W starożytnej Grecji otaczano czcią i pamięcią tylko zwycięskich olimpijczyków. Który golas dobiegł pierwszy, czy w innych dyscyplinach pokonał pozostałych, był bohaterem i niemal idolem. Jego skronie zdobiono wieńcem z liści laurowych. Kto zajął drugie lub dalsze miejsce popadał w niepamięć. Nie było dlań nagród, nie istniał srebrny i brązowy medal, ani choćby listek figowy.
Jeśli dobrze pamiętam, to w Sienie (nawiasem mówiąc, piękne włoskie miasto) odbywają się wyścigi konne wokół głównego placu. Rywalizują reprezentanci poszczególnych dzielnic. Konie galopują po wyświechtanym bruku, ryzykując upadkiem na zakrętach. Gawiedź wrzeszczy, dopingując jeźdźców. Zwycięstwo oznacza chwałę i splendor, aż do kolejnych zawodów. Najgorsze zaś jest nie ostatnie, lecz drugie miejsce, które oznacza dyshonor i niesławę. Czytaj dalej