Archiwa tagu: Artur Schopenhauer

Coffeelosophy XLVII – czyli złudne piękno ptasich trelów

To dla mnie wciąż zadziwiające, z jaką lekkością wielu ludzi nadinterpretuje świat zwierząt i przykłada jego przejawy aktywności do swojej miary. Antropomorfizujemy przyrodę i to nie tylko w bajkach, przysłowiach, lub fraszkach. Weźmy dla przykładu ptasie chóry, których wiosną tyle koncertuje. Wysokie tony, gwizdy, świergoty i przeciągłe kwilenie kojarzymy z głosikami dzieci, delikatnością dziewczęcych chichotów, piskiem rozbawionych maluchów, czymś śpiewnym, melodyjnym i jakoś tak niegroźnym, niewinnym. Tymczasem, gdyby przetłumaczyć ptasie trele na ludzki język, okazałoby się, że wykrzykują mniej więcej takie słowa:

Pójdź, pójdź mała! Patrz, podziwiaj! Piórrrka innych są okropne.
Ze mną będziesz wyżej fruwać. Stwórzmy gniazdko, ćwierkam szczerze.
Spadaj, sąsiad! To mój teren! Precz, precz! Zwiewaj, bo cię dziobnę!
Bój się, bój się. Czuj, czuj, czuwaj! Kot, kot! Fruńmy, bo nas zeżre.

Krótko mówiąc, ptaki głosem (choć nie tylko nim) określają granice i bronią swego terytorium, wszczynają alarm przy zagrożeniu oraz przywołują partnerki. Czyli ludzi zachwycają groźby, zaczepki, przechwałki, histeryczne wrzaski i nachalne podrywy. Że też człek nie rozmiłował się w tym, jak psy ujadają broniąc swego podwórka, albo jak koty marcują, jazgocząc w rywalizacji o teren i samiczki. Ba! nawet nie wszystkie ptaki fascynują ludzi, gdy wyrażają dokładnie to samo, ale wykluły się gęsią, kurą, sroką, czy też sójką, mewą albo przykładowo kormoranem. Gdyby stworzyć nagranie ze „śpiewem” powyższych opierzonych nie byłaby to relaksacyjna ścieżka dźwiękowa. Czytaj dalej

Coffeelosophy XXXIV – czyli wyjątkowy = samotny

            Osoby wyjątkowe spotyka różny los: jedne trafiają na piedestały, stają się źródłem inspiracji, są bohaterami książek, pieśni, filmów, rzeźb albo malowideł – inne zmagają się z odrzuceniem, zawiścią, lub wręcz wrogością otoczenia. Albo im się zazdrości,  albo nimi pogardza, jako dziwolągami. Bywa też, że niektórzy próbują zdemaskować czyjąś oryginalność, obnażyć jej faktyczne źródło i wykazać, iż jest echem czegoś, co już było. Przekornie wyraził się o tym Tadeusz Boy-Żeleński, rzucając cierpko: Nic się tak nie powtarza jak ekscentryczność i oryginalność.

            Nie wiem, czy można by uznać za pocieszenie słowa Jima Jarmuscha – uważał on bowiem, że oryginalność nie istnieje i zalecał, aby brać (kraść) z cudzego dorobku, to co przemawia do naszej duszy i z tych elementów budować coś swojego (tudzież swoistego). Bo dzieła stworzone z takich kradzieży mają szanse być czymś autentycznym. Oczywiście jest to otuchą dla zdemaskowanych ekscentryków, gdyż pozostałych może martwić niemożność bycia w pełni wyjątkowym. Pod warunkiem, rzecz jasna, że w ogóle przejmą się słowami Jima J.

            Jak by nie było, kto jest inny od reszty, lub przynajmniej za takiego się uważa, może mieć poczucie osamotnienia w swej inności. Nawet ktoś, komu wcale nie zależy na niepowtarzalności, nawet gdy ją ukrywa, to sama jej świadomość może przygnębiać. Czuje, że nie pasuje do reszty, jak puzzle z innej układanki. A trzeba zauważyć, iż inną jakość ma samotność na bezludnej wyspie, a inną ta w przeludnionym mieście. Kontekst w jakim się człowiek znajduje zmienia postrzeganie i rozumienie tych samych pojęć. Karol Irzykowski powiedział kiedyś: Nawet człowiek samotny nie mógłby się czuć samotnym bez tła, które tworzą inni ludzie.
Czytaj dalej