Archiwa tagu: Rene Descartes

Pokój gościnny: Bohaterskim obrońcom Ukrainy

Stworzyliśmy przestrzeń do wypowiedzi refleksyjno-filozoficznej dla osób spoza załogi naszej internetowej strony. W przestrzeni tej, zwanej właśnie pokojem gościnnym, znajdą miejsce pomyślenia warte ugoszczenia.


Kłaniam się.

Przede wszystkim kłaniam się bohaterskim obrońcom Ukrainy, tym, którzy udzielają im pomocy i tym, którzy biorą ukraińskich uchodźców pod swój dach. Inter arma musae silent. Nie wyobrażam sobie, że można obecnie zajmować się innym tematem niż wojna ruskich barbarzyńców z europejską kulturą i cywilizacją. Od początku wojny cały mój potencjał duchowy i intelektualny podporządkowałem zwracaniu uwagi na zaistniałe zagrożenie, odpieraniu ataków propagandy agresora i wspieraniu tych, których ta agresja najbardziej dotknęła. Jeżeli teraz mogę zająć się jakimś tematem, to tylko takim, który odnosi się do wielkości ducha ludzkiego i szukania sensu przez poświęcanie się czemuś wartościowemu.

Augustyn pisał “De civitate Dei” w murach oblężonej przez Gotów Tagasty, Descartes swoje dzieła w czasie Wojny Trzydziestoletniej, Hegel “Fenomenologię ducha”, słysząc huk armat bitwy pod Jeną, Franz Rosenzweig swoją “Gwiazdę odkupienia” w okopach na Bałkanach, w czasie I wojny, Ingarden “Spór o istnienie świata” w ukryciu w Pieskowej Skale w czasie niemieckiej okupacji. To nie była forma ucieczki od rzeczywistości, ale próba odpowiedzi na pytanie, jak dalece zagrożone są wartości duchowe człowieka i jak stawić czoła temu zagrożeniu.

Zło potrafi wzbudzać dobro w postaci poświęcenia, solidarności, jedności, ale my nie potrzebujemy zła, aby się przekonać, czym jest życie w prawdzie, powadze, przyjaźni, oddaniu.

Karol Michalski

Po co nam koszmary

Po co człowiekowi koszmary? Człowiek źle reaguje na niewłaściwie przespaną noc. Złe sny zaburzają spokój, odbijają się na psychice, mają negatywny wpływ na funkcjonowanie organizmu za dnia. Dlaczego więc mózg generuje straszne obrazy, skoro w ten sposób szkodzi swemu właścicielowi, a w sumie i samemu sobie?

| Goya. Gdy rozum śpi budzą się demony.

Kto sypia regularnie, ten codziennie umiera. Skąd ta konstatacja? Stare przysłowie Pigmejów mówi: Spać czy umrzeć – to jedno i to samo. A jednak, mimo, że ludzie boją się śmierci, to zasypiania już nie tak bardzo. No, są sytuacje wyjątkowe, kiedy podejrzewają, iż podczas snu, gdy są bezbronni, spotka ich coś złego – ze strony pozostawionej poza świadomością rzeczywistości, bądź… w samym śnie, mrocznym, koszmarnym, gęstym, obezwładniającym. Wszak: Człowiek śpiący to człowiek zniewolony – co zauważył Dannie Abse. Nie mamy władzy nad sobą we śnie, ani wpływu na wydarzenia, które śnimy; zostajemy uwikłani w przeżywaną historię, skazani na bezwolny udział w sennych fantazjach. I trudno wyjaśnić, kto pisze ich scenariusz.

A propos scenariuszy, zwłaszcza dramatycznych; pod koniec pierwszego aktu Hamlet przymusza Marcellusa i Horacego do przysięgi. Mają zachować w tajemnicy, że nocą ukazywała im się zjawa zmarłego króla. Do przysięgi nawołuje ich również sam duch głosem spod ziemi. Horacy stwierdza, iż to są rzeczy niepojęte. Shakespeare zaś młodemu Hamletowi wkłada w usta słowa, które (w nieznacznie zmienionym brzmieniu) trafiły do powszechnego obiegu i co rusz pojawiają się w roli komentarza do czyjegoś zadziwienia:

Więcej jest rzeczy na ziemi i w niebie,
Niż się ich śniło waszym filozofom.

Jak widzimy, orzekł, jakoby filozofowie nie tylko w obszarze świadomych dociekań, ale nawet w onirycznej sferze nie byli zdolni ogarnąć wszystkiego, co ludzi otacza. Jednakowoż, mimo przytyku do myślicieli, w gruncie rzeczy ich komplementował. Uznał za ostatnią instancję, na którą można jeszcze liczyć w rozstrzygnięciu trudnych zagadnień. I najwidoczniej zakładał, że treść ich marzeń sennych jest bogatsza, niż przeciętnego śpiocha. A jeśli filozofy nawet we śnie czemuś nie podołają, to już nikt nie da rady. Swoją drogą ciekawe, o czym śnili niegdysiejsi a o czym śnią obecni filozofowie. Czy mają zarozumiałe koszmary np. o podawanej im cykucie? Czytaj dalej

Wczoraj gadaliśmy o Parmenidesie!

Wczoraj w Pogadalni Janusz rozpoczął od wspomnień o szalonym koledze. Zauważył że, pamiętamy najlepiej właśnie tych gwałtowników, nie miłych i spokojnych, co to gałązki nie złamią nadłamanej…

Ja na to, że pamiętamy te chwile, w których nasza świadomość nie była uśpiona, w których albo coś w naszym wnętrzu albo coś poza nami rozbudziło nas, wybiło z monotonii i ożywiło naszą percepcję. Martinus podał przykład osób z „fotograficzną” pamięcią. Zauważył, że w starożytności odtwarzanie słowo w słowo zapamiętanej przemowy było czymś naturalnym. Zauważyliśmy, że człowiek współczesny posiada tyle pomocników pamięci i takie małe zainteresowanie napływającymi do niego informacjami, że w zasadzie coraz słabiej zapamiętuje. I tu zaproponowałem przyjrzenie się Parmenidesowi, a w szczególności jego słynnej frazie:

„tym samym jest myśleć i być” (to gar auto noein estin, te kai einai).

Myślimy często, że postęp w filozofii jest podobny do postępu w nauce. Kolejne teorie coraz doskonalej opisują rzeczywistość. Heraklit i Parmenides to wedle tego sposobu myślenia tacy zwolennicy teorii flogistonu, a Kartezjusz i Kant, nie mówiąc o Wittgensteinie, już wiedzą, że spalanie to żadna tam ucieczka flogistonu, lecz gwałtowny proces utleniania i na tej bazie budują swe nowoczesne teorie. Nie do końca. Postęp w filozofii dotyczy być może sposobów wyrazu, form argumentacji ale to, co filozofię odróżnia od nauki i wg mnie stanowi jej istotę tj. osobiste rozumienie świata, związek tego co mówi z życiem samego filozofa jest u starożytnych na takim poziomie, że możemy śmiało mówić o degeneracji filozofii w dziejach, a nie jej postępie.

Czytaj dalej