Dante, wędrując przez czeluście piekieł, w pewnym momencie trafił na taki obraz:
Widziałem inne męki i męczonych.
Był to krąg trzeci, krąg deszczów ulewnych,
Deszcz jak z upustów spadał otworzonych
Ciężki i chłodny; śnieg zmieszany z grademW ciemnym powietrzu szumiał wodospadem,
Ziemia deszcz chłonąc, oddychała czadem.
Cerber tam szczekał swą paszczą troistą
Na duchy, które w ziemię ugrzęzły bagnistą,A oczy jego świeciły czerwono;
Wełna nań czarna, sam szerokobrzuchy,
Łapy niejedną uzbrojone szponą,
Nimi darł w pasy potępione duchy.Jak psy pod deszczem potępieńcy wyją,
Zmokłą za siebie obracając szyją,
Kręcą się ciągle w tę i ową stronę,
Tworząc nawzajem z swych boków zasłonę.
Wszystko to miało miejsce w trzecim kręgu piekła. Spotkany tam niejaki Ciacco (po naszemu Wieprzek) tak tłumaczył Dantemu powód swojej w tym miejscu obecności:
Za chuć obżarstwa niską i nikczemną,
Jak widzisz, leje wieczny deszcz nade mną.
Tu ja niejeden, wszystkie cierpią dusze
Za grzech ten samy też same katusze.
Nie mam absolutnej pewności, czy piekło istnieje i czy dzieli się na kręgi, i czy jest krąg trzeci, a w nim miejsce dla obżartuchów, łakomczuchów i opilców. Jeśli jednak jest, to mam dwa pytania: czy wszyscy, którzy tam trafiają faktycznie zasługują na potępienie. I kto może ocenić, czy ma miejsce nieumiarkowanie w jedzeniu lub piciu? Skąd ta wątpliwość, o tym za chwilę.
A! wspomnę o jeszcze jednym. Przesada w drugą stronę, też jest oceniana negatywnie; mam na myśli anoreksję i ortoreksję. Krótko mówiąc: ani łakomstwo, ani głodzenie się nie popłacają eschatologicznie. Skrajności w odżywianiu to szkodzenie zdrowiu. Tak oto piąty z siedmiu grzechów głównych zazębia się z piątym przykazaniem Dekalogu.
Najlepszy sposób zachowania zdrowia - nie jeść, gdy się nie chce,
i przestać jeść, gdy jeszcze jest chęć do jedzenia.Sadi z Szirazu
To wróćmy do tej wcześniejszej wątpliwości. Z grubsza rzecz biorąc, istnieje przekonanie, że jeśli ktoś zje, lub wypije za dużo, ten grzeszy. Wyobraźmy sobie dwie osoby siedzące przy suto zastawionym stole. Obie podobnej postury. Sięgają co chwilę do półmisków i zjadają tyle samo. Po pewnym czasie jedna czuje, iż już się przejadła, że każdy kęs rośnie w ustach, że ją rozdyma, a popuszczanie pasa nie pomaga. Tymczasem druga czuje, że mogłaby spokojnie zjeść jeszcze trochę. Co więcej, sięga po kolejną porcję, i po kolejną, i pochłania je, nadal nie czując przesytu. Kogo więc oskarżymy o obżarstwo? Tego pierwszego, bo zjadł więcej niż mógł i potrzebował, czy również tego drugiego, bo w ogóle zjadł dużo więcej? Wydaje mi się, że brakiem umiaru popisał się ten pierwszy, gdyż przesadził. Z tego wynika jedno: dopóki ktoś nie czuje, że przeholował, to nie musi poczuwać się do winy. Tylko własne poczucie umiaru stanowi o grzechu.
Ale i tu rodzi się wątpliwość. Przecież ktoś otyły zjada niemało, w dodatku więcej niż potrzebuje, a niekoniecznie odczuwa sytość, bądź przesyt. Jak zmierzyć brak umiaru? Nie znam jednoznacznej odpowiedzi.
Na przyjęciu powinno się jeść mądrze, ale niezbyt dużo,
i mówić dużo, ale niezbyt mądrze.William Somerset Maugham
Święta, zwłaszcza te poprzedzone postem, są okazją do ochoczego zasiadania przy talerzach. I dobrze. Stół oraz biesiadowanie to szczególne elementy budujące więzi międzyludzkie. Sokrates, Platon i ich kumple znajdywali w tym okazję do filozoficznych dysput. Choć i wina sobie nie żałowali; w końcu In vino Veritas, a przecież prawdy szukali. Skoro o ucztowaniu i winie mowa, Jezus też nie unikał uczt; na jednej z nich, podczas wesela w Kanie galilejskiej, uczynił pierwszy cud, przemieniając wodę w wino. Podczas innych uczt nauczał apostołów, a praktykę takich spotkań pozostawił w spuściźnie następnym pokoleniom. Biesiadujmy zatem, rozmawiajmy, poznawajmy się, bawmy, uczmy od siebie, jedzmy, pijmy i to nawet dużo, byle mądrze i zdrowo.
Co nikomu nie szkodzi, nie może być grzechem. Życzmy tedy sobie więcej plam na obrusach niż na sumieniu. Może, dalibóg, nie podzielimy losu Ciacco. Najważniejsze to odkryć w sobie cnotę umiaru. O! i pamiętajmy, co mówił Sokrates: Człowiek nie żyje, aby jadł, ale je, aby żył. Smacznego!
Kłaniam, Martinus