Archiwa tagu: Mikyllos

Wredna młodsza siostra filozofii, czyli medytacje nad brodą

Jankowi Sarnie

Po co komu broda? Po co komu mop na twarzy. Porównanie adekwatne, bo, jak podają amerykańscy naukowcy, przeciętna broda mieści w sobie więcej bakterii niż deska klozetowa na dworcu kolejowym. Po co komu zatem taka kosmata kloaka pod samym nosem?

W dzisiejszych, głęboko niesłusznych czasach broda służy głównie do tego, żeby z ogólnej populacji można było gołym okiem wyłowić baristów i wykładowców filozofii. Ci pierwsi noszą brodę dla tych samych powodów, dla których chadzają do manicurzystek i stosują dietę wegańską: chcą się upodobnić do drwali. Ubrodzenie filozofów stanowi natomiast wyraz szacunku, jakim cieszy się wśród tych pociesznych skądinąd ludzi stara tradycja nakazująca wszystkim, którzy wiedzą czym się różni transcendentność od transcendentalności, zapuszczanie szczecin na szczęce.

Wśród filozofów starożytnych największym fanem brody był Epiktet, który sformułował taką oto pochwałę włochatej twarzy: Czytaj dalej

Czy mężczyzna powinien uskarżać się na ciężki kobiecy los?

Ostatnio mam okazję się przekonać, jak to jest być kobietą. Spokojnie, spokojnie! Żadne narzędzia chirurgiczne nie poszły w ruch i mam nadal do dyspozycji taką samą, nieparzystą liczbę kończyn. Sprawdzam po prostu jak to jest zostawać w domu z dzieckiem. Oto wstępne wnioski.

Na nic usprawiedliwienia w postaci braku instynktów macierzyńskich. Żarty w kąt! Bycie babą to cholernie ciężka robota! Dziecko nie jest czymś, czego się po prostu pilnuje. Pilnować to można auta na parkingu, albo kluczy w torebce (ale zbabiałem, skoro takie przykłady przychodzą mi do głowy. A propos używam torby na ramię po żonie, ale nie zapina się jej na lewą stronę, więc fakt ten nie razi zanadto. Taki to bezmiar upadku). Wracam do rzeczy. Dziecka się nie pilnuje. To jest wojna! Wojna hybrydowa, przeplatana okresami zawieszenia broni, ale w każdym razie wojna. Zasady są proste: daj palec, a zażąda reszty twojego ciała, ustąp pola raz, a już nigdy w tym miejscu się nie okopiesz. Do tej wojny trzeba mieć końskie zdrowie i żelazne nerwy. W tej wojnie jedno jest tylko jasne: rodzic nie ma w niej szans. Obowiązek prowadzenia tej wojny spoczywał przy tym do niedawna niemal wyłącznie na kobietach, co każe mi się zastanowić nad odwiecznym zagadnieniem: Kto ma lepiej, chłop czy baba?

Świadomość twardości kobiecego losu przebijała się tu i ówdzie w tradycji filozoficznej przed XX wiekiem, ale nieśmiało. Wszystko chyba przez to, że kultura Grecji VI, V i IV wieku, czyli ta, która wydała z siebie filozofię, była kulturą wrogą rodzajowi niewieściemu.  Czytaj dalej