Wszystkie wielkie demokracje w historii świata miały jedną cechę wspólną — były fasadowe. Tak było za Peryklesa w Atenach, tak było za Kosmy i Wawrzyńca Medyceuszów we Florencji. Brzmi cynicznie, ale to chyba prawda. Jak tylko demokracja chce się stać prawdziwa, obywatelska albo ludowa zaczynają się dziać rzeczy straszne. Giną kolejni Sokratesowie i pojawiają się szaleni mnisi podobni do Savonaroli. A potem jest już tylko gorzej. Myślę, że stoimy u progu takiego właśnie “już tylko gorzej”.
Mnie tam sama reforma nie przeraża. W końcu nasze sądownictwo przykładem rzetelności w świecie nie świeciło. Nie podobają mi się szaleni mnisi. Nie podoba mi się obłęd oczyszczania. Niesamowity fragment z Imienia róży ujmuje sprawę najlepiej (rozmowa ma miejsce podczas procesu Remigiusza):
“Drżał cały, przesuwał dłońmi po habicie, jakby chciał otrzeć z nich krew, o której mówił. „Żarłok na nowo stał się czysty — rzekł mi Wilhelm. — Ale czy to jest czystość — spytałem ze zgrozą. — Pewnie jest i inna — odparł Wilhelm — lecz jaka by była, zawsze budzi we mnie lęk.”
— Co przeraża cię najbardziej w czystości? — spytałem.
— Pośpiech — odparł Wilhelm.”
PS: A taka była fajna demokracja fasadowa za Tuska. No i po co wyjechał z kraju? Wina Tuska!
Bezsensowny i okrutny koniec ok. 50 mln światów ludzkich miał miejsce w czasie II WŚ. Analiza tamtych dni poraża.
Proroctwa o zbliżającym się końcu świata odnaleziono bodajże już w egipskich papirusach. Zaś nadmiar pośpiechu występuje w niektórych częściach Europy, Azji i Ameryki Płn, zaś w Afryce i Ameryce Płd dość trudno go zauważyć. Być może wieszczony koniec świata nie wszędzie nastąpi.
A może się spóźni? W końcu taki koniec to nie typ nordycki czysty aryjczyjk 😉
Świetny tekst. Odpowiedź piszę pośpiesznie ale mam nadzieję, że to pośpiech Paschy a nie Ukrzyżowania. Sprawy wokół nas zawsze biegną za szybko. Moje ciało za szybko się starzeje, moje dzieci za szybko dorastają, moi koledzy za szybko oceniają i tylko we mnie ciągle ta sama cisza. Bez niej widzę w tym przemijaniu tylko torturę