Na najbliższym spotkaniu w formule filozoficznej kawiarenki tematem będzie nie tyle prawda, co rzeczywistość.
***
Nie tak dawno (bo inaczej bym nie pamiętał), w jakimś filmie padła mniej więcej taka kwestia: Powiedz prawdę. Prawda wszystko zmieni. Ponieważ film wydawał mi się jednym z tych mądrych, to jakoś uderzyły mnie te słowa. I wzbudziły wewnętrzny sprzeciw.
Prawda niczego nie zmienia. Co najwyżej odsłania. A sama, jako taka nie zmienia rzeczywistości, bo prawda jest rzeczywistością. Jest faktycznym stanem rzeczy. Dopiero poznanie prawdy przez człowieka, czyli zdobycie wiedzy na temat faktów, może coś zmienić. Pod warunkiem, wszelako, iż człowiek jakoś na to odkrycie zareaguje. Dopiero reakcje mogą mieć wpływ na bieg spraw, ba, na rzeczywistość. I wówczas inna rzeczywistość, będzie inną prawdą o świecie.
Nie przeceniałbym jednak na tym polu roli prawdy. Przyjęcie nieprawdy, fałszywych informacji, zmanipulowanej wiedzy, również może coś zmienić. Gdyż tak samo wywołuje określone reakcje. I chyba dzieje się tak o wiele częściej, niżeli w przypadku czystej prawdy. Kuriozalne jest to, że kłamstwo potrafi zmienić obraz rzeczywistości – zatem i prawda na temat świata ulega modyfikacji. A dostęp do kłamstw jest dużo łatwiejszy. Zwłaszcza jeśli przyjąć, że prawda jest tylko jedna, a kłamstw można nawymyślać wiele. Sądzę, że miał rację Georges Braque, stwierdzając: Prawda istnieje. Wymyśla się tylko kłamstwo. Należy jednak pamiętać, iż to wymyślanie kłamstw zawsze wypływa z jakiejś potrzeby. Raczej nie kłamie się bez powodu, zwykle kłamstwo jest pewną tarczą, zasłoną dymną, odwróceniem uwagi lub skupieniem jej na sobie; generalnie służy czyjemuś zyskowi.
***
Od początku, czego ludzie nie wiedzieli, to sobie dopowiadali i uzupełniali domysłami. A w razie konieczności świadomie wtykali w luki różne banialuki. Ich pobratymcy zaś, z czystego wygodnictwa przyjmowali te informacje i zadowalali się nimi. Bo Czasami ludzie potkną się o prawdę. Ale prostują się i idą dalej, jakby nic się nie stało – co wytykał Winston Churchill. Tylko nieliczni poszukiwali prawdy, a ewentualne porażki nie wielu martwiły. Nieznajomość prawdy, lub pełnej prawdy, nie przeszkadzała ludzkości rozwijać się, doskonalić, tworzyć obok szpetnych także piękne rzeczy. Półprawdy, fałsze, wypaczenia i oszustwa nawarstwiały się latami, oblepiły nasz świat tłustym kożuchem, a my cieszymy się, że nam ciepło. I co w tym złego?
Skoro człowiek, nie znając prawdy, tak dobrze sobie radzi, to czy w ogóle jej potrzebuje. Jeżeli nasz świat jako tako funkcjonuje w obecnej formie, być może oczyszczenie go z nieprawdy, odsłonięcie rzeczywistej postaci, wcale by się ludziom nie spodobało, ani nie przysłużyło. Kto wie, pewnie wszystko by nam popsuło i skomplikowało. Warto znać prawdę, ale niekoniecznie jej używać. Prawdopodobnie już pierwsi ludzie zauważyli, że na absolutnej szczerości nie da się budować sprawnie działającej wspólnoty. Umówiliśmy się więc na pewną dopuszczalną ilość nieprawdy i dopiero gdy ktoś przekroczy tę normę naraża się na potępienie. Otoczyliśmy się panierką kłamstw, chronimy się w tej skorupie, a na wierzch zakładamy gładkie maski. Budujemy relacje społeczne na kłamstwach i kłamstewkach; oszukujemy w szkole, łżemy na rozmowach kwalifikacyjnych, dezinformujemy sąsiadów, jesteśmy nieszczerzy wobec przyjaciół, serwujemy białe kłamstwa rodzinie, usprawniamy sztukę dwulicowości. Inaczej byśmy sobie nie poradzili. Owszem, Seneka pouczał, że: Kłamać nigdy nie wolno, ale nie zawsze trzeba całą prawdę mówić. Mylił się jednak w tym kategorycznym „nigdy”.
***
W filmie pt.: „Było sobie kłamstwo” autor przedstawił wizję alternatywnej rzeczywistości, w której wszystko mówi się otwarcie, szczerze i bez nieprawdziwych uzupełnień. Od samego początku widzowie doznają konsternacji. Taki świat wydaje się nie do pomyślenia. I taki świat przepada z powodu pierwszego kłamczucha. A co najciekawsze, dzięki jego kłamstwom rzeczywistość staje się znośniejsza, przyjaźniejsza i ciekawsza, perspektywiczna i w gruncie rzeczy lepsza – bardziej ludzka! Prawdomówność zdaje się szkodzić. Prawdomówność brzęczy cynizmem. Mimo, że starożytni cynicy umacniali swoją postawę życiową właśnie w imię prawdy. I gdy Diogenes z Synopy chadzał za dnia z latarnią, szukając człowieka, to chodziło mu o człowieka prawdziwego, osadzonego w prawdzie, świadomego swej prawdziwej natury. Za to, co miało ludziom przeszkadzać w byciu prawdziwymi, uważano otoczkę kultury i sztucznych, społecznych konwenansów. Dlatego skierowano się w stronę natury. Czy jednak słusznie? Ostatecznie przecież cynizm się nie upowszechnił.
Dzisiejszy cynizm bywa urzekający, podobnie jak ośmieszanie wad w kabaretach. W takich okolicznościach wytykanie prawdy bawi, a nawet uczy, ale jednak chcemy by nie wychodziło poza scenę, poza sferę pewnej gry. A propos gier: chyba wszyscy znają tą „Prawda, czy wyzwanie” – każda osoba musi wybrać: albo szczerze odpowie na pytanie, albo zgodzi się wykonać jakąś wymyśloną czynność. Ta zabawa to jeszcze nic, bo odpowiedź można jakoś kontrolować, a nawet podać nieprawdziwą, jeśli akurat nikt z obecnych nie wie, jaka jest prawda. We francuskiej komedii pt. „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie” pokazano o wiele groźniejszą grę. Mamy takie powiedzenia, jak: wyłożyć karty na stół, a także grać w otwarte karty. W tym filmie bohaterowie wyłożyli swoje telefony na biesiadny stół i każdy musiał ujawnić wszelkie przychodzące wiadomości oraz rozmawiać na ustawieniu „głośnomówiącym”. Tyle prawdy, ile wypłynęło między kilkorgiem osób przez jeden wieczór, wystarczyło do zrujnowania im reszty życia.
***
Codzienność wymaga obłudy; w takim środowisku czujemy się dobrze, bezpiecznie i jakoś tak… naturalnie. Bo zwrot starożytnych cyników ku naturze pewnie dlatego nie przyniósł oczekiwanych skutków, że bliższe ludzkiej naturze są kłamstwo, kamuflaż, pozory i koloryzowanie. Aż prosi się przytoczyć słowa Jezusa: I poznacie prawdę, a prawda da wam wolność. Tylko niby od czego miałaby nas wyzwolić? Od tego, co najbardziej ludzkie, najbliższe naszej naturze? Nawet biologicznie zostaliśmy tak ukształtowani, że kiedy pojawiają się jakieś luki w pamięci, albo dziury w szeregu informacji, to nasz mózg samoczynnie, bez udziału świadomości, wymyśla plomby, naszywa łatki i zasypuje dziury czymkolwiek, co nie zaburzy pozoru logiczności. Po prostu mózg nie cierpi braków, dlatego dla własnego komfortu, uzupełnia je w miarę sensownymi fantazjami. Mamy konstrukcję sprzyjającą oszukiwaniu otoczenia. Co więcej, lubimy żyć złudzeniami, bawi nas iluzja i triki, chętnie dajemy się nabierać (przynajmniej dopóki są to żarty) i równie ochoczo nabieramy innych (w nadziei, że też się uśmieją). Ganimy kłamców, a tymczasem wszyscy nimi jesteśmy i inaczej egzystować nie potrafimy.
Na początku zdefiniowałem sobie prawdę, jako rzeczywistość. Jako faktyczny stan rzeczy. Paradoks polega na tym, że otaczająca nas rzeczywistość, tak naprawdę jest pełna różnorakich kłamstw. Tych malutkich, niewinnych oraz takich grubego kalibru. Prawda o świecie, to obraz pełen cieni i mroku. Po omacku szukamy prawdy, ale na co trafiamy opuszkami, to już inna sprawa.
***
Zapraszamy 13 stycznia o godzinie 18:00 do kawiarni Pozytywka, przy ul. Czaplaka 2. Temat brzmi: szkodliwa prawda. Przyjdź porozmawiać, posłuchać, pomyśleć i powtórzyć za Piłatem: Cóż to jest prawda? A w pozostałe poniedziałki zapraszamy na spotkania w murach uniwersyteckich.