowadzeniu walki towarzyszyły uczciwe intencje.

Alegoryczny pocałunek sprawiedliwości i pokoju [autor nieznany].

Nasz Paweł Włodkowic, opierając się na pismach różnych myślicieli, w tym wyżej wymienionych, sformułował własny zestaw kryteriów Bellum iustum. Czytaj dalej

5/5 (2)

Oceń, ilu myślicieli wart jest ten wpis (najedź, kliknij, zatwierdź)

Coffeelosophy LVIII – czyli zła strona dobroci

Za niedługo, konkretnie 19 maja, wypadnie Dzień Dobrych Uczynków. Jest to święto, które przypadłoby do gustu Franciszkowi z Asyżu, jako że wymyśliła je Fundacja Ekologiczna Arka, zachęcająca do wyświadczania dobra oraz pomocy ludziom, zwierzętom i przyrodzie. Nazwa święta – zapewne niezamierzenie – stanowi ukłon w stronę Kanta; kładzie bowiem nacisk na dobre uczynki, a nie na ich autorów. Inaczej nazywałoby się Dniem Dobroczyńców. Z takiej zaś nazwy nie byłby kontent Sokrates.

Dobroczyńca wszak jest to ktoś czyniący dobro, tymczasem według Sokratesa dobro to idea nieosiągalna na tym świecie. Człowiek więc nie posiada mocy, by dobrem w jakikolwiek sposób władać. Obserwujemy, jednakowoż w naszym świecie odblaski dobra. Dzięki nim rzeczy nabierają jego cech i czyny mogą nosić jego znamiona – są zatem dobre. Toteż człowiek może czynić dobre rzeczy. Czytaj dalej

5/5 (1)

Oceń, ilu myślicieli wart jest ten wpis (najedź, kliknij, zatwierdź)

Sensacyjne odkrycie! Nieznany dialog Platona: Terpsion.

Sensacyjne odkrycie! Nieznany dialog Platona: Terpsion. – Opole News (opole-news.pl)

Wśród przekładów dzieł antycznych, jakich dokonał wybitny tłumacz i filozof prof. Władysław Witwicki, odkryto nieznany dotąd dialog Platona pt. „Terpsion”. Przypuszczalnie pochodzi on z wykopalisk w Oksyrynchos, jakie rozpoczęto pod koniec XIX wieku. Witwicki zrezygnował z opublikowania znalezionego tekstu. Najprawdopodobniej dlatego, że wśród wszystkich dzieł przypisywanych Platonowi badacze w kilku przypadkach podważyli autorstwo Platona. Wątpliwości co do autentyczności znaleziska ukryły je przed światem aż do teraz.

Platon napisał kilkadziesiąt dialogów, w których główną postacią był Sokrates. Jednym z polskich tłumaczy tych dzieł był właśnie prof. Władysław Witwicki (1878-1948) – znakomity polski psycholog, filozof i historyk filozofii. Był znawcą kultury starożytnej i autorem doskonałych literacko przekładów niemal wszystkich dzieł Platona. Do dziś służą one miłośnikom filozofii i utworów Platona.

Witwicki początki edukacji i studia odbył we Lwowie. Tam też w 1901 r. się doktoryzował, a zaraz potem podjął dalsze studia w Wiedniu i Lipsku. W 1904 roku habilitował się, a w 1920 został profesorem Uniwersytetu Warszawskiego.

Jako pierwszą przetłumaczył ”Ucztę” w 1909 roku. W kolejnych latach ukazywały się następne przekłady. Pracował również podczas okupacji, lecz te ostatnie tłumaczenia zostały wydane już po jego śmierci (1948); było to 6 dialogów, które publikowano do 1961 roku, a „Państwo” oraz „Prawa” czekały do 2001 roku.

Istnieje przypuszczenie, że podczas studiów w Wiedniu, młody Witwicki zetknął się z odręcznym odpisem greckiego tekstu, znalezionego w postaci papirusu podczas wykopalisk w Oksyrynchos (dziś Al-Bahnasa), starożytnym mieście w środkowym Egipcie. Wykopaliska rozpoczęli w 1897 Bernard P. Grenfell, Arthur S. Hunt i W.M. Flinders Petrie. Odkryto ogromną liczbę tekstów z epoki hellenistycznej i rzymskiej, w tym utwory zarówno znane wcześniej, jak i zaginione: fragmenty dzieł Platona, Arystotelesa, Hipokratesa, sztuk Menandra, Sofoklesa, Eurypidesa, wierszy Pindara, Safony, Korynny, Alkajosa. Znajdywane tam papirusy trafiły do wielu miast w Europie, m.in. do Londynu, Oksfordu, Glasgow, Cambridge, ale też do Barcelony, Paryża, Gandawy, czy Florencji.

Przedstawiamy Państwu odnalezione tłumaczenie. Znawcy tematu dostrzegają, że brak mu jeszcze ostatnich redakcyjnych szlifów, przypisów, a także wstępu oraz objaśnień tłumacza na końcu, tak charakterystycznych dla przekładów prof. Witwickiego. Mimo to lektura jest wciągająca. Zachęcamy.


Platon*

Terpsion

Osoby dialogu:
TERPSION
EPIGANES
SOKRATES
KTEZIPPOS
MENEKSENOS
EUKLIDES
ERYKSIMACHOS

*   *   *

– Epiganesie! I ty tutaj?
– Witaj, drogi Terpsionie. Ano tutaj, czemu tak się dziwisz?
– Bo właśnie idę z nisajskiego portu, gdzie dopiero co żegnałem naszych przyjaciół. Pewnie, jak oni, przybywasz spotkać się z Sokratesem.
– A prawda. Odkąd wieść w naszych kręgach się rozeszła, szukałem sposobności, by stanąć w Megarze.
– Zechciej mi towarzyszyć, bo i ja się do Megary spieszę. Sprawę mam do załatwienia, zanim wrócę na wieś.
– A chętnie, bo przy okazji wypytam cię o to i owo. Tylko proszę, Terpsionie, nie idźmy zbyt szybko, bo jużem strudzony.
– Pójdziemy spokojnie, a i przysiąść możemy po drodze. Proponuję iść wzdłuż murów, co do miasta wiodą, bo cień się tu jeszcze kładzie i ruch trochę mniejszy. Dziś Nisaja w szwach pęka, bo statki z towarem doczekały pomyślnych wiatrów i licznie cumują. A na rynku w Megarze zapewne znajdziemy Euklidesa, to się z nim zabierzesz. Bo pewnie ci wiadomo, że Sokrates w jego domu gości.
– Inaczej bym się, Terpsionie, nigdzie nie wybierał. Tymczasem powiedz przecie, z naszych przyjaciół kto tu był z wizytą. I zdradź choć trochę z tego, jak to wyglądało.
– O, znasz wszystkich, aż dziw bierze, że nie przybyliście razem. Tak więc był Ajschines, no i Antystenes. Nie zabrakło Platona, który nawet postanowił, że osiądzie tu na dłużej. Był też Eryksimachos, który nad zdrowiem Sokratesa czuwał, bo po całej przygodzie miał z trawieniem kłopoty. Byli jeszcze Kriton i Apollodoros; ci bardzo się wzruszyli, tak że Sokrates znowu ich strofował, że to nie przystoi, ale tym razem żartem, jak to on potrafi.
– A kto więcej, powiadaj.
– Był i Fedon, ciągle jeszcze nadąsany. Miał żal, żeśmy go w porwanie Sokratesa nie wtajemniczyli, bo zanim następnego dnia sprawa się wydała, on już zdążył włosy ściąć na znak żałoby. Dopiero mu Sokrates humor poprawił, kiedy z rozczuleniem głowę jego pogłaskał i powiedział:
– Tyś, przyjacielu, szczerze mnie pożegnał.
Spojrzał potem na starego Kritona, na Apollodora i Ajschinesa, którzy też o spisku nie mieli pojęcia, westchnął i dodał:
– Oto ci, co umieli wolę mą uszanować.
Trzeba ci wiedzieć, że czasem robi przytyki pozostałym, bo i nie jest pogodzony z tym, cośmy mu zgotowali.
– O tej zmowie, Terpsionie, rad bym coś więcej usłyszeć, ale póki co dokończ, proszę.
– No, to ci dopowiem; gdy ściskał Ajschinesa, podziękował mu za to, że ten się zaopiekował Ksantypą i dziećmi. Zaraz puścił oko do reszty i rzekł niby to poważnie:
– Oto przykładny uczeń.
– A skąd ta pochwała? – zdziwił się tamten, a Sokrates na to:
– Czyż nie jest najlepszym uczniem taki, który potrafi zastąpić nauczyciela na jego miejscu?
Roześmieli się serdecznie, szczególnie widząc, jak Sokrates formę odzyskuje. Platon tylko wzrok odwracał, bo sam o spisku wiedział i do ostatniej chwili spraw wszelkich pilnował. Nawet do więzienia nie przyszedł, wymawiając się chorobą.
– Ja co innego myślę; pewnie przeczuwał, że Sokrates, z którym się znają na wylot, rozpozna coś po jego zachowaniu. A czy był kto więcej wśród tych, co właśnie odpłynęli?
– To wszyscy, Epiganesie, ale wiem skądinąd, że się tu jeszcze wybierają Kebes wraz z Simiaszem. Przekazali, że niebawem w rodzinnych Tebach jakichś interesów będą doglądać; wtedy nadłożą nieco drogi i do Megary wstąpią. Myślą nakłaniać Sokratesa, by z nimi do Beocji ruszył. Może być, że się z nimi zabiorą w tę stronę Hermogenes i Kritobulos, a chyba nawet Arystyp, chociaż go trudy podróży mocno zniechęcają; lubi swoje wygody, znasz go przecież.
– Znam dobrze, jak zresztą innych, których wymieniłeś. Nie znam za to szczegółów całej waszej zmowy. Nie trzymaj mnie, Terpsionie, w tej niecierpliwości. Mów, jak to było, niech się w końcu dowiem.
– Euklides stał za wszystkim. Nie chciał zbyt wielu w sprawę wtajemniczać, nawet ja nie wiedziałem do ostatniej chwili. On to zaoferował swój dom na schronienie i zaplanował podróż. Jak pamiętasz, już nieraz przekradał się do Aten i wiedział, jak kordon straży granicznej ominąć. Łatwo zjednaliśmy sobie pachołka Kolegium Jedenastu; widziałeś, całym sercem był za Sokratesem. Kiedy więc Eryksimachos sporządził silny środek nasenny, nie było problemu, żeby podmienić miksturę. Sokrates tak mocno usnął, że na martwego wyglądał.
– Dałbym głowę, że tak się stało. Przecież nawet Kriton, który mu usta i oczy domknął, niczego nie zauważył. A zaraz po tym dozorca wszystkich wyprosił, mówiąc, że nic tu po nas, że resztą się zajmie, i przygotowaniem i wydaniem ciała rodzinie. Czytaj dalej

4.8/5 (5)

Oceń, ilu myślicieli wart jest ten wpis (najedź, kliknij, zatwierdź)

Coffeelosophy LVII – czyli demaskująca degustacja

Natrafiłem w Internecie na poniższy cytat, aczkolwiek nie wiem, skąd pochodzi: (…) my wszyscy jesteśmy jak te płatki śniegu – każdy z nas jest jedyny, inny, oryginalny, niepowtarzalny i tylko jedno jest w nas takie samo – każdy płatek wirujący na wietrze trwa tylko przez chwilę, gaśnie nagle i nieuchronnie (…). Fenomen niepowtarzalności płatków śniegu opieramy właściwie na tym, że nikomu nie chciało, bądź nie udało się dwóch jednakowych znaleźć. Trudno mi jednak uwierzyć, że wśród wszystkich śniegów na naszej planecie nie ma dwóch takich samych śnieżynek. Gdy obiekty składają się z tego samego, prostego tworzywa (H2O), nie różnią się znacząco wielkością, mają strukturę kryształu, wymuszającą uporządkowany, sześcioramienny kształt – to ilość wariantów musi być ograniczona. I nawet gdyby powtarzalność była możliwa dopiero w co tryliardowym płatku, to przecież śnieżna pokrywa gór i biegunów zawiera ilości wielokrotnie większe.

A tymczasem takie dajmy na to płatki śniadaniowe… chociażby kukurydziane. Na pierwszy rzut oka podobne do siebie, ale różnorodna chropowatość, nieregularny kształt po zmieleniu ziaren, różne odcienie po pieczeniu, skomplikowany skład cząsteczkowy, pochodzenie z różnych odmian kukurydzy, mających inne DNA, rosnących na różnych glebach, w niejednakowych warunkach, inaczej nawożonych, przechowywanych… to wszystko sprawia, że prawdopodobieństwo znalezienia dwóch identycznych wydaje się naprawdę zerowe. Może zatem my wszyscy jesteśmy jak te płatki kukurydziane – każdy z nas jest jedyny, inny, oryginalny, niepowtarzalny i tylko jedno jest w nas takie samo – każdy płatek ostatecznie ginie nieuchronnie, pożarty tak, czy inaczej.

Dlaczego piszę o kukurydzianym przysmaku? Otóż 7 marca jest Dzień Płatków Śniadaniowych, a te z kukurydzy wydają się najpopularniejsze.

Swego czasu Ludwig Feuerbach stwierdził, że „Człowiek jest tym, co zje”. Nie doszukiwałem się kontekstu, w jakim użył tych słów, lecz rozumiem je po swojemu. Jesteś tym, co jesz, czyli tym, co wprowadzasz do organizmu i co zostaje przetworzone w budulec i energię. Ale też zamieniane na zdrowie fizyczne i psychiczne. W końcu wraz z żywnością, ale i oprócz niej, przyjmujemy i wchłaniamy przeróżne związki chemiczne, a te swoiście oddziałują na nasz organizm i funkcjonowanie umysłu. Skoro jedzenie ma do pewnego stopnia wpływ na nasz wygląd i kondycję fizyczną, ale też na samopoczucie i sprawność intelektualną, tudzież niezaburzoną zdolność do racjonalnej oceny sytuacji – chyba można pozwolić sobie na uogólnienie, że jedzenie nas kreuje. A w każdym razie tworzy podwaliny naszej postaci, taki punkt wyjścia do dalszej budowy i obróbki, zarówno opartej o własne wysiłki, jak i oddziaływania zewnętrzne. Czytaj dalej

5/5 (1)

Oceń, ilu myślicieli wart jest ten wpis (najedź, kliknij, zatwierdź)

Pokój gościnny: Dziwić się, czy nie dziwić?

Pokój gościnny to przestrzeń refleksyjno-filozoficzna dla osób spoza załogi naszej internetowej strony. W przestrzeni tej znajdują miejsce pomyślenia warte ugoszczenia.


Można przedstawić sobie wszechświat jako zmienny, niepowtarzalny i nieprzewidywalny i dziwić się tym faktem.
Można również przedstawić sobie wszechświat jako zmienny, powtarzalny i przewidywalny i dziwić się tym faktem.
Można przedstawić sobie wszechświat tak, czy inaczej i nie dziwić się tym faktem.

Dziwić się więc, czy nie dziwić?

Kiedy dziwimy się to uruchamiamy uczucie zdziwienia, jedno z wielu uczuć towarzyszących naszemu myśleniu. Dziwienie się zakwalifikowano, jako jedno z kilkudziesięciu uczuć. Uczucia są nam niezbędne w codziennym funkcjonowaniu.

Ale jak ze wszystkim, również danego uczucia może być za dużo, lub za mało. Nadmiar, lub niedomiar uczucia może być problemem. Tak, jak problemem jest nadmiar lub niedomiar spożywanej soli.

Uczucie zdziwienia wyróżnia się spośród wielu innych uczuć. Platon uznawał uczucie zdziwienia za „początek” filozofii, przy czym zdziwienie było ściśle związane z uczuciem ciekawości. Tak pisał Platon: (Sokrates w Dialogu Platońskim):

Jest to bowiem przeżycie charakterystyczne dla filozofa, to zadziwienie: tu zaczyna się filozofia i nigdzie indziej. 

Natomiast jeden z listów Horacego (Do Numiciusa) zaczyna się tak:

Nigdy się dziwić niczemu, to rzecz, Numiciusie, jedyna.
Sama też, która nam dać i zachować szczęście potrafi.

Czy zatem ciekawość to pierwszy krok do piekła i do wiedzy jednocześnie?
Dziwić się, czy nie dziwić?

Slavius

4.67/5 (3)

Oceń, ilu myślicieli wart jest ten wpis (najedź, kliknij, zatwierdź)

Święta cisza

Używało się kiedyś – a być może gdzieś, czasem używa się nadal – takich sformułowań, jak: cisza grobowa, martwa cisza, zakonna cisza, modlitewna, cichość w duszy, cichość serca, cisza, jakby anioł przeleciał. Mówi się również o nabożnym milczeniu. Oczywiście cisza i milczenie występują także w innych zwrotach frazeologicznych. Jednak podałem tych kilka przykładów, gdyż one akurat wskazują na łączenie ciszy ze sferą ducha, duszy, duchów, zaświatów i sacrum. Aż się prosi użyć określenia: święta cisza.

Widać w tych zwrotach, że niektóre opisują bardziej ciszę akustyczną, a inne tą wewnętrzną. Czy jest potrzeba rozgraniczania obu tych aspektów ciszy? Może wystarczy przyjąć jej wielowymiarowość i różne rozumienie w zależności od kontekstu. Wszak nie są to jedyne sposoby mówienia o ciszy. Przykładowo cisza morska, albo cisza wyborcza nie wpisują się w żaden z tych dwóch wymiarów. A są jeszcze niezliczone frazy o ciszy w rozumieniu poetycko-metaforycznym. Niejednokrotnie cisza jest elementem kultury, u różnych ludów wplata się w system obyczajów, przesądów, rytuałów i gestów. My też się takowymi posługujemy; by nakazać ciszę, robimy ustami dzióbek i przykładamy doń palec wskazujący, by zapewnić o milczeniu, chwytamy przy jednym kąciku ust niewidzialny suwak i przeciągamy go do drugiego kącika, albo ściągamy usta, jak do cmoknięcia i przekręcamy w nich niewidzialny kluczyk, który wyrzucamy za plecy. W naszej kulturze używamy uroczystej ciszy do celebracji podniosłych wydarzeń, cisza poprzedza ważne wystąpienia, ciszą wyściełamy modlitwę, ciszą żegnamy zmarłych.

Gdy zacząłem zastanawiać się nad ciszą, moje pierwsze myśli krążyły wokół stwierdzenia, że człowiek odzwyczaił się od ciszy. Żyje w zgiełku, którego jest głównym autorem, czyli sam sobie stworzył takie warunki i życie w takowych wybrał. Chwilę później zreflektowałem się, że jest jednak inaczej. Nie odzwyczaił się od ciszy. Bliższe prawdy będzie stwierdzenie, iż przyzwyczaił się do hałasu. A właściwie zaadaptował się doń. Hałas jest skutkiem ubocznym naszego stylu życia. Niemniej ludzie za ciszą tęsknią, a przynajmniej podświadomie jej pragną i potrzebują. Kłopot w tym, że nie potrafią umiejętnie w niej funkcjonować, w dużym stopniu zatracili zdolność korzystania z jej dobrodziejstw. Czytaj dalej

4.8/5 (5)

Oceń, ilu myślicieli wart jest ten wpis (najedź, kliknij, zatwierdź)

Coffeelosophy LVI – czyli jeszcze mnie popamiętasz

Jestem przeszłością. Jak to możliwe, skoro istnieję w teraźniejszości. Po części chodzi o to, że składam się z kosmicznie starych atomów. W dodatku ich konfiguracja nie jest przypadkowa. Noszę bowiem garnitur odziedziczony po przodkach – garnitur genetyczny. W tym sensie nie jestem całkiem sobą, ale raczej mozaiką z nieco wysłużonych elementów, ułożoną po części przez poprzednie pokolenia. Tyle od strony fizycznej. Ale i od tej psychicznej jestem przeszłością. Mój aktualny stan jest wynikiem splotu szeregu minionych okoliczności. I prócz cech wrodzonych, czy predyspozycji, mam gruby nalot wpływów środowiska.

Kim więc jestem? Przeszłością oraz tym, co z niej pamiętam. Moje mniemanie o sobie to wypadkowa zachowanych wspomnień. Tracąc pamięć, straciłbym tożsamość – jakby mnie w ogóle nie było. Jakbym ja-prawdziwy umarł. Nie mógłbym nic o sobie, jako osobie powiedzieć. Niewykluczone, iż jakaś cząstka mnie dałaby się poznać w śladach mojej obecności, w dokumentach, w dziełach, które pozostawiam… i w relacjach innych ludzi. Tak, możliwe, że istniałbym jakoś w cudzej pamięci. Aczkolwiek obraz ten nie może być ani pełny, ani prawdziwy. Kto miał ze mną styczność poznał tylko fragment mnie i na tym zbudował pewne wyobrażenie. Dla każdego mogę jawić się kimś innym.

Bez względu jednak na to, jaki byłby ten wizerunek, liczy się, że w ogóle w czyimś umyśle się zachował. Najlepszym na to sposobem jest tak żyć, by swoją obecnością pozostawić w świecie wyrazisty odcisk. Oby czynem chwalebnym, aczkolwiek nie każdy o to dbał. Napoleon Bonaparte zauważył: Nie powinniśmy odejść z tej ziemi, nie zostawiając śladów, które polecać będą naszą pamięć potomności. Zastanawiające jest, jak wielkie znaczenie, jak niezwykłą moc przypisujemy ludzkiej pamięci. Moc unieśmiertelniania. Na jednym z obserwowanych blogów znalazłem przytaczane przez autora słowa: W dalekiej Afryce, wśród ludów posługujących się językiem swahili zmarłych, którzy pozostają w pamięci innych, nazywa się żywymi zmarłymi. Oni na dobre stają się martwymi tylko wtedy gdy wszyscy, którzy ich znali już nie żyją. Jak widać, w tej kulturze magia pamięci kończy się wraz z życiem ostatniego świadka. Ale i w naszym kręgu kulturowym mówi się o pozostawaniu w żywej pamięci. Oraz w sferze emocji. Zwłaszcza gdy mowa o najbliższych osobach, co potwierdzają słowa Aleksandra Dumas: Zmarli przyjaciele nie spoczywają w ziemi, ale żyją w naszych sercach. Czytaj dalej

5/5 (3)

Oceń, ilu myślicieli wart jest ten wpis (najedź, kliknij, zatwierdź)

Popłynęliśmy myślami, pomagając im wiosłami

Miniona niedziela miała szczególny przebieg – choć nie tyle przebiegła, co upłynęła. Członkowie i sympatycy Pogadalni odbyli bowiem 9 lipca spływ kajakowy. Pozwoliliśmy naszym myślom płynąć z nurtem Małej Panwi; niespiesznie, swobodnie, delektując się urokami przyrody i udanej aury. A gdy któraś myśl dała się zanadto ponieść chłodnej toni,  pomagaliśmy sobie wiosłami, by doścignąć i poskromić niesforną. Po przyjemnej przejażdżce, która obfitowała w pokarm dla ducha, zadbaliśmy przy grillu o strawę dla ciała, a posilając się daliśmy sobie sposobność do uczty intelektualnej. Każdy zatem wracał do domu nieco przejedzony, ale sądząc po minach – szczęśliwy. Inaczej nie padałyby słowa o konieczności rychłego powtórzenia tej atrakcji.

Niech żałuje, kto nie był… i dołączy następnym razem ;D

5/5 (1)

Oceń, ilu myślicieli wart jest ten wpis (najedź, kliknij, zatwierdź)

1 2 19