Od 30 lat mniej więcej grywam w tenisa regularnie. Podobnie długo zajmuję się filozofią. I dopiero teraz po przeczytaniu książki Tima Gallweya Inner Game of Tennis zrozumiałem, co te dwa rodzaje aktywności mają ze sobą wspólnego. Nie świadczy to za dobrze, ani o samodzielności ani, tym bardziej, o szybkości mojego myślenia…Ale cóż lepiej późno niż wcale. Otóż Gallwey sugeruje, że biegając po korcie toczymy bój z przeciwnikiem po drugiej stronie siatki, ale najważniejsza gra toczy się w naszym umyśle. Jest to gra naszych dwu jaźni, które zlewają się nam na ogół w jedno, gdyż nie zwracamy uwagi na ich odrębność. W czasie tenisowej rozgrywki, gdy jesteśmy rozgrzani, zmęczeni i skoncentrowani na prostych zadaniach fizycznych, rozluźniamy nieco więzy samokontroli, wychodzi na jaw prawdziwa natura naszego świadomego „ja”. Nazwijmy dla odróżnienia to „ja” : ja1. To ono jest odpowiedzialne za nasze artystyczne monologi na korcie.( Nie znam gracza, który by ich nie wygłaszał) Od złośliwych pytań retorycznych typu „po co w aut?”, „dlaczego tak nisko?” przez „nogi niżej!”, „ręka swobodna!” po bezpośrednie sformułowania trafiające w samo sedno: „gram dzisiaj jak ostatni palant”
Te monologi, które na korcie wypowiadamy głośno, zwykle toczymy w ciszy naszego umysłu. Gallwey twierdzi, że w istocie nie są to monologi, lecz dialogi, w których zwracamy się do swojego drugiego „ja”, Nazwijmy je dla odróżnienia ja2, które jest niemym słuchaczem nieustannej gadaniny ja1. Te dialogi, które na co dzień toczą się w ciszy naszego umysłu to właśnie wewnętrzna gra, w której zwycięstwo powinno być naszym właściwym celem. Poprawa komunikacji między ja1 oraz ja2 to wspólny cel wewnętrznej gry w tenisa oraz praktycznej filozofii.
Koncentracja, świadomość, zaufanie, spokój to cechy umysłu, który zwyciężył w wewnętrznej walce. Jak osiągnąć ten cel? To zadanie na całe życie. Platon uważał, że droga do tego celu prowadzi przez matematykę. A ja wolę przez tenis!