Archiwa tagu: Protagoras

Coffeelosophy XXXVII – czyli życie w nieznanym świecie

Znów pierwszy poniedziałek miesiąca zgromadzi nas na spotkaniu w formule filozoficznej kawiarenki.

Czego oko nie widzi, tego sercu nie żal. Innymi słowy, jeżeli nie mamy świadomości swojej straty (lub czyjegoś zysku) łatwiej nam to znieść. Ale to poczucie nie musi dotyczyć prywatnej własności. Bywa, że chodzi o pewne dobra wspólne, jakiejś społeczności, narodu, a nawet ogólnoludzkie. Gdy na przykład bezcennemu dziełu sztuki grozi zniszczenie czujemy żal. Nierzadko, aby podkreślić, jak coś jest wartościowe, mówimy, że bez tego świat by zubożał. A przecież…

W obecnej chwili na pewno też jest uboższy o coś, co uległo zniszczeniu, bądź przekształceniu zanim się narodziliśmy. Uboższy o rzeczy, jakie mogłyby istnieć, gdybyśmy byli nieco inni. Gdybyśmy w toku dziejów wybrali inną drogę i dzięki temu stworzyli dzieła o wiele wspanialsze, niż te, które znamy. Rzecz w tym, że po prostu o tym nie wiemy, a dzięki temu nam nie żal. Warto nadmienić jeszcze o jednym: wiedząc o czymś wyjątkowym, co już przepadło, zupełnie nieźle sobie z tą świadomością radzimy.

Cudów nie ma

Weźmy taki zestaw 7 cudów świata – akurat antycznego, ale co to szkodzi (wykaz sporządził grecki poeta Antypater z Sydonu). Świątynię Artemidy w Efezie i posąg Zeusa w Olimpii unicestwiły pożary; mauzoleum w Halikarnasie, wiszące ogrody Semiramidy, kolosa Rodyjskiego i latarnię morską na Faros zniszczyły trzęsienia ziemi. Do dziś przetrwała tylko piramida Cheopsa w Gizie; o pozostałych mamy jedynie wzmianki, przekazy, rysunki.

Niby świat jest przez to uboższy, a przecież doskonale układamy sobie życie bez nich. Wielu ludzi nawet nie wie, że kiedyś te wspaniałości istniały, więc w ogóle nie znajduje powodów by żałować, iż nie można ich zobaczyć. Cieszą się tym, co zastali, jako dostępne. I Egipcjanie też się cieszą – tak na marginesie paradoksu: bo najdłużej trzyma się budowla postawiona na piasku, wbrew biblijnej nauce, by budować na skale. Czytaj dalej

Filozoficzna teoria względności

Po niedawnym podwójnym wykładzie o względności w fizyce i filozofii czułem pewien niedosyt. Dwóch prelegentów odnosiło się do pojęcia względności z punktu widzenia własnej profesji. Ogólna i szczególna teoria względności Einsteina zdominowała spotkanie, przykuwając uwagę słuchaczy, a tymczasem w filozofii jakby nic się nie działo – podczas gdy mi jawi się ona tak bogatą w różnorakie podejścia do tych samych zagadnień, a nawet do zagadnienia samego relatywizmu.

Filozofia nie lubi generalizacji. Zatem funkcjonujące w potocznym języku stwierdzenie, że wszystko jest względne, pewnie razi poważnych filozofów. Ja mam ten przywilej, że nie jestem zawodowym filozofem i niektóre reguły mnie nie obligują. Mimo to przyznaję, drażni mnie gdy słyszę: punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. To tak, jakby istnienie relatywizmu miało tłumaczyć a nawet legitymizować wszelką różnorodność, w tym poglądów i osądów. Muszę jednak wyjawić, iż drzemie we mnie pewien dysonans. Z jednej bowiem strony odpowiada mi myśl, że gdy coś jest prawdziwe, to jest takie zawsze. Prawda pozostaje nią bez względu na czas, miejsce, okoliczności, obserwatora, kontekst etc. A jeśli okazuje się inaczej, to oznacza, że nie mam do czynienia z prawdą, lecz z jej pozorem. Z drugiej strony, mój rozum potrafi pogodzić się z istnieniem różnych punktów widzenia na tą samą rzecz. Aczkolwiek częstokroć nie potrafi zaakceptować tego, jak przekłada się to na rzeczywistość (o czym wspomnę na końcu). Czy takie rozdarcie to niekonsekwencja, czy coś dopuszczalnego?

Nie przekonuje mnie przykładowo Protagoras, i to, że człowiek jest miarą wszystkiego. Że prawdziwe jest to, czego dana osoba faktycznie doświadcza, podobnie jak i to, czego doświadcza jej towarzysz, choć tą samą sytuację postrzega inaczej. Dla mnie to nie relatywizm, a subiektywizm. Bo prawda o rzeczywistości jest jedna, a tylko odbiór różny, zależnie od indywidualnych cech percepcji. Kiedy dwie osoby wejdą do jeziora, jedna może powiedzieć, że woda jest ciepła, druga, że jest chłodna i – co ważne – żadna z nich nie skłamie. A przecież prawda o wodzie jest tylko jedna – np. że ma 20 stopni Celsjusza. Reszta jest prawdą o poszczególnych odczuciach tych osób. Czyż nie byłoby lepiej, gdyby jedna z osób powiedziała, że w tej wodzie jest jej w miarę ciepło, a druga, że trochę zimno? Czytaj dalej