Archiwa tagu: Plotyn

Na święta – zło nie istnieje

Kilka dni temu w Muzeum Śląska Opolskiego odbyło się spotkanie filozoficzne, którego tematem było zło. Postanowiłem do niego nawiązać. Jak zrozumieć zło? Czy ono w ogóle istnieje? Czy przyjęcie którejś z koncepcji zła może mieć taki wpływ na postrzeganie świata, że poczujemy się w nim lepiej?

Okres świąt – a chyba szczególnie bożonarodzeniowy – kojarzy się z czymś dobrym. Przy tej okazji padają życzenia wszelkiego dobra. Można z tego wnioskować, że pozostały czas jest w dobro mniej zasobny, lub bywa tegoż w ogóle pozbawiony. I rzeczywiście, niemal wszyscy – poza nielicznymi szczęściarzami – potrafią wymienić liczne przykłady dotykającego ich zła. I próbują zaklinać rzeczywistość życzeniami: szczęścia, zdrowia, pomyślności, długiego życia, powodzenia, licznych przyjaciół, sukcesów na różnych polach, miłości, pokoju, spełnienia marzeń, bogactwa itp. Każde z tych życzeń jest antonimem jakiejś formy zła, uprzykrzającego ludziom życie. A co byście zrobili, gdyby ktoś powiedział, że tak naprawdę zło nie istnieje?

Na początek spróbujmy jakoś scharakteryzować zło. Sprawa nie jest prosta, gdyż przez tysiąclecia pojawiały się różne koncepcje w tym temacie, często rozbieżne, lub wręcz przeciwstawne. A i obecnie nie ma jednej teorii, mogącej pogodzić wszystkich. Buddyzm mówi o złej karmie. Zaratustra tako rzecze, iż zło i dobro to dwie przeciwstawne pierwotne zasady bytu (jeszcze doń wrócę) co wyznawali też gnostycy, czy manichejczycy. Z kolei Żydzi – czy, jak kto woli, księgi Starego Testamentu – mówią, iż zło na świat sprowadził diabeł (czyli upadły anioł), kusząc Ewę z zazdrości o pozycję człowieka i miłość, którą Bóg darzył ludzi. Podobną koncepcję przyjęli Świadkowie Jehowy, uważając Szatana za sprawcę zła, który skłonił Adama i Ewę do grzechu, wykorzystując wrodzoną niedoskonałość ludzkiej natury.

Wśród pozostałych chrześcijan panuje przekonanie, iż zło jest jedynie brakiem dobra. To pokrywa się z myślą św. Tomasza, według którego złem jest brak tego dobra, które dany byt powinien mieć ze swej natury. Co ja rozumiem w ten sposób, iż jeśli coś jest całe, sprawne, bez oznak starości i zużycia, a działa zgodnie z przeznaczeniem, jest dobre – gdy zaś czegoś mu w tych obszarach brakuje, mamy do czynienia ze złem (do tego też jeszcze nawiążę). Co więcej, chrześcijanie uważają, iż źródłem zła w świecie jest niewłaściwe używanie wolności. Katolicyzm zaś podkreśla, iż zło ma zawsze charakter osobowy w tym sensie, że konkretny człowiek ponosi odpowiedzialność za swoje czyny.

W filozofii, a szczególnie w etyce, zło jest podstawową kategorią moralną. I o filozoficznym podejściu do zła jeszcze wspomnę. Tu tylko przybliżę ogólnie podejście tzw. filozofii teistycznej. W jej ujęciu Bóg chce, aby każdy byt znajdował się w określonym stanie i wówczas mamy do czynienia z dobrem. Złem w odniesieniu do bytu będzie sytuacja, gdy nastąpi zakłócenie tego stanu, jego czasowa nieobecność, lub zupełne nieistnienie. Widać tu podobieństwo do wykładni Tomasza z Akwinu. Czytaj dalej

Pokój gościnny: Obraz jest wart tysiąc słów

Pokój gościnny to przestrzeń refleksyjno-filozoficzna dla osób spoza załogi naszej internetowej strony. W przestrzeni tej znajdują miejsce pomyślenia warte ugoszczenia.


Michał T. Handzel

„Chodzi mi o to, aby język giętki
Powiedział wszystko, co pomyśli głowa.”
Juliusz Słowacki, Beniowski

OBRAZ JEST WART TYSIĄC SŁÓW

Słowo ‘autyzm’ pochodzi od starogreckiego αὐτός (autós), co oznacza „sam” i zostało wprowadzone do słownika psychologicznego na określenie osób, które są wstanie funkcjonować w świecie własnych przeżyć. Ich predyspozycje (których nie mają inni ludzie) początkowo były przez profesjonalistów z zakresu psychologii, medycyny oraz nauk o zdrowiu postrzegane jako coś dziwnego (Frith, 2008, s. 25-26). Zastanawiano się czy ten stan jest czymś naturalnym dla człowieka, czy też raczej czymś niezwyczajnym. Z biegiem czasu właściwszym byłoby mówić za Simon Baron-Cohenem o autistic spectrum condition − spektrum predyspozycji autystycznych (przekład nazwy złożonej autora artykułu) czyli pewnego rodzaju zdolnościach (Ławicka, 2019, s. 14).

Jedną z predyspozycji niektórych osób w spektrum autyzmu jest tzw. myślenie obrazami.

a. Myślenie niewerbalne
Oczywiście zarówno osoby nieautystyczne, jak i autystyczne w ramach własnych procesów mentalnych postrzegają obrazy wizualne, nieraz połączone z inną modalnością zmysłową (bodźce słuchowe, dotykowe, smakowe); np. gdy ktoś myśli o kaczce pojawia się w jego umyśle obraz kaczki, który zazwyczaj łączy z wyobrażeniem odgłosu kwakania. Ten sposób myślenia jest niezależny od języka, ponieważ manipulowanie obrazami w myśli nie wymaga jego używania. Z tej racji uważa się, że w myśleniu każdego człowieka występują zarówno obrazy, jak i sformułowania czysto językowe. Kiedy ktoś myśli o czynnościach do wykonania czy niektórych procedurach, odbywa się to w przeważającej części obrazowo. Każdy człowiek ma predyspozycję do manipulowania wewnętrznymi obrazami w wyobraźni, poza tym może być świadomy własnych emocji, czuć cielesnych i innych wrażeń o charakterze jakościowym –myśli więc bez użycia słów, dzięki czemu rozumie rodzaj bez językowego myślenia u innych osób (Jastrzębski, 2011, s. 209-215). Czytaj dalej

Dusza

Jak to dobrze, że Martinus wziął na warsztat ludzką duszę! Należało jej się to już od dawna. Choć pojawiała się gdzieś tam w tekstach o innych tytułach ale należny jej poziom uwagi nie został przez nas w Pogadalni osiągnięty. Bo, po pierwsze, jeśli dusza istnieje, to nic innego nie znamy oprócz niej. A ściślej po Arystotelesowsku: niczego nie możemy ująć poznawczo, czym ona nie mogłaby się stać. A po Kantowsku mówiąc, niczego nie poznajemy co nie byłoby formą jej zmysłowości lub kategorią jej intelektu. A po drugie jeśli istnieje, to jesteśmy duszą i jako dusza do duszy mówić do siebie powinniśmy i jako dusze nad ciałem opiekę sprawować i broń Boże siebie jako ciał nie traktować… Ale jeśli jej nie ma, to całe to nasze gadanie to choroba słabowitego ciała, szukającego mocy…

Ale po kolei.

1. „Jezus oddał za nas życie. Ale czy za nas w całości? Nie. Tak właściwie, w dziele zbawienia chodziło wyłącznie o nasze dusze.”

Zgadzam się. Jeśli jednak tak jest, to po co Zmartwychwstanie? Nie potrafię tego pojąć inaczej jak tylko uznając, że ciała nasze nie są tym czym wydają się nam być. Jezus nie zabiera przecież do nieba masy (materii jako bryły o określonej inercji) lecz energię. Pewną aktywność wewnętrzną, która na zewnątrz może (ale nie musi) przejawiać się jako ciało. Jezus zatem istotnie nie zbawia ciała ale zbawia „energię naszego ciała”. Ale „energię” w sensie bliższym greckiemu energeia niż naszym współczesnym fizycznym pojęciom. Ta energeia jako energia ciała fizycznego to Arystotelesowska dusza wegetatywna, odpowiadająca za prawidłowe funkcjonowanie m.in. trawienia i rozmnażania. Po co zatem Jezus ją zbawia? To naprawdę baaardzo ciekawe pytanie. I wrócę do niego za chwilę.

2. „nie uważam, że dusza zaistniała sama, na drodze ewolucji, jak pióra na jaszczurach. Chętnie przyjmuję stworzenie jej przez Boga.”

Ja też. Ale jak pogodzić fakt stworzenia duszy z twardymi danymi nauki, które ukazują ewolucję człowieka jako proces naturalny oraz z szacunkiem dla Bożej Inteligencji, z którą nijak nie potrafię pogodzić każdorazowego wkładania dusz do naturalnie powstających ciał?

3. „A może należałoby, idąc za tą myślą, stworzyć pojęcie duszy mniejszej – czyli takiej, która zamieszkuje niektóre, co inteligentniejsze gatunki. To w pewnym stopniu pozwalałoby wybrnąć z kłopotów nastręczanych przez ewolucję”

Świetny pomysł. Koncepcja ta ma już pewnie jakieś 3 tysiące lat ale to nie znaczy, że przestała być atrakcyjna. Dusze są częścią porządku natury. (wszystko ma swój aspekt wewnętrzny-psychiczny i zewnętrzny-fizyczny ) Na poziomie wegetatywnym i zmysłowym jesteśmy duszami, które bardzo przypominają dusze zwierzęce. Mamy odczucia, wyobrażenia, doznania, wrażenia prawdopodobnie bardzo przypominające psie, kocie czy szympansie. Czytaj dalej