Ostatnio mam okazję się przekonać, jak to jest być kobietą. Spokojnie, spokojnie! Żadne narzędzia chirurgiczne nie poszły w ruch i mam nadal do dyspozycji taką samą, nieparzystą liczbę kończyn. Sprawdzam po prostu jak to jest zostawać w domu z dzieckiem. Oto wstępne wnioski.
Na nic usprawiedliwienia w postaci braku instynktów macierzyńskich. Żarty w kąt! Bycie babą to cholernie ciężka robota! Dziecko nie jest czymś, czego się po prostu pilnuje. Pilnować to można auta na parkingu, albo kluczy w torebce (ale zbabiałem, skoro takie przykłady przychodzą mi do głowy. A propos używam torby na ramię po żonie, ale nie zapina się jej na lewą stronę, więc fakt ten nie razi zanadto. Taki to bezmiar upadku). Wracam do rzeczy. Dziecka się nie pilnuje. To jest wojna! Wojna hybrydowa, przeplatana okresami zawieszenia broni, ale w każdym razie wojna. Zasady są proste: daj palec, a zażąda reszty twojego ciała, ustąp pola raz, a już nigdy w tym miejscu się nie okopiesz. Do tej wojny trzeba mieć końskie zdrowie i żelazne nerwy. W tej wojnie jedno jest tylko jasne: rodzic nie ma w niej szans. Obowiązek prowadzenia tej wojny spoczywał przy tym do niedawna niemal wyłącznie na kobietach, co każe mi się zastanowić nad odwiecznym zagadnieniem: Kto ma lepiej, chłop czy baba?
Świadomość twardości kobiecego losu przebijała się tu i ówdzie w tradycji filozoficznej przed XX wiekiem, ale nieśmiało. Wszystko chyba przez to, że kultura Grecji VI, V i IV wieku, czyli ta, która wydała z siebie filozofię, była kulturą wrogą rodzajowi niewieściemu. Kobita w Atenach miała zasadniczo do wyboru dwie ścieżki kariery: albo mogła zostać panią domu, albo mogła zostać panią lekkich obyczajów, przy czym lekkie obyczaje to w tym przypadku wszystkie obyczaje, które wykraczają poza siedzenie w domu (literalnie), rodzenie dzieci i wychodzenie na zakupy. Każda próba przekroczenia tych ograniczeń musiała się skończyć komentarzami w rodzaju “Ta to się puściła (za miasto)”, albo:
“[Patrz na tamtą!] Jak spragniony podróżny otwiera usta i pije każdą wodę, która jest blisko, tak ona siada naprzeciw każdego pala i na strzały otwiera kołczan [Mądrość Syracha, XXVI 12]”
Takie to były twarde czasy dla kobiecego rodu.
Na wszystkie te niedogodności uskarża się Medea w tragedii Eurypidesa, która w taki to zrymowany przez Jana Kasprowicza sposób gorzko komentuje loterię zwaną zamążpójściem:
Z wszystkiego, co oddycha i myśli na świecie,
Najsroższy los się dostał nieszczęsnej kobiecie?
Małżonka trzeba cennym okupywać wianem,
Naszego ciała władcę – złem to niesłychanym,
Lecz gorszym traf: nie wiada, jakim mąż ten będzie,
Szlachetnym czy też podłym, stanąć bowiem w rzędzie
Rozwódek wstyd to wielki, nie można też męża
Odtrącać! A już darmo umysł się wytęża,
Jeżeli w obcym kraju i pod obcym prawem
Z człowiekiem ma się obcym połączyć niebawem.
Mąż zresztą, jeśli mu się żona sprzykrzyła, mógł iść wypłakać się w ramionach piwnych kolegów, albo, w ostateczności, mógł wypuścić się na wojnę, oznajmiając przy tym, że jest to z jego strony wielkie poświęcenie mordować i gwałcić, podczas, gdy żona spokojnie penelopi sobie w domowym zaciszu. Oto jak Medea zaoruje tę ściemę:
Poza tym, gdy mężowi dolega coś w domu,
Uskarżyć się on przecie może lada komu,
Druhowi, z którym wyrósł, a my, złych katuszy
Doznawszy, musim własnej spowiadać się duszy!
A mówią też, iż życie prowadzim bezpieczne
W komnatce, kiedy oni na zatargi wieczne
Wyruszać muszą w pole, gdzie oszczepy warczą!
O głupcy! Trzykroć wolę ja stanąć pod tarczą,
Niż rodzić choć raz jeden!
Pięćset lat po Eurypidesie ciężki los ludzi kucających za potrzebą opisał Lukian w swoim dialogu pt. Sen albo kogut. Rozmowa toczy się tutaj pomiędzy Mikyllosem i jego kogutem, który okazuje się jednym z kolejnych wcieleń Pitagorasa. W swoich wędrówkach dusza Pitagorasa/Koguta zabaletowała też, jak się okazuje, w powabnym ciele kochanki Peryklesa Aspazji. Tu małe wyjaśnienie. Aspazja była określona mianem kochanki, albo nawet hetery (call girl) dlatego, że będąc Milezyjką, związała się z piętnaście lat starszym Peryklesem, który kilka lat wcześniej ustanowił prawo, które zabraniało Ateńczykom żenić się kobietami spoza Attyki. Tak to bywa czasami, że człowiek nagle orientuje się, że jakiś czas temu sam sobie wbił nóż w plecy. Oto jak Mikyllos reaguje na wieść, że jego upierzonemu koledze zerwał gwint twórca Związku Ateńskiego:
Mikyllos: […] A jakeś zrzucił z siebie skórę Pitagorasa, jakąś potem przywdział?
Kogut: Hetery Aspazji z Miletu.
Mikyllos: A to sto pociech! Więc Pitagoras i babą był także? Więc ty, mości kogucie, w swoim czasie i jaja także nosiłeś, i jako Aspazja dzieliłeś łoże z Peryklesem, i w ciążę od niego zachodziłeś, i wełnę prządłeś i tkałeś, i prowadziłeś żywot niewieści w stylu heter?
Kogut: Tak jest. Wszystko to robiłem. Ale nie ja pierwszy; robił tak przede mną Tejrezjasz i syn Elatesa, Kajneus. Więc, jeśli sobie kpiny stroisz ze mnie, to i z nich.
Mikyllos: I jak że? Któreż życie więcej ci do gustu przypadło? Czy jakeś był mężczyzną, czy jakeś był żoną Peryklesa?
Kogut: A to pytanie!! Wiesz, co się stało Tejrezjaszowi za rozwiązanie tego zagadnienia??
Ciekawym czytelnikom wyjaśniam, że Tejrezjasz miał rozstrzygnąć kłótnię domową pomiędzy Herą a Zeusem o to, kto doznaje większej przyjemności podczas stosunku. Potwierdził zdanie Zeusa, że kobity mają lepiej, za co Hera go oślepiła, a Zeus uczynił nieśmiertelnym i dał dar przewidywania przyszłości. Trudno powiedzieć, czy opłaciła mu się szczerość. Wszystko to zresztą kwestia rozważania rzeczy tak niewspółmiernych, jak przyjemności stosunkowe i bóle porodowe, które zresztą są, a przynajmniej w tamtych ciężkich czasach były, powiązane ze sobą związkiem przyczynowo-skutkowym.
Ostatecznie pytanie o to, jakiej płci się lepiej wiedzie rozstrzygnąć trzeba w kategoriach subiektywnego poczucia interesu (lub jego braku). Myślcie o tym co chcecie. Swoje zdanie miał też Mikyllos, który dowiedział się od koguta, że w przyszłym wcieleniu będzie mógł zapoznać się z dolą białogłowy. Jego reakcja daje do myślenia:
Kogut: Muszę ci powiedzieć, Mikyllosie, że niezadługo poznasz, co to bóle porodu, bo i ty będziesz kiedyś kobietą w toku licznych przemian.
Mikyllos: Żebyś zdechł, kogucie!
Ciao!
PS: Po śmierci Aspazji dusza Pitagorasa/Koguta wstąpiła w ciało cynika Kratesa, co świadczy o tym, że wyroki bywają również sprawiedliwe: z kochanki starszego bogatego faceta, stał się nasz kogucik biednym mężem bogatej, pięknej i młodej żony.
Tekst świetny. Kimkolwiek jest autor – ma jaja! 🙂
Czy mężczyzna powinien uskarżać się na ciężki kobiecy los?
Oczywiście, że powinien. Czym los kobiecy cięższy, tym kop w krocze męskie mocniejszy. Na szczęście nie jest to sytuacja uniwersalna. Mężczyzna może uniknąć cierpień i poprosić małżonkę, aby przeniosła się z prasowaniem do łazienki, bo nie może patrzeć, jak ona cierpi.
Lubię się czepiać Slaviusa – współczuję mu ciężkiego losu mężczyzny, ale on jest rozumny i potrafi zadbać o swój interes – dosłownie i w przenośni, za co go niezmiernie lubię. Nie wypada mi używać mocniejszych słów w tak dostojnym gronie. Pozdrawiam serdecznie – Penelopa. Ponieważ to imię mści się na mnie, więc powinnam zmienić na inne pseudo. Pa.