Na spotkaniu Pogadalni pojawił się kiedyś pewien problem; autor przedstawił go mniej więcej następująco: człowiek tworzy lub przyjmuje pewien system etyczny, uznając go za najwłaściwszy drogowskaz w życiu, ale ten sam człowiek nie jest w stanie przewidzieć, w jakich znajdzie się okolicznościach i czy przypadkiem nie pokierują nim emocje. Czy w związku z tym, jeśli pod wpływem emocji zachowa się niemoralnie, to zaprzeczy samemu sobie? Dobre pytanie; bo faktycznie postąpi wbrew zasadom, które miały go konstytuować, wbrew systemowi etycznemu, który przyjął, jako najbardziej kongruentny.
Czy wobec tego znajdzie się w etyce miejsce na emocje? Wyraziłem wówczas przekonanie, że etyka jest, a przynajmniej powinna być bezemocjonalna. Opierać się o chłodne, logiczne rozumowanie. Nadal tak uważam. Z pewnością zgodzimy się, że kodeks etyczny winni budować ludzie mądrzy. Mądrość – choć obejmuje też wiedzę płynącą z doświadczanych uczuć – to jednak przede wszystkim kryterium rozumowe. Tworzenie etyki zatem ma być racjonalne, bo dlaczegóżby jej wytyczne miały być warunkowane emocjami. Czytaj dalej