Motto:
Pewność, że trzyma wreszcie w ręku Jana Valjean, wydobyła na jego twarz wszystko, co miał w duszy. Poruszone głębie wypłynęły na powierzchnię. […] Radość Javerta biła z jego władczej postawy. Na niskim czole malowała się brzydota takiego triumfu. Była w tym cała skala ohydy, jaką ma do dyspozycji twarz zadowolona.
Victor Hugo, Nędznicy
Pedofilia jest zbrodnią odrażającą, niewybaczalną i nieprzedawniającą się. Po takim wstępie czytelnik może spodziewać się już tylko jednego: niepokojącego “ale…”
Co stoi za dzisiejszym naszym, waszym i moim, świętym oburzeniem? Czym w ogóle jest owo “święte oburzenie”? Jakie są jego źródła?
Żeby to zrozumieć, trzeba zastanowić się nad sposobem, w jaki nasz umysł radzi sobie z winą. Już Epiktet wiedział, że nikt nie chce być zły. Ludzie robią różne rzeczy, ale żadnej z tych rzeczy nie byliby gotowi uznać za zło, a w szczególności za zło w czystej postaci. Bywają zła konieczne, na które człowiek rozsądny musi przystać. Bywają nawet takie, których sam musi dokonać, bo ratują one wspólnotę, do której należy. Wszystkie te postępki łamiące odwieczne przykazania moralne, takie jak nie zabijaj, albo nie kradnij, są jednak przy pewnym rozumieniu dobre. Uświęcają je dobre intencje, którymi nieodpowiedzialni moraliści chcieliby wybrukować piekło. Pedofilia jest inna. To grzech, który nie może być niczym usprawiedliwiony. Ani winami ofiar, ani żadnym wyższym dobrem. Majciarz krzywdzi niewinne ofiary dla własnej przyjemności. Zgroza jest tutaj zrozumiała. No i gdzie ja tutaj wcisnę to moje “ale”?
Ale, czy pedofilia nie jest tylko wyolbrzymionym do monstrualnych rozmiarów grzechem naszym codziennym? Czy wszyscy jak tu przed komputerami siedzimy, albo przed komórkami się pochylamy, nie robimy na mniejszą skalę tego samego. Modelem życia współczesnego jest nierozumna troska o własne przyjemności, bez żadnego uważania no to, co dobre albo uczciwe. Życie mieszkańca dzisiejszego opływającego w tłuszcz mieszkańca Zachodu jest przecież niczym innym jak ciągłą pogonią za pozbawioną moralnego, a nawet praktycznego sensu przyjemnością. Wszyscyśmy zbłądzili i nie ma wśród nas sprawiedliwego, nie ma ani jednego. No, ale nie krzywdzimy, powiecie. Nie gwałcimy przedszkolaków, nie zabijamy zerówkowiczów, nie uwodzimy nieletnich. A jednak? Czy wydobywany w Kongo koltan, bez którego nie mielibyśmy dostępu do Facebooka i Instagrama wydobywają roboty? Czy chińskie fabryki z rozwieszonymi siatkami wokół mającymi zapobiegać samobójstwom pracowników produkujących IPhony to wymysł wyobraźni? Wszystko to chyba niestety prawda. Bolesna prawda. Nie dla nas bolesna, rzecz jasna. My cierpimy już głównie z przejedzenia i przebodźcowania, które sami sobie fundujemy. I dlatego potrzebujemy winnych ofiar. Niech będą jak najgorsi - źli na miarę naszego zepsucia. Niech spadną na nich wszystkie plagi egipskie. Byleśmy tylko mogli w spokoju spocząć przed telewizorami zbudowanymi przez nieletnich niewolników. Byleśmy tylko mogli nadal spoczywać w naszym niezasłużonym świętym spokoju. Wiemy o tym od dawna:
Zbrodniarz ma do odegrania pewną rolę społeczną […] toteż zawsze nadaje się mu godność w akcie swego rodzaju rytualnego uznania jego zasługi; a zatem najpierw odbywa się długi przewód sądowy z sędziami w perukach i togach, następnie procesjonalnie prowadzi się go pod gilotynę czy na szubienicę, z biciem werbli, w szpalerze żołnierzy i wśród gawiedzi, po czym zostaje zabity.
Najlepiej pasują do tej roli księża. Oni są dla nas ważni. Budzą respekt, który możemy zdeptać. Ksiądz, który idzie na dno, jest odpowiednią ofiarą dla bogów i przebłaganiem za grzechy nasze i całego świata. Możemy w końcu poczuć się czyści. My przynajmniej nie gwałcimy dzieci — niech więc pomsta spadnie innych.
Pomsta za grzechy nie może się jedna zadowolić byle kim. Ten, który zostanie pożarty, musi coś znaczyć. Księża się do tego celu szczególnie dobrze nadają. Politycy też byliby dobrzy, ale oni są za silni — nie damy rady ich wprowadzić na stosy ofiarnicze. Celebryci jak Polański?— oni też byliby dobrymi ofiarami. Całopalenie z mieszkańców światów stworzonych przez Super Ekspresy i Pudelki dałyby pewien umiarkowany rytualny efekt. Tylko że w odniesieniu do polityków i celebrytów nie mamy złudzeń (tak potrzebnych nam w tej robocie) co do ich poziomu moralnego. Oni nic nie znaczą na wadze moralnej.
Co innego księża. Każdy ich grzech woła o pomstę do nieba i możemy wykarmić własną małość moralną słusznym (oczywiście, że słusznym!) oburzeniem w obliczu ich zbrodni. Oni głoszą prawdy moralne, oni są odpowiedzialni, oni mieli być lekarzami dusz i zawiedli. Wspólnota teraz może się oczyścić. Trucizna wołającego o pomstę do nieba grzechu jest jedyną, jaka może nam pomóc. Minęły już czasy, gdy wystarczyło oburzać się na łapówkarzy i cudzołożników. To za małe grzechy jak na nasze potrzeby. Teraz musimy robić sobie moralną lewatywę, potępiając publicznie gwałcicieli dzieci. To wiele o nas mówi. Jesteśmy tak zepsuci, że uleczyć mogą nas już tylko najsilniejsze leki, takie, które gdybyśmy ich przyjęli nieco więcej, mogłyby nas zabić. Niech zatem grzeszą ci, którzy powinni być święci. Niech zakonnicy gwałcą noworodki, niech papieże pławią się rozkoszach. Za nasze grzechy muszą umierać bogowie:
[…] na Wschodzie często praktykuje się ów mądry zwyczaj polegający na tym, że mordercę czyni się przedstawicielem boga składanego w ofierze, tak jak czyniono to na przykład w Meksyku; jego ciało otwierano, wyjmowano bijące jeszcze serce, uważano go za boga, który brał na siebie grzechy całej społeczności.
To jest odpowiedź na nasze wątpliwości! Żebyśmy się mogli oczyścić, musimy uśmiercić Boga. Z braku laku, nasz głód ofiarniczy będą musieli zaspokoić jego przedstawiciele. To nam pozwoli wrócić do codzienności i świętego spokoju. Przynajmniej na jakiś czas… Aż do momentu, w którym znowu będziemy potrzebowali rytualnej projekcji winy i znowu zaczniemy szukać winnych naszych grzechów.
Film Sekielskich obejrzało już pewnie z piętnaście milionów widzów. Piętnaście milionów ludzi znalazło przyjemność, a może nawet radość w oglądaniu cudzego upadku. Radość, o której pisał Hugo, że jest najbardziej przerażającym z ludzkich uczuć. Tak czy owak, piętnaście milionów ludzi mogło tymczasem zapomnieć o swoich grzechach. Brawo my…
Dobrze, że są jeszcze tacy zbrodniarze, bo inaczej musielibyśmy zabrać się za niewinnych. Myślę, że i do tego przyjdzie.
Cześć!
Czy powinniśmy chronić kościół i Boga przed klerem ?
Pedofilia, hebefilia i pederastia w Kościele Katolickim w Polsce ma wiele przyczyn i wiele ocen.
Oceny są różne tak jak różni są ludzie oraz ich poglądy.
Interesujące są przyczyny zjawiska pedofilii i hebefilii w KK, biorąc pod uwagę, że ksiądz wierzący w Boga jest bogobojny, czyli tak silnie boi się piekła (boskiej kary za grzechy) jak silna jest jego wiara w Boga. Skąd zatem niosący światło moralności i miłości Bożej ksiądz ulega tak łatwo bezbożnym zachowaniom, zgodnie z powiedzeniem: „Hulaj duszo piekła nie ma”.
Jeżeli przyjąć, że księża polscy będący pedofilami lub hebefilami (preferencje dorosłych do kontaktów z osobami we wczesnym okresie dojrzewania (11-14 lat)) są osobami w 100% wierzącymi w Boga to zadziwiający jest fakt potęgi pragnienia grzechu współżycia z dzieckiem.
Pragnienie to wynika w dużej mierze z poczucia bezkarności. Czym bardziej ofiara pedofilii czy hebefilii jest zależna od duchownego (ufna i nieletnia) tym bardziej duchowny czuje się bezpieczny i tym chętniej zażywa seksualnych rozkoszy jakby już był w niebie. Bezkarność polskich duchownych wiąże się niestety z bardzo silną pozycją KK w Polsce. KK w Polsce jest jakby poza prawem a jednocześnie steruje polityką państwa, wpływając na treść naszego prawa.
Wyobraźmy sobie, jako osoby wierzące w istnienie Boga, taką oto sytuację:
Wszechmogący, Potężny Nieskończenie Bóg jest świadkiem jak jego ziemscy przedstawiciele profanują ustanowione przez Niego Prawa Boskie i Naturalne. Co zamierza uczynić Nasz Wszechpotężny Bóg, wobec upadłych pasterzy – wybranych przecież spośród najdoskonalszych duchowo śmiertelników? Czy zastosuje rozwiązania starotestamentowe? Czy raczej nie odezwie się w żaden sposób, ponieważ Boga jest w naszym świecie tyle ile go w sobie akceptujemy. Stąd KK staje się eldorado dla zagubionych owiec udających pasterzy.
Społeczne potępienie zboczonych księży może być efektem presji moralnej nakładanej przez bogobojne środowiska katolickie na coraz bardziej świeckie społeczeństwo – w 92 % związane z KK. Przeciętny Polak nie lubi moralizatorów zaglądających pod kołdrę. Bezdzietni oraz nieprzestrzegający celibatu(?) księża prześladują bezdzietne małżeństwa, lub związki bez ślubu.
Jednocześnie księża mają niezwykłą władzę pozwalającą manipulować społecznością wiernych. Księża niejednokrotnie dokonują subiektywnej oceny wiernych bez oparcia na czytelnych wspólnotowych zasadach. To rodzi silne frustracje, które szukają ujścia w agresji wobec przewrotnych i niemoralnych duchownych, będących stałym elementem KK.
Niektórzy się złoszczą – dlaczego czepiamy się księży a nie innych grup społecznych. Przecież dokoła słyszy się o molestowaniu w różnych środowiskach. Pewno nie rozumieją, że duchowni powinni dawać wsparcie duchowe a nie podcinać skrzydła już na starcie najsłabszym, nie potrafiącym się obronić. Tu można dostrzec największy ciężar gatunkowy przestępstwa wobec dziecka. Chociaż twierdzę, że każdy, kto czyni to zło, jest dla mnie winny na równi.
W dziecku rodzi się brak zaufania do dorosłych, nie potrafi w dorosłym życiu stworzyć poprawnych relacji w związku, o ile do takiego dochodzi. Poprzez nasz krzyk dotyczący krzywdzenia dzieci wśród kleru dajemy znak, że dziecko nie powinno być przedmiotem w żadnej dziedzinie życia, a przestępcy, kim by nie byli, nie mogą być więźniami schematu: ofiara jest słaba, więc możemy nad nią panować i ją wykorzystać, niejednokrotnie za przyzwoleniem osób trzecich, np. rodziców, pośredników it.p. A więc bądźmy czujni i reagujmy na zło, bo o to w tym wszystkim chodzi.
Pozdrawiam pogadalników.
Bójcie się Boga, bezbożnicy!
Radzę pociągnąć odpowiedzialnych do odpowiedzialności