8 maja w ramach naszych cyklicznych spotkań w Muzeum Śląska Opolskiego głosiłem wykład pt. „Co to jest terapia filozoficzna?”. Prowadziła Magda Żołud. Sala wypełniona. Po syntetycznym wprowadzeniu Magdy Ireneusz trafnie wydobył paradoks obecny w samym założeniu terapii filozoficznej. Jeśli ma się ona odróżniać od psychoterapii tym, że jest skierowana w stronę osób zdrowych, dlaczego nazywa się ją terapią? Był to dla mnie dobry punkt wyjścia do sformułowania kilku ważnych zasad.
1. Terapia filozoficzna nie ma leczyć zaburzeń psychicznych w klasycznym sensie tego słowa, tj. jako dysfunkcji, których usunięcie oznacza wyleczenie. Zdrowie w przyjętym tu rozumieniu to nie pełna homeostaza czy brak zaburzeń funkcjonowania czy niepokojów. Przeciwnie, istnienie pewnego rodzaju niepokoju może być pojmowane jako warunek zdrowia, w sensie uwzględniającym zarówno wymiar jego biologicznego funkcjonowania jak i sferę ducha (w sensie Frankla). Np. lęk egzystencjalny nie zawsze jest zaburzeniem psychicznym, które należy usunąć, aby człowiek poczuł się lepiej, bywa też sygnałem prawidłowego rozwoju dojrzałej osobowości człowieka.
2. Słowo „terapia” w określeniu „terapia filozoficzna” nie powinno być rozumiane zbyt dosłownie. Mając to na względzie nie założyliśmy poradni filozoficznej (kojarzy się z gabinetami lekarskimi i osobami z uprawnieniami w białym umundurowaniu) lecz pogadalnię. Relacja prowadzącego rozmowę i przychodzącego do pogadalni nie jest relacją terapeuty i pacjenta, lecz równoległą relacją, równoprawnych uczestników dialogu.
3. Ścisłe odróżnienie terapii psychologicznej od filozoficznej nie jest możliwe, ale też nie jest potrzebne. Przykładem podejścia realizującego z powodzeniem ideę terapii filozoficznej na gruncie psychologii jest logoterapia Frankla (rozwijana obecnie przez Langlego jako analiza egzystencjalna). Jest ona oparta na pomyśle, by sięgnąć do tradycji filozoficznej (Sokrates, Kierkegaard, egzystencjaliści) w celu przezwyciężenia kryzysu psychologii lat 30. XX w. wywołanego wąskim naturalizmem psychoanalizy.
W swoim wykładzie, oprócz krótkiego przedstawienia logoterapii Frankla, starałem się wskazać główne wątki terapii filozoficznej w starożytności. (Nazwałem je A. Oswajanie nieuniknionego B. Higiena umysłu C. Asceza) Zanim zacząłem ich omawianie, wspomniałem o pewnej znaczącej zmianie w myśleniu o świecie jaka dokonała się w epoce nowożytnej. Zmianie, która zaważyła na tym, że (najważniejszy dla mnie) sens terapii filozoficznej starożytnych został zapomniany. Chodzi o właściwe starożytnym organiczne rozumienie przyrody oraz człowieka. Logos Heraklitejski, który porządkuje świat przyrody, jest tym samym logosem, który rządzi naszym myśleniem. Nie ma przepaści pomiędzy umysłem i przyrodą, między naturą i kulturą, między sferą ducha a sferą przyrody. Cynik starożytny, odrzucając kulturę na rzecz natury, nie porzuca racjonalności by folgować instynktom. Jest strażnikiem rozumu w obliczu kultury wynaturzonej. Logoterapia starożytnych nie jest nadawaniem sensu życiu, lecz wydobywaniem na jaw logosu, który porządkuje wszechświat, w każdym jego wymiarze. Wspomniałem, że współczesnym przedstawicielem filozofii organicznej, jest Whitehead i stąd moja, filozofa przyrody, wędrówka poza obszar kompetencji, w stronę logoterapii.
A. Oswajanie nieuniknionego. Grek starożytny żyje w obliczu nieuniknionego. W porządku świata, jego logosie, dostrzega nie tylko piękno, ład i harmonię ale też zapisany przez bogów wyrok. Ten stan ducha, a ściślej związany z nim lęk jest przedmiotem starożytnej terapii filozoficznej. Zarówno stoicy jak i Epikur chcą oswoić śmierć i cierpienie. Terapia filozoficzna konfrontując człowieka z nieuniknionym, zmniejsza lęk, co pozwala ocalić wewnętrzną wolność człowieka w obliczu Fatum. („Wynaleziona” przez Frankla logoterapeutyczna technika intencji paradoksalnej opiera się na podobnym założeniu. )
B. Higiena umysłu. Sokrates tropi sprzeczności w wypowiedziach rozmówcy by pomóc mu uporządkować życie. Myślenie pełne absurdów, oparte na przesądach, pozbawione samokrytycyzmu to główna przyczyna moralnej mizerii Ateńczyków. Sokratejska logoterapia to zabiegi higieniczne logika bezlitośnie wycinającego wszystkie twierdzenia rozmówcy nie przechodzące testu spójności, z nadzieją, że po takim strzyżeniu zostaną gdzieś tam w głębi „cebulki zdrowych myśli”. Wspomniałem, że w przypadku Eutyfrona można mówić o sukcesie terapeutycznym Sokratesa. Narcystyczny, pozbawiony skrupułów moralnych Eutyfron, zagoniony w kozi róg, zmuszony do przyznania się do niewiedzy doznał tego rodzaju uczucia zakłopotania, które jest być może jedynym doznaniem pozwalającym przebić mur samouwielbienia narcyza. (Koncepcja porządkowania „Dorosłego” jako „usprawnianie komputera” w analizie transakcyjnej Berne’a też jest rodzajem higieny umysłu)
C. Praktyki ascetyczne. Starożytni filozoficzni terapeuci konsekwentnie (może poza Arystypem?) odradzają dogadzanie sobie. Brak dyscypliny wewnętrznej i uleganie prymitywnym zachciankom jawi im się jako główna przyczyna niedomagań w sferze psychicznej. Aby zachować swoją integralność człowiek musi zapanować nad sobą. Dziś zdarza się, że brak dyscypliny, folgowanie sobie nazywany jest neurozą , a ludzie płacą spore pieniądze psychoterapeutom by pozbywać się negatywnych skutków psychicznych zwykłej rozwiązłości. Starożytni nazywali rzeczy po imieniu.
Współczesna logoterapia nawiązuje do wszystkich wymienionych tu wątków starożytnej terapii filozoficznej. Podkreśla, że człowiek nie może żyć w poczuciu bezsensu, ale też nie może żyć sensem dostarczonym mu przez kogoś innego. Nie można sobie kupić sensu życia na Allegro albo otrzymać w Pogadalni w prezencie od filozofa. Odkrywanie sensu to proces samouświadamiania. Logoterapia, w przeciwieństwie do filozofii egzystencjalnej kładzie akcent na słowo “odkrywanie”. Egzystencjaliści przeakcentowują dramatyzm ludzkiego poszukiwania sensu sugerując, że sens jest czymś, co ustanawiamy aktem arbitralnej decyzji. Logoterapia skłania się do starożytnego rozumienia sensu jako logosu, co dobrze współgra z filozofią procesu Whiteheada. Dobrze koresponduje też z filozofią dialogu, gdzie sens odkrywa się w spotkaniu z drugą osobą, w procesie wzajemnego „konstytuowania się” podmiotów. O tym i o innych ciekawych wątkach podjętych w dyskusji trzeba będzie jeszcze kiedyś napisać….
Dzień dobry,
bardzo podoba mi się inicjatywa podjęta przez filozofów z naszego Instytutu. Nie jestem jednak pewien co do klarowności przedsięwzięcia jakim jest “Pogadalnia”. Z jednej strony da się w niej zaobserwować “skłonności” ku logoterapii, jakże ważne we współczesnym (i nie tylko) społeczeństwie jest odnalezienie sensu egzystencji. Poczucie sensu właśnie, wyznacza moim zdaniem kierunek kształtowania indywidualnej tożsamości. Według mnie człowiek żyjący z sensem żyje treściwie, jak powiedział wspominany na tej stronie tyle razy V. E. Frankl “Człowiek nie żyje po to, aby żyć, ale po to by żyć z sensem”.
Pozytywną stroną “Pogadalni” jest również zwrócenie się ku jednostkowej egzystencji, czego nie da się zauważyć w innym Instytucie naszej Uczelni zajmującym się zagadnieniami psychoterapii i zdrowia psychicznego. Rzucenie światła na fundamentalne egzystencjalnie pytanie o sens swego bycia w świecie, lub o sens w ogóle czegokolwiek, jest według mnie największą zaletą filozofii jako takiej, a także “Pogadalni”. Jest to atrybut w największym stopniu odróżniający – na razie pretendujących do zajęcia się psychologią – filozofów z Opola od ich kolegów z odległego o kilkaset kroków gmachu przy Placu Staszica.
Z drugiej strony argumentacja za “Pogadalnią” oparta na tym, iż “terapia filozoficzna” jest skierowana w przeciwieństwie do szkół psychoterapeutycznych w stronę ludzi zdrowych, nie przekonuje mnie zupełnie. Wystarczy przytoczyć (w ogromnym, acz treściwym skrócie) teorię salutogenetyczną Antonovsky’ego, gdzie życie ludzkie dotknięte chorobą nie jest postrzegane jako stan zaburzania homeostazy. Według Antonovsky’ego jednostka żyje w kontinuum zdrowia-choroby, a adekwatne reakcje na wymagania otoczenia zbliżają ją do bieguna “zdrowie”. W związku z tym osoba istnieje w stanie ciągłego “braku równowagi”. Głównym konstruktem teoretycznym jest tutaj poczucie koherencji, w skład którego wchodzi min. poczucie sensowności życia i jest ono dla człowieka najważniejsze.
Sądzę, iż Pogadalnia filozoficzna jest pomysłem dobrym, szczególnie w obliczu socjobiologicznego podejścia większości znanych mi (osobiście) tzw. zawodowych psychologów. Realia opolskie nie są jedynymi na psychologicznej mapie Polski, w związku z tym, aby “Pogadalnia” miała rację bytu poza naszym Uniwersytetem, powinna według mnie znaleźć takie fundamenty, których nie ma psychologia egzystencjalna albo stwierdzić, że psychologią w tym ujęciu się zajmuje. W tej szkole psychologicznej w przeciwieństwie do wiodącego nurtu psychologii, który wydaje się “zawieszonym w próżni psychometrem bez założeń” akcentuje się filozoficzny rodowód tej nauki.
Moim zdaniem, Pogadalnia filozoficzna zmierza w stronę osoby. To dobrze, ale czym w takim razie różni się od psychologii egzystencjalnej lub krytycznego personalizmu W. Sterna? Nie zauważyłem wyraźnych różnic, stąd postuluję użycie brzytwy Ockhama.
Życzę powodzenia w realizowaniu psychologicznej misji, do której filozofia ma naturalne narzędzia i niepodważalne prawo. Jako człowiek zatroskany o los filozofii “zabieranej społeczeństwu”, które jest przeświadczone o jej bezużyteczności w konsumpcjonistycznym świecie i jako przyszły psycholog zmartwiony “statystyczną manią” większości akademickiej psychologii widzę w “Pogadlani” przedsięwzięcie potrzebne, ale na dziś i tylko w Opolu bez filozoficznie uzbrojonych psychologów.
Pozdrawiam,
A.J.
Hmm… Autor dobrze to przemyślał?