W tym miesiącu filozoficzna kawiarenka podporządkuje się rygorom pandemii. Toteż będzie wyglądała tak, że zainteresowani zaparzą sobie kawę w domu. Postanowiłem jednak coś do tej kawy dodać.
***
Jest niewątpliwie kwestią indywidualną to, na jakie elementy wyglądu w pierwszej kolejności zwraca się uwagę, choćby patrząc na mijanych lub spotykanych ludzi. Ktoś najpierw taksuje wzrokiem całość sylwetki, a potem przygląda się twarzy; ktoś inny najpierw skupia się na ładnych rysach, a potem przygląda reszcie; jeszcze ktoś zwróci uwagę na którąś część ciała, np. zgrabność pośladków, albo szerokość barków, a dopiero potem ich proporcje względem całości. Tak, czy inaczej, dopiero znalezienie u kogoś tego, co nas ujmuje, co niejako opromienia i w połączeniu z resztą olśniewa – jest decydujące w ocenie. Zauważył to w swoim czasie św. Tomasz, stwierdzając: Piękno polega na właściwej proporcji i blasku.
Zasadniczo jednak w kwestii powierzchowności, kiedy mówimy o kimś, że jest piękny, lub szpetny, to odnoszę wrażenie, iż mamy na względzie przede wszystkim twarz. Ona jest niejako wizytówką, podstawowym elementem identyfikacyjnym, a jednocześnie nośnikiem cech, które wpisują się, bądź nie w przyjęte kanony urody. I nawet kiedy znamy kogoś tylko ze słyszenia – dlatego, że poznaliśmy go telefonicznie, albo słuchamy jego głosu w radiu, ewentualnie na nagraniach – to często wyobrażamy sobie jego wygląd; jakby kojarząc z głosem pewien typ człowieka. I raczej słuchając tubalnego, tudzież szorstkiego głosu, nie mamy przed oczami drobniutkiej sylwetki o dziecięcych rysach twarzy. A wysoki, piskliwy głosik nie pasuje nam do grubo ciosanego draba. I nasze postrzeganie osób, w tym dopisywanie im pewnych cech charakteru, jest jakoś powiązane z wyrazem twarzy, jej mimiką, a nawet stopniem zadbania.
Niestety, oceniamy ludzi po wyglądzie. Co więcej, wydaje mi się, iż czasami, kiedy ktoś ma piękną twarz, to ludzie są w stanie przymknąć oko na pewne mankamenty reszty jego ciała. Rzadziej chyba gotowi są uznać osobę za atrakcyjną, gdy ma wyjątkowo zgrabne ciało, ale przy tym brzydkie rysy twarzy. Czemu o tym wspominam? Otóż, okoliczności epidemii sprawiły, iż niemal wszyscy noszą maseczki. Zatem na mieście można spotkać więcej potencjalnie pięknych ludzi. I tym samym potencjalnie lepszych. Gdyż komuś o miłej dla oka aparycji, na ogół przypisujemy dobre cechy charakteru. Nierzadko bezpodstawnie.
***
Kogoś o przyjemnym wyglądzie chętniej się przytula, obdarza upominkami, wspiera pomocą, odwiedza, wspomina… Tak, jak wolimy otaczać się pięknymi przedmiotami i dziełami sztuki, przebywać we wspaniałych miejscach, z widokiem na cudny krajobraz, tak samo wolimy obcować z kimś młodym, gładkim, proporcjonalnym, harmonijnym i symetrycznym. Kiedy David Hume pisał: Piękno rzeczy istnieje jedynie w umyśle tego, kto rzeczy te ogląda – miał zapewne na myśli, iż o naszych gustach decydują zakodowane wyobrażenia. Ale gdzie jest ich źródło? Według mnie, upodobania estetyczne i pragnienie piękna mamy niejako wdrukowane przez naturę. Pod kształtny, proporcjonalny wygląd, podstawiamy domyślnie zdrowie, siłę, wigor, sprawność czyli w praktyce… atrakcyjne geny. I ku takim osobnikom lgniemy. Skoro to w naszej naturze leży, by darzyć specjalnymi względami tych ładniejszych, traktując po macoszemu brzydszych, to i niesprawiedliwość mamy w naturze.
Fakt, że krzywdzi się osoby bez atrakcyjnej prezencji, to poniekąd wina ewolucji i prawa doboru naturalnego. Czy nas to tłumaczy? Do pewnego stopnia tak. Czy usprawiedliwia? Nie bardzo. Mamy przecież rozum i rozsądek nakazuje równo traktować wszystkich, nie sądzić po pozorach, nie kłaniać się stereotypom. Mimo jednak dość zgodnego powtarzania, że książek nie ocenia się po okładce, nadal robimy wiele, aby już okładka pociągała czytelników. Może robimy to nieświadomie, może intuicyjnie, a może jednak z premedytacją, niemniej chcemy podobać się innym. Częstokroć nie wystarcza nam sama akceptacja otoczenia, lecz zależy nam na poczuciu wyjątkowości. Arystoteles nauczał, że Pięknem jest to, co samo przez się jest godne wyboru. I ludzie pragną być godni wyboru. Dostrzegają, iż piękno jest wybierane częściej. Szkoda, iż przeważnie to zewnętrzne.
***
Zadziwiająca jest konstrukcja człowieka. W momentach głębszego namysłu potrafi on w miarę właściwie ocenić, co jest dobre i sprawiedliwe – a przynajmniej co takim nie jest. Z kolei w życiu codziennym i tak posługuje się inną miarą i lekceważy ustalone wcześniej kryteria. Powszechnie wiadomym jest (piszę więc o truizmie, tfu!) że ludziom atrakcyjnym fizycznie łatwiej osiągać w życiu sukcesy. Nie wnikam, czy summa summarum czują się z tym szczęśliwsi. W każdym razie trudno zobaczyć w telewizji nieładną prowadzącą. Trudno brzydkiemu mężczyźnie znaleźć pracę przedstawiciela handlowego. Nie ma modelek, ani stewardes o nieciekawej fizjonomii, mało jest tzw. aktorek charakterystycznych, sekretarek z okropną aparycją, odpychających sprzedawczyń, kelnerek itp.
Nie twierdzę, że wszystkie piękne kobiety i przystojni mężczyźni zdobyli posadę nie mając kwalifikacji. Jednak podczas rozmów kwalifikacyjnych ludzie urodziwi bywają faworyzowani. Mając dwie równie zdolne osoby, kto chciałby pracować ze szpetną i codziennie ją oglądać. Brzmi cynicznie? Być może. Ale tak się zdarza. Czy jest to niesprawiedliwe? Oczywiście. Toteż można powiedzieć, że piękno sprzyja niesprawiedliwości.
***
Nie spotkamy się osobiście, lecz z radością wdamy się w dyskusję w komentarzach. A może z kimś innym zechcesz o tym porozmawiać, posłuchać jego opinii, pomyśleć, pamiętając o przestrodze ukrytej w słowach Arystotelesa: Prawdziwą sprawiedliwością jest przeżyć to, co się uczyniło innym.