Płytka i miałka być musi moja duchowość, skoro taki sceptycyzm wzbudziły we mnie słowa jednego z uczestników Pogadalni. Pewnie przez to, że nie byłem dostatecznie otwarty na jego przekaz, będę miał teraz trudność, by rzetelnie go przytoczyć. Mówił między innymi o tym, że relacjom międzyludzkim zawsze towarzyszy wymiana energii. Że rozmowa, bez względu na jej temat, to tylko powierzchowna wymiana informacji, a najintensywniejsza interakcja zachodzi na płaszczyźnie energetycznej. Ma to miejsce szczególnie wtedy, gdy kierujemy swą uwagę na konkretnego człowieka. Są osoby, które w czasie kontaktów pasożytniczo wysysają energię z innych – padło określenie „energetyczne zombie” i „energetyczny wampir”. Są też tacy ludzie, którzy (np. poprzez obcowanie z przyrodą) potrafią sobie „naładować akumulatory” w takim stopniu, że potem mogą obdarzać nadmiarem mocy kogoś, komu jej brakuje. Kiedy zaś grupa ludzi, nawet o różnym poziomie energii, zasiądzie w kręgu, to pośród nich energia się kumuluje, jej ogólny poziom wzrasta, przyczyniając się do pomnożenia wspólnego dobra z niej płynącego. I ponoć, panując nad tą wymianą energii, można osiągnąć spokój, pełnię, samopoznanie, samorozwój… Ponoć.
Słuchałem tego z mieszanymi uczuciami. Niby wszystko było spójne, uporządkowane, brzmiało logicznie, niosło krzepiące przesłanie. Jednakowoż dla mnie to nie było przekonujące. Było zarazem intuicyjnie przyswajalne jak i rozumowo budzące obiekcje. Jakbym słuchał baśni, albo lepiej – mitów greckich. Niewielu ludzi je zna, a chyba nikt w nie już nie wierzy. Nie mówiąc o tym, by praktykować kult dawnych bogów. Podobnie z tym transferem energii. Nie da się tego dowieść, pozostaje przyjęcie na wiarę. I jak znalazł, pojawił się piewca tej idei, niczym wskrzeszony starożytny kapłan. A nam pozostało otworzyć się na przyjmowanie energii i nauczyć, jak ustrzec się jej straty.
No właśnie, czy da się energią świadomie zarządzać? Nie wyobrażam sobie (pewnie to wynik mych ograniczeń imaginacyjnych) jak przykładowo spotkać się z kimś i odebrać mu część energii. Albo dajmy na to, czy można stworzyć pole ochronne, aby „energetyczny wampir” nie wyssał naszych zasobów? Choćbym nawet pojął, jak zachodzi taki proces energetycznej cyrkulacji, to wątpię, by dało się kontrolować jego przebieg. Czy mógłbym sobie powiedzieć: Ewa wróciła z urlopu taka naładowana pozytywną energią; spotkam się z nią i uszczknę trochę z jej zapasów. Ale jeśli pojawi się też Adam, to będę musiał uważać, żeby mi części nie odebrał, bo potem zamierzam spotkać się z Gabrielem. Biedak, marnie wygląda, to prześlę mu 10% mocy z mojej baterii. Czyż to nie brzmi… fantazyjnie? Czytaj dalej