Coffeelosophy LIV – czyli zwalczanie niespodzianek

Jedni ludzie uwielbiają niespodzianki, inni nie znoszą. Marek Hłasko napisał: Nie cierpię niespodzianek. Boję się ich bardziej od piekła. Tylko to sprawia radość, na co człowiek czekał i czego chciał. Wydaje się, że gatunek ludzki w większości nie chce być zaskakiwany. Od wieków próbuje przewidywać przyszłość i być przygotowanym na różne ewentualności losu. Zabezpieczamy a nawet ubezpieczamy się przed nieznanym i przed ciosami fatum. Czujemy się pewniej i bezpieczniej żyjąc według zaplanowanego scenariusza. A równocześnie – skoro o scenariuszu mowa – lubimy być zaskakiwani nagłym zwrotem akcji w filmie, czy książkowej fabule. Może dlatego, że nie przytrafia się to nam, ale obserwowanym bohaterom. Oni mogą mieć nieprzewidywalne perypetie, niebezpieczne przygody i trudne do pokonania przeciwności – my w tym czasie zajmujemy bezpieczną pozycję widza.

Równocześnie – odnoszę takie wrażenie – lubimy sprawiać siurpryzy innym. Nie mam pewności, co za tym stoi, bo skoro sami ich nie cierpimy, to by oznaczało, że chcemy komuś uprzykrzyć życie. A przecież intencje zdają się być inne. Chcemy mile zaskoczyć, sprawić przyjemność. Przy tym sami również czerpiemy z tego satysfakcję. Mamy specyficzne poczucie przewagi płynące z tego, że jesteśmy reżyserami tej sceny. Napawamy się kontrolowaniem sytuacji. Jest zatem w niespodziankach jakiś słodko-gorzki posmak.

Jeśli o mnie chodzi, postrzegam niespodzianki jako swoiste incydenty, coś, co efemerycznie pojawia się w naszym życiu, co bywa – od czasu do czasu. Dla niektórych jednak całe życie jest niespodzianką, lub pasmem niespodzianek, bo przecież żadnego dnia nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy ze stuprocentową pewnością powodzenia zaplanować. Podróżnik Wojciech Cejrowski przyznał: Nigdy nie żałowałem, że nie mam planów – wtedy życie jest wieczną niespodzianką. Ja nie umiałbym przyjąć takiego punktu widzenia, gdyż zbyt duża ilość niewiadomych napawa mnie strachem.

Natknąłem się kiedyś na czyjeś stwierdzenie, iż niespodzianki sprawiają, że życie jest możliwe. Choć zdanie to wyrwane było z kontekstu skierowało moje myśli na pokrewne jak sądzę tory. Kto wie, czy w ogóle pojawienie się życia na Ziemi nie było samo w sobie kosmiczną niespodzianką. A może wręcz niespodzianką dla kosmosu, gdyby nadać mu cechy osobowe i uznać, że coś jest w stanie go zaskoczyć. Choć z drugiej strony, może powstania życia w takim kosmosie należało się spodziewać. Tak, czy owak, życie powstało, ewoluowało i zaczęło… myśleć.

Te pierwsze myśli musiały być świeże, odkrywcze, oryginalne… I zastanawia mnie, czy zaskakujące, czy wprawiały w zadziwienie swym pojawieniem się, czy człowiek zdumiał się, iż na coś wpadł, coś zrozumiał, jakiś problem rozwiązał dzięki splotom neuronów. Czy też taka refleksja, myśl o myślach, była dlań początkowo czymś nie do pomyślenia. W pewnym momencie jednak rozkwitła. Wszak filozofia ma ponoć związek ze zdolnością zadziwienia się. A zdziwienie i zaskoczenie rodzi najprostsze pytanie: dlaczego. Z kolei próba odpowiedzi jest próbą złagodzenia kontrastu między czymś zrozumiałym, okiełznanym a zaskakującym, niespodzianym. Wynikałoby z tego, że filozofia w pewnym sensie zwalcza niespodzianki, demaskuje iluzjonistów, docieka źródeł zbiegów okoliczności.

Kiedy więc człowiek zaczął myśleć i dostrzegł, jak dalece odróżnia się tym od innych stworzeń, mógł doznać poczucia dumy i wyjątkowości. Amerykański chirurg Maxwell Maltz stwierdził, że: Najbardziej zachwycającą niespodzianką w życiu jest nagłe zdanie sobie sprawy z własnej wartości. Brzmi to dość przekonująco i myślę, iż dotyczy każdego człowieka, nie tylko wybitnych odkrywców i myślicieli. Wartość człowieka mierzy się nie tylko jego dokonaniami. Wystarczy odrobina odwagi w codziennych zmaganiach, mikro-sukcesy i trochę pozytywnych myśli. Od tego zaczyna się przygoda, odkrywanie własnych możliwości, zadziwianie siebie tym, na ile nas stać. Jak mówił Henry Ford: Jednym z największych odkryć jakie uczynił człowiek, i jedną z największych dla niego niespodzianek, jest odkrycie, że może on uczynić to, o czym ze strachem sądził, że uczynić nie potrafi.

A czy odnosi się to do filozofowania? Wiele wskazuje, że jak najbardziej. Sokrates chętnie cytował napis z frontonu apollińskiej świątyni w Delfach: Poznaj samego siebie. W kontekście powyższych rozważań ma to szczególne znaczenie. Kto dobrze zna siebie, tego nic w nim nie zaskoczy, nie sprawi przykrej niespodzianki. Owszem, czasem możemy być pozytywie zaskoczeni swoim zachowaniem, reakcją na jakieś zdarzenie, emocjami, jakie się w nas wyzwolą – ale czy nie lepiej znać siebie i wiedzieć, na co nas stać, czego się możemy po sobie spodziewać. To skutkuje większą pewnością siebie; nie przeliczymy się i nie rozczarujemy. Bo czy może być coś gorszego niż rozczarowany filozof.

Sądzę, że należy to przedyskutować. Zapraszam we czwartek, 4 maja o godzinie 18:00 do Domku Lodowego przy ul. Barlickiego. Temat brzmi: zwalczanie niespodzianek. Przyjdź porozmawiać, posłuchać, pomyśleć i sprawić nam niespodziankę.

5/5 (3)

Oceń, ilu myślicieli wart jest ten wpis (najedź, kliknij, zatwierdź)

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.