Glaukon, starszy brat Platona, w drugiej księdze Państwa przeprowadził pod okiem Sokratesa eksperyment myślowy, który wyglądał mniej więcej tak:
Wyobraźcie sobie dwóch ludzi. Jeden z nich to szczwany skurwysyn, który nie tylko potrafi być skurwysynem, ale też potrafi swoje skurwysyństwo ukrywać i to tak dobrze, że wszyscy wkoło uważają go za porządnego człowieka i w ten sposób osiąga on szczyty skurwysyństwa, bo „[…] szczyt niesprawiedliwości to: uchodzić za sprawiedliwego nie będąc nim” [Platon, Państwo 361a]. Wszyscy go lubią, bo da się z nim pogadać. W rozmowach każdemu schlebia, na urzędzie każdemu coś załatwi. No swojski chłop.Drugi to dobry człowiek, który, jak na dobrego człowieka przystało, nie dba o to, co ludzie o nim myślą i stara się całe życie postępować sprawiedliwie, a w związku z tym, zaczyna wszystkich wkurwiać, bo jeden chciałby przetarg na drogę gminną załatwić, inny córkę do gminy na sekretarkę wstawić, trzeci chciałby odliczyć od podatku lipne faktury, a ten wyskakuje zawsze z frajerskimi tekstami w rodzaju: „Ale czy to zgodne z prawem?” albo „Kurczę, nie wiem, czy to będzie w porządku wobec innych”, albo „Muszę się zastanowić”. To ostatnie to już szczyt frajerstwa, tego się nie wybacza.
Który z nich na tym lepiej wyjdzie? Odpowiedź na to pytanie pcha się wszystkimi drzwiami i oknami, ale głównie przez telewizor. Oczywiście, że szczwany skurwiel będzie miał lepiej!
[…] niesprawiedliwy […] tak postępuje, jak dzielni zawodowcy. Na przykład sternik najlepszy albo lekarz tak samo zawsze rozróżnia to, co nie jest możliwe w jego sztuce, i to, co jest możliwe. I do jednego rękę przykłada, a drugiego nie tyka. A jeszcze, gdyby mu się tam gdzieś noga przypadkiem powinęła, on potrafi to naprawić [Platon, Państwo 360e-361a]
Mówimy zatem nie o jakiejś amatorskiej gnidowatości: prawdziwy skurwiel, to skurwiel profesjonalista. Skąd się tacy biorą? Pewnie kwestia talentu wrodzonego, który można rozwinąć pod czujnym okiem gnidowatych rodziców i w parszywym moralnie środowisku wychowawczym. Słuchaj ludzi. Staraj się zgadywać ich marzenia. Udawaj, że chcesz je spełnić. Graj na emocjach i ambicjach. Nie daj się wyprowadzić z równowagi. Ludzie to zapatrzone w siebie głąby i można ich łatwo rozgrywać. Trzymaj się tych nauk, a będziesz długo żył i będzie ci się powodziło.
I co z nimi będzie?
[…] będą mówili o niesprawiedliwym, że prawda jest po stronie jego roboty, i on nie żyje dla opinii, on nie chce się wydawać niesprawiedliwym, tylko chce nim być. W przepastnych głębiach duszy piękny ogród ma. Rozumne plany tam kiełkują cały rok. Więc naprzód, żeby władzę objąć w państwie, budując na opinii swej nieskazitelności, a potem żonę wziąć, skąd by mu się podobało, i córki wydawać, za kogo by chciał, i wiązać się, i żyć z kim by chciał, a oprócz tego wszystkiego zarabiać grubo, nie martwiąc się tym, że zysk nieuczciwy. Taki pojedzie na igrzyska i zwycięży, i jako człowiek prywatny, i jako przedstawiciel państwa, i będzie miał więcej niż jego przeciwnicy, a jak będzie miał więcej, to zrobi majątek i przyjaciołom będzie świadczył dobrodziejstwa, a nieprzyjaciołom szkodził, a bogom ofiary i wota będzie składał jak się należy z wielką pompą i będzie bogom służył znacznie lepiej niż człowiek sprawiedliwy, i będzie dbał o tych ludzi, o których zechce; więc jakoś tak to raczej wygląda, że i bogom milszy powinien być niż człowiek sprawiedliwy [Platon, Państwo 262a-c].
Może się zastanawiacie, o jakich to bogach mówi Glaukon. O, to bardzo proste. Mają oni wiele imion, ale najważniejsze z nich to Opinia Publiczna, Piniążki, Władza, Większość Parlamentarna, Followersi, Układy i układziki, Fejm itd. Imion wiele — gówno jedno. Kto im się kłania — będzie uważany za dobrego, choćby własną matkę pobił. No i co takiemu zrobisz? Bogowie po jego stronie.
No a dobry człowiek? On nie ma szans. Otwarty, szczery, nawet w największej mendzie gotowy dostrzec bliźniego swego i dać mu się wydymać. Taki sobie nie poradzi ani na urzędzie, ani w biznesie. Hajs utopi w dobroczynności, a energię zmarnuje na pomaganie niedojdom. Każdemu wybaczy, nadstawi drugi policzek, wszystkiemu ufa, we wszystkim pokłada nadzieje…
Co się z nim stanie? Platon się nie certoli:
[…] sprawiedliwy w takim położeniu będzie biczowany, torturowany, więziony, i oczy mu wypalą, a w końcu wszelkie zło wycierpiawszy, na pal zostanie wbity i pozna, że nie trzeba chcieć być sprawiedliwym, ale chcieć takim wydawać się [Platon, Państwo 261e-262a].
Tak kończą dobrzy. Niech cię zatem nie kusi dobroć. Nie bądź pochopnie porządny. Jeżeli masz choćby jedną wadę charakteru, to postaraj się ją jakoś rozwinąć i wykorzystać. Jesteś małym kłamczuchem? Nie zakopuj tego talentu w ziemi! Rozwiń go na kursach NLP i studiach z Marketingu. Ciągnie cię do pieniędzy? Nie marnuj tego daru piekieł. Zacznij robić biznesy. Mało płać pracownikom, udawaj, że faktury nie dotarły do firmy, zmieniaj działalności, ogłaszaj upadłości. Czytaj Carnegiego i Briana Tracy. To jest droga dla ciebie. To jest droga dla każdego z was! Każdy ma wady, które może ciężką pracą rozwinąć. Wszyscy jesteśmy zjebani! Trzeba tylko dostrzec w sobie ten potencjał!
Nie bądźcie dobrzy! Dobro jest głupie! Szukajcie sukcesu, a nie męczeństwa!
Już was widzę w tych waszych odpicowanych BeeMWicach i Mesiach! Cóż za wspaniała wizja: Cały świat jednym wielkim skurwysyńskim Success Story! A chuj tam z dobrymi. Co człowieka sukcesu mogą obchodzić frajerzy, którzy nie potrafili zadbać o swoje. Kto chce nadstawiać drugi policzek, niech uważa, bo cios może być z półobrotu. Kto szuka sprawiedliwości, niech pamięta: każdy może ją mieć po swojej stronie, ale trzeba do tego pieniędzy. Kto chce mówić prawdę, niech pamięta, że ludzie nie lubią prawdy, a do kłamstwa zlatują się jak muchy do gówna. Kto chce kochać, niech pamięta, że ludzie mają serca twardsze niż kamienie, a ich próżność jest lżejsza nić pył. Machiavelli miał rację:
Można […] o ludziach w ogóle powiedzieć, że są niewdzięczni, zmienni, kłamliwi, unikający niebezpieczeństw i chciwi zysku; gdy im czynisz dobrze, wszyscy są ci oddani, ofiarują ci swą krew i mienie, życie i dzieci, kiedy potrzeba jest daleko — jak to już powyżej powiedziałem — lecz odwracają się, gdy się w potrzebie znajdziesz [Niccolo Machiavelli, Ksiażę XVII]
Dobry na końcu zostaje sam. Wszyscy inni o nim zwątpią.
Nawet on sam zwątpi o sobie.
Pamiętajcie o nim.
Ciao!