Archiwum autora: Martinus

Na święta dość umiarkowanie

Dante, wędrując przez czeluście piekieł, w pewnym momencie trafił na taki obraz:

Widziałem inne męki i męczonych.
Był to krąg trzeci, krąg deszczów ulewnych,
Deszcz jak z upustów spadał otworzonych
Ciężki i chłodny; śnieg zmieszany z gradem

W ciemnym powietrzu szumiał wodospadem,
Ziemia deszcz chłonąc, oddychała czadem.
Cerber tam szczekał swą paszczą troistą
Na duchy, które w ziemię ugrzęzły bagnistą,

A oczy jego świeciły czerwono;
Wełna nań czarna, sam szerokobrzuchy,
Łapy niejedną uzbrojone szponą,
Nimi darł w pasy potępione duchy.

Jak psy pod deszczem potępieńcy wyją,
Zmokłą za siebie obracając szyją,
Kręcą się ciągle w tę i ową stronę,
Tworząc nawzajem z swych boków zasłonę.

Alfonso d’Aragona tak przedstawił trzeci krąg piekielny

             Wszystko to miało miejsce w trzecim kręgu piekła. Spotkany tam niejaki Ciacco (po naszemu Wieprzek) tak tłumaczył Dantemu powód swojej w tym miejscu obecności:

Za chuć obżarstwa niską i nikczemną,
Jak widzisz, leje wieczny deszcz nade mną.
Tu ja niejeden, wszystkie cierpią dusze
Za grzech ten samy też same katusze.

Czytaj dalej

Coffeelosophy XXII, czyli ile znaczy zwycięstwo moralne

Znowu zbliża się spotkanie w formule filozoficznej kawiarenki; jak to zwykle w pierwszy poniedziałek miesiąca. Pozwolę sobie zdradzić, czym zajmiemy szare komórki.

Jeśli ktoś poświęci się dla szczytnego celu, w imię wielkich wartości, ale jednakowoż w niczym nie pomoże, niczego nie wskóra, nie zmieni… Czy to ma sens? A z drugiej strony, czy brak spodziewanych, bądź oczekiwanych efektów tego sensu pozbawia? Czy sam akt, samo działanie posiada sens i wartość, zanim jeszcze przyniesie efekty?

„Oblężenie Sparty” prowadzone przez króla Pyrrusa. Odmalował, jak umiał: Baptiste Topino-Lebrun

Motyw a czyn

Nie jest specyfiką dzisiejszych czasów, że ludzi zwykło się oceniać przez pryzmat wartości ich czynów. Jeśli czyn jest chwalebny, to i człowiek zyskuje uznanie. I na odwrót. Jednak nieraz odnoszę wrażenie, iż mówiąc o ocenie czynu, częściej myśli się o skutkach. Nie ładnie jest kraść, bez względu na to, czy kradzież się uda. Ale nie tyle sama czynność jest karygodna, choć też, ile to, do czego prowadzi – czyli pozbawienie kogoś jego własności. Ładnie jest działać charytatywnie, ale przy ocenie istotniejszy jest fakt udzielenia konkretnej pomocy, niż to, jakie wiodły ku temu wysiłki (chociaż te również się docenia). Jeśli ktoś pojedzie kopać studnie do Afryki i wykona sto odwiertów, ale w żadnym nie będzie wody, to nie dostanie nagrody za sam trud. Nagrodzone za to będą wysiłki kogoś, kto wykopie pięć studni, ale z powodzeniem. Co ciekawe, nierzadko na drugi plan schodzą intencje dobroczyńcy, jego prawdziwe myśli i faktyczne podejście do tego, czego dokonał. Czy zrobił to z altruizmu, czy też dla poklasku, ma tu mniejsze znaczenie wobec rzeczywistego wparcia potrzebujących. Czytaj dalej

Coffeelosophy XXI – czyli życie bezwartościowe

W pierwszy poniedziałek miesiąca tradycyjnie spotykamy się w formule filozoficznej kawiarenki. Tako będzie i tym razem.

Jedni powiedzą, iż życie posiada wartość (i nawet jakoś to dookreślą, że wielką, nadrzędną, najwyższą, lub… nieokreśloną). Drudzy stwierdzą, że życie samo w sobie jest wartością (wielką, nadrzędną, najwyższą, lub… nieokreśloną). Na początek przyjmijmy z tych dwóch, owo pierwsze stanowisko.

I zapytajmy o wartość życia.

Czy jest ono bezcenne? Nieczęsto się o tym mówi, ale większość państw w swoich kalkulacjach wycenia ludzkie życie, z powodów czysto ekonomicznych, dla racjonalnego planowania polityki, m.in. zdrowotnej. Życie Amerykanina ekonomiści wycenili na ok. 7 mln dolarów. Z kolei życie Polaka według ZUS warte jest ok. 70 tys. zł. Inna jest wartość dla osób w wieku przedprodukcyjnym, inna dla tych w wieku produkcyjnym (i reprodukcyjnym), a jeszcze inna dla tych w wieku poprodukcyjnym. Inna dla żołnierza, inna dla więźnia, inna dla ludzi zdrowych, inna dla inwalidów. Koszt leczenia, opieki nad nieuleczalnymi, czy opłacalność ratowania życia znajduje odzwierciedlenie w budżecie NFZ. Poza tym towarzystwa ubezpieczeniowe również mają swoje tabelki i każdy uszczerbek na zdrowiu, każdy narząd i kosteczkę potrafią procentowo przeliczyć na złotówki. Na świecie większość ubezpieczalni szacuje, iż jeden rok dobrej jakości życia jest wart 50 tys. dolarów. Czytaj dalej

Coffeelosophy XX – czyli człowiek i czas

Przysłowie chińskie mówi: Najwięcej czasu ma człowiek, który niczego na później nie odkłada. Tymczasem już na samym początku roku zaczynamy od odłożenia na później naszej Pogadalni. Nie chcąc, by w tym miesiącu przepadło spotkanie w formule filozoficznej kawiarenki, odbędziemy je nie w pierwszy a w drugi poniedziałek miesiąca, czyli 8 stycznia. Zobaczymy się w tym samym, co zwykle miejscu – mianowicie w kawiarni Pozytywka.

Właśnie – rozpoczął się nowy rok kalendarzowy (w naszym obszarze kulturowo-religijnym). Czy jest to jakaś magiczna granica? Przecież jest po prostu niedziela, a po niej poniedziałek; niby nic niezwykłego, lecz i tak hucznie świętujemy wymianę kalendarzy. Człowiek lubi kreować cezury, dzielić czas na jakieś sensowne fragmenty, lubi okrągłe rocznice, jubileusze, progi, etapy, ery, epoki, eony… Dzięki temu wydaje mu się, że kontroluje czas, a przecież ledwie kontroluje jego odmierzanie.

W dodatku wielu z nas ma obsesję na tym punkcie i próbuje czas zatrzymać, lub ukryć jego upływ. A przecież czas jest darem, jaki otrzymujemy i winniśmy zeń roztropnie korzystać. Wszakże: Każda chwila, która mogłaby być wykorzystana lepiej, jest stracona – jak to orzekł  Jean-Jacques Rousseau. A z upływu lat można się cieszyć. Im kto jest starszy, tym większe może czuć zadowolenie, że aż tyle zdołał przeżyć (co nie wszystkim było dane). Obyśmy więc mogli cieszyć się długim życiem, nie skarżąc na to, że jakkolwiek długo by nie trwało, to i tak jest za krótkie, aby nacieszyć się poznawaniem świata, na który trafiliśmy. Wspomnijmy słowa Seneki Młodszego: Nie otrzymujemy krótkiego życia, lecz je takim czynimy. Nie brakuje nam czasu, lecz trwonimy go. Czytaj dalej

Z okazji świąt: o niedoskonałej moralności

Na tym świecie nie ma nic doskonałego. Prosta konstatacja. Warto w tym kontekście zapytać, co z etyką, co z moralnością? Obie są wytworem człowieka, efektem jego pogłębionego namysłu. Skoro jednak myślenie ludzkie nie jest perfekcyjne, to i one takie być nie mogą. Uzmysłowienie sobie tego grozi brakiem ich poszanowania. Często więc zastanawiano się, co zrobić, ażeby były respektowane przez ogół, w tym przez osoby świadome ludzkiej ułomności?

Jednym ze sposobów, aby je usankcjonować, niejednokrotnie bywało zapewnianie, że ich autorem nie jest człowiek, proch marny, lecz sam Absolut. Taki proces uwierzytelnienia sprawdzał się wśród wiernych i wierzących, dla których prawdy objawione są pewnikiem. Co jednak, gdy na fundamencie moralnym pojawi się skaza, gdy ktoś bystry dostrzeże błąd, albo nielogiczność? Wówczas przychodzi konsternacja i pytanie: czy Absolut mógł stać za błędną regułą. Czytaj dalej

Coffeelosophy XIX – czyli medytacja nie dla każdego

Pogadalnia Filozoficzna – w zgodzie z ideą wyjścia do ludzi – znowu zaprasza na spotkanie w formule filozoficznej kawiarenki. Jak w (niemal) każdy pierwszy poniedziałek miesiąca.

Medytacja przynosi korzyści. Fakt! W zasadzie każda: zarówno ta oparta na koncentracji lub uważności, na powtarzaniu mantr, lub wizualizacji, ta skupiona na pozycjach ciała, czy nawet ta ruchowa. Nie ważne czy będzie to zen, Anapana, albo inna buddyjska, czy też joga, coś z taoizmu, albo konfucjanizmu, tudzież medytacja rodem z islamu, bądź bliższa nam chrześcijańska. Po prostu każda – każda niesie pożytek. Ale, czy każdemu?

medytacja

Wśród podstawowych skutków medytowania wymienia się: obniżenie ciśnienia krwi, spowolnienie tętna, wyższy poziom dopaminy w mózgu, pozytywną zmianę częstotliwości fal mózgowych, zwiększenie koncentracji substancji szarej w mózgu (odpowiedzialnej za uczenie się, pamięć, emocje, świadomość), powstanie nowych fałd w korze mózgowej, obniżenie poziomu kortyzolu (hormon stresu) a podniesienie oporu elektrycznego skóry (co ma związek ze stanem głębokiego relaksu), zwiększenie odporności organizmu, poprawę metabolizmu, łatwiejsze znoszenie bólu…

Dodatkowo medytowanie zwiększa IQ, kreatywność i koncentrację, wprowadza poczucie harmonii umysłu, poprawia nastrój, ma pozytywny wpływ na seksualność, wzmacnia pewność siebie, empatię i cierpliwość, obniża poziom lęków i pomaga w bezsenności. Jak widać, generalnie polepsza jakość życia – głównie pod względem zdrowotnym (tak w obszarze zdrowia fizycznego, jak psychicznego). Czytaj dalej

Coffeelosophy XVIII – czyli przekleństwo erotyzmu

Pierwszy poniedziałek miesiąca to w naszej tradycji spotkanie w formule filozoficznej kawiarenki. Nie inaczej będzie i tym razem.

Temat erotyzmu jest nie tyle kontrowersyjny, co – dla niektórych – krępujący. Czy jednak powinniśmy się wstydzić czegoś, dzięki czemu znaleźliśmy się na świecie? Czy jest powód, by do sfery tabu wpychać zagadnienia, które w tak przemożny sposób nas otaczają?

Na pewnym etapie rozwoju, a więc prawdopodobnie w związku z rozkwitem kultury, człowiek nabawił się czegoś takiego, jak wstydliwość cielesności (oraz jej gorszej odmiany tj. pruderii). Żydzi odmalowali ten moment w scenie z raju, kiedy to prarodzice zgrzeszywszy, ukrywają się w zaroślach, gdyż spostrzegli, iż są nadzy. Zdawać by się mogło, że nagość jest czymś złym – mimo, iż jest czymś najbardziej naturalnym; jest naszym najpierwotniejszym stanem. Zarówno w wymiarze historycznym (a właściwie prehistorycznym), jak i współczesnym. Przed tysiącami lat człek biegał, jak go Pan Bóg stworzył, czyli jak małpa i inne stworzenia boskie – a zaczął się odziewać nie ze wstydu, lub dla strojności, lecz przez chłód panujący na nowo zasiedlanych terenach. A w wymiarze współczesnym… no, cóż – przecież wszyscy rodzimy się nadzy i nikogo to nie peszy. Będąc dziećmi bez zmieszania biegaliśmy na golasa. Dopiero napomnienia dorosłych zaszczepiły w nas zakłopotanie golizną (własną i cudzą). Czytaj dalej

Coachingu filozoficzny, jak się masz?

Poniżej prezentujemy tekst ze strony natemat.pl traktujący o idei coachingu filozoficznego i jego raczkowaniu w Polsce. Mam nadzieję, że autorzy nie będą tej popularyzacji mieć nam za złe. Na końcu podajemy link do strony z tekstem.

Spotkanie z filozofem. Brzmi jak rozrywka dla elit, ale pomaga odpowiedzieć na pytanie „Jak żyć”

Platon i Sokrates – dwóch wybitnych filozofów okresu starożytności

Sokrates i Platon

– Znajomy zaprosił na spotkanie grupę swoich przyjaciół – opowiada mój rozmówca, warszawski przedsiębiorca. – Zaprosił też filozofa, bardzo znanego polskiego profesora. Ten przez ponad godzinę snuł rozważania na różne tematy, potem zaczęła się dyskusja. To było bardzo ciekawe, teraz planuję zorganizować takie spotkanie w swoim domu – kończy. Filozoficzny coaching, choć brzmi jak rozrywka znudzonych elit, wcale nią nie jest. Bo dzisiaj wielu z nas czuje się zagubionych: z jednej strony jesteśmy przytłoczeni pracą, pogonią za pieniędzmi, z drugiej – chcemy się od tego uwolnić. Czytaj dalej

Coffeelosophy XVII – czyli samoniepoznawalność

Właściwie minęły już wakacje (wszelkie), toteż wracamy do spotkań w Pogadalni. Ponieważ najbliższe wypada w pierwszy poniedziałek miesiąca, więc odbędzie się w formule filozoficznej kawiarenki.

Poniektórzy ludzie – tak, tak, zdarzają się tacy – przynajmniej raz za swego żywota zadają sobie pytanie: kim jestem. Oczywiście, nie kim ja, autor tego tekstu, jestem. Po prostu kim jest każdy z nich. I nierzadko udzielają sobie jakiejś odpowiedzi (o, szczęśliwcy, farciarze, o! wybrańcy losu!). Nie ma co spekulować, ilu ich jest – niechby nawet 99%. Ciekawsze wydaje mi się, ilu znajduje prawdziwą odpowiedź, ba! czy w ogóle mają na to szansę.

Wszystko bowiem, co możemy o sobie powiedzieć, powiemy wykorzystując pewien dostępny nam (acz ograniczony) zasób słów, sformułowań, nazwań, epitetów i porównań. Inaczej mówiąc, opiszemy siebie tylko takimi określeniami, jakie znamy, jakimi akurat dysponujemy. Wydawać by się mogło, że im bogatszy zasób terminów posiadamy, a przy tym precyzyjniej potrafimy ich użyć, tym (prawdopodobnie) bliżej prawdy o sobie będziemy. Czy jednak ktoś prosty, o ubogim słownictwie, nie jest w stanie powiedzieć, kim jest?

Co zrobić, gdy możliwość samopoznania staje pod znakiem zapytania? Może jeśli powiem, albo pomyślę o sobie wszystko, co potrafię, to powinienem przyjąć, że to wyczerpuje temat. I tu jestem w kropce. Bo wiedząc o swych ograniczeniach, mam świadomość, że to nie jest cała wiedza o mnie. Bo najpewniej ktoś mógłby coś jeszcze dodać. No właśnie.

Bardziej zdesperowani i nieukontentowani w dążeniu do odszyfrowania siebie niekiedy wykorzystują to, co mówią o nich inni ludzie. Cudza wiedza bywa uzupełnieniem własnej, a czasem (niestety) podstawą sądów o sobie. Nie można mieć jednak żadnej pewności, co do poprawności cudzych opinii. Nawet tych, które pochodzą od specjalistów, z którymi przeszło się wieloletni cykl wybebeszających sesji na kozetce. Czy zatem wezwanie Sokratesa: poznaj samego siebie, leży w granicach ludzkich możliwości? I czy w zadowalającym stopniu można odpowiedzieć, kim się jest?

Pozytywka kadrZapraszamy 2 października o godzinie 18:00 do kawiarni Pozytywka, przy ul. Czaplaka 2. Tematem będzie: samoniepoznawalność.

Przyjdź porozmawiać, posłuchać i pomyśleć, czy w samopoznaniu stać Cię na więcej, niż supozycje. Bo nie wystarczy, iż tak jakoś intuicyjnie wiemy, że my, to my. A w pozostałe poniedziałki zapraszamy na spotkania w murach uniwersyteckich.

Niesprawiedliwość na słodko

Czy niesprawiedliwe zachowanie się wobec samego siebie też jest niemoralne? Czy, kiedy ktoś postępując nieuczciwie, przyczynia się świadomie do własnej straty, to popełnia coś złego? Czy może jednak, w myśl zasady, że „chcącemu nie dzieje się krzywda” należy uznać to za jego wybór. Wiedział, między czym a czym dokonuje wyboru, rozumiał jakie przyniesie to dlań skutki. I skoro mając wybór, wybrał stratę, to widać taki scenariusz wydał mu się z jakiegoś powodu (paradoksalnie) korzystniejszy.

słodka niesprawiedliwośćWeźmy banalny przykład: podział tortu. Wyobraźmy sobie, że jest pięć pań, w tym samym wieku, o podobnej budowie ciała, równie dobrej kondycji fizycznej, takim samym upodobaniu do słodyczy, wykonujących tą samą pracę, mających w związku z tym podobne zapotrzebowanie na energię. Wszystkie zjadły w stołówce zakładowej ten sam obiad, do syta i ze smakiem – żadna więc nie była ani mniej, ani bardziej głodna od reszty. Krótko mówiąc mamy pięć kobiet, z których żadna nie wyróżnia się niczym, co uzasadniałoby przydzielenie jej porcji o innej wielkości, niż pozostałym koleżankom. Panie te po pracy umówiły się na kawę z tortem. Czytaj dalej

1 7 8 9 13