A właściwie na początku był tylko chaos, a potem już nie tylko on. I tak do dziś, i tak jeszcze długo. Bo chaos i przypadkowość oraz błąd i omylność to podstawy ewolucji, zmian i postępu. To przypadkowe zderzenia cząstek doprowadziły do połączenia się niektórych w perspektywiczne konfiguracje. To błędy w genach i mutacje umożliwiają ewolucję organizmów. Z kolei uporządkowane, bezbłędne działanie nie wykracza poza swój zakres. Odbywa się w ustalonych ramach, ze stałą efektywnością. Niczym w maszynie, która wykonuje tylko to, co jest zgodne z jej przeznaczeniem. Aby coś mogło się rozwijać, zmieniać, ulepszać, zwiększać wydajność, musi zerwać z porządkiem, stabilnością i rutyną.
Ale przecież nie wszystko jest efektem przypadku. Jak wspomniałem, na początku był tylko chaos, a potem już nie tylko on. Więc co jeszcze? Planowane działanie? Tak po prostu? Prawda, że człowiek odkąd poczuł smak władzy, chętnie z niej korzysta. Albo stara się coś kontrolować, albo radzić sobie ze skutkami tego, nad czym nie panuje. Od wieków zmaga się ze zjawiskami przyrody, zdobywa władzę nad naturą, nad swoimi ograniczeniami, nad materią nieożywioną, prawami fizyki… Przekracza kolejne granice w odkrywaniu świata, poszerza wiedzę o jego działaniu, wpływa na zachodzące procesy, doskonali się w inżynierii – w tym biologicznej, w chemii, medycynie, we wszystkich naukach. Ale dlaczego?
Kiedyś spostrzegłem, że wiele wynalazków i modernizacji zawdzięcza swoje zaistnienie ludzkiemu lenistwu. Człowiek leniwy szuka sposobu, by konieczną czynność wykonać łatwiej, lżej, szybciej, a najlepiej, żeby zrobiła się sama.
Potem stwierdziłem, że chętnie zrobiłby to również taniej. Zatem do postępu przyczyniła się też kalkulacja ekonomiczna. Innymi słowy, ktoś skąpy, zapobiegliwy, albo też zachłanny – pragnie osiągnąć to samo za mniejszą cenę, bądź tym samym kosztem zyskać więcej, mieć coś wykonane szybciej, lub lepiej, a najlepiej… za darmo.
Przyszło mi też na myśl, że mnóstwo unowocześnień i odkryć miało źródło w ciekawości ludzkiej oraz w kreatywności. Że sporo rzeczy pojawiło się dlatego, iż jeden człowiek drugiemu zazdrościł, bądź chciał zaimponować. Nie mało osiągnięć było skutkiem pychy, ambicji, nienawiści, lub strachu. Drugie tyle to wynik miłości, tudzież pożądliwości. Tą listę powodów pewnie można jeszcze wydłużać, lecz ja chciałbym znaleźć jakiś wspólny mianownik.
W końcu doszedłem do wniosku, iż motorem napędzającym postęp i wynalazczość jest niezadowolenie. Wszak człowiek zadowolony nie czuje potrzeby, aby cokolwiek zmieniać. Jest mu dobrze i w takim stanie pragnie pozostawać. Dopiero, gdy coś stanowi utrudnienie, wywołuje przykrość, nie spełnia oczekiwań, jest niefunkcjonalne, jakoś doskwiera, lub okazuje się gorsze niż u sąsiada… krótko mówiąc wywołuje niezadowolenie, wówczas staje się bodźcem do wprowadzenia innowacji, ulepszeń i modyfikacji.
Czyżby więc najlepiej było, ażeby każdy filozof miał naturę malkontenta?
Kłaniam, Martinus
Pingback: Podążanie za pożądaniem | Stowarzyszenie Doradztwa Filozoficznego "Pogadalnia"