Archiwum kategorii: Wpisy załogi

Etyka a sumienie

Na spotkaniu Pogadalni gorącą dyskusję wywołał mój poprzedni wpis o etyce, która – choć uwzględnia ludzkie emocje, to sama w sobie powinna być racjonalna i budowana w oparciu o logikę. Rozmowa potoczyła się w stronę rozważań, czy to nie emocje właśnie są ważniejsze, to, co każdy indywidualnie przeżywa, co w sobie wypielęgnował, co nosi w sercu – a nie to, co głoszą najlepsze nawet racjonalne formuły narzucanych kodeksów etycznych. No właśnie…

Czy możliwe jest postępowanie moralne, przy jednoczesnym odrzuceniu obowiązującej etyki? Mam na myśli, czy np. nonkonformista, albo moralny abnegat, albo swego rodzaju anarchista – w każdym razie ktoś, kto nie przyjmuje narzuconego kodeksu etycznego, może mimo to zachowywać się moralnie. Wydaje się, że tak. Nawet jeśli ktoś samodzielnie konstruuje swoje zasady postępowania, to istnieje prawdopodobieństwo, iż będą one w jakimś stopniu pokrywały się z ogólnie przyjętymi normami.

Istnieje jeszcze pojęcie sumienia. Nie chcę sięgać po jego definicje, choć pewnie kilka udanych by się znalazło. Poprzestanę na moim rozumieniu sumienia, jako wewnętrznego sędziowskiego głosu, który uprzedza o karze, bądź nagrodzie za planowany czyn, a jeśli nie zdąży, to udziela nagany ewentualnie pochwały już post factum. Co, gdy ktoś mówi, że nie potrzebuje, albo nie chce kierować się beznamiętnym kodeksem etycznym, bo wystarczy mu, iż działa w zgodzie z sumieniem? Tak naprawdę musi pamiętać, że sumienie też zostało ukształtowane: częściowo przez czynniki ewolucyjne, dążące do zachowania gatunku (a więc szacunek dla życia współplemieńców), a częściowo przez środowiskowo-społeczne, kiedy nabywamy wiedzy i doświadczenia w temacie dobra i zła. Wartości są nam przekazywane przez rodziców, nauczycieli, kaznodziejów… Często nie bezpośrednio, lecz przez sam fakt współegzystencji w społeczności, która pewne zachowania pochwala, inne toleruje, a jeszcze inne potępia. Czytaj dalej

Etyka a emocje

Na spotkaniu Pogadalni pojawił się kiedyś pewien problem; autor przedstawił go mniej więcej następująco: człowiek tworzy lub przyjmuje pewien system etyczny, uznając go za najwłaściwszy drogowskaz w życiu, ale ten sam człowiek nie jest w stanie przewidzieć, w jakich znajdzie się okolicznościach i czy przypadkiem nie pokierują nim emocje. Czy w związku z tym, jeśli pod wpływem emocji zachowa się niemoralnie, to zaprzeczy samemu sobie? Dobre pytanie; bo faktycznie postąpi wbrew zasadom, które miały go konstytuować, wbrew systemowi etycznemu, który przyjął, jako najbardziej kongruentny.

Czy wobec tego znajdzie się w etyce miejsce na emocje? Wyraziłem wówczas przekonanie, że etyka jest, a przynajmniej powinna być bezemocjonalna. Opierać się o chłodne, logiczne rozumowanie. Nadal tak uważam. Z pewnością zgodzimy się, że kodeks etyczny winni budować ludzie mądrzy. Mądrość – choć obejmuje też wiedzę płynącą z doświadczanych uczuć – to jednak przede wszystkim kryterium rozumowe. Tworzenie etyki zatem ma być racjonalne, bo dlaczegóżby jej wytyczne miały być warunkowane emocjami. Czytaj dalej

Jestże myśl doskonalsza od myśliciela?

Człowiek pod względem intelektualnym jest najdoskonalszą istotą w znanym nam świecie. Jednakże, najdoskonalsza spośród znanych, nie oznacza, iż doskonała sama w sobie. I tu panuje zasadniczo zgoda co do tego, że człowiekowi daleko do ideału. Czy zatem możliwe jest, by jego dzieło było doskonałe? Mam przede wszystkim na uwadze wytwór umysłu. Czy zatem byt obarczony tyloma wadami i ograniczeniami, jest w stanie na rozumowej niwie wydać z siebie myśl doskonałą, myśl absolutną, przerastającą go, lepszą odeń…?

Moim zdaniem, nie.

Powyższe pytanie warto odwrócić, mianowicie: czy dzieło musi być gorsze, bardziej niedoskonałe od autora.

Moim zdaniem, tak.

Skąd takowe we mnie przekonanie? Postanowiłem rozważyć to teoretycznie na przykładzie skrajnym, to znaczy na przykładzie Absolutu. On, choć sam doskonały, nie może stworzyć czegoś doskonałego. Gdyby miał tego dokonać, tym samym stworzyłby inny byt doskonały, kolejny Absolut – a to logicznie wykluczone. Najdoskonalszy byt może być tylko jeden. Każde więc dzieło Stwórcy jest niedoskonałe. Skoro sam Absolut nie potrafi stworzyć czegoś doskonałego, to tym bardziej nie podoła temu człowiek.

Ale, czy aby na pewno? O ile w działaniach wszechwiedzącego i nieomylnego Absolutu zarówno czyn jest świadomy, jak i efekt wiadomy – o tyle w działaniach człowieka istnieje miejsce na przypadkowość. Absolut nie zrobi czegoś przypadkiem, bądź niechcący.

Cóż tedy, jeśli wynikiem załóżmy przypadku człowiek by takową bezbłędną myśl spłodził? Czy swymi niedoskonałymi narzędziami rozumowania, będzie w stanie doskonałość w niej dostrzec? Czy zdoła właściwie myśl ową ocenić, bez omyłki za idealną uznać? Wszak wydaje się, że istnieją myśli, zdania, stwierdzenia nie budzące wątpliwości, pewne, pozbawione błędu… Czy takimi są faktycznie? A może jedynie ulegamy takiemu złudzeniu? Może nie potrafimy dostrzec ich słabych punktów? Albo też nie znamy jeszcze okoliczności, alternatywnych rzeczywistości, innych wymiarów – w których by się nie potwierdzały.

Kłaniam, Martinus

Coffeelosophy I – czyli radość umierania

Pogadalnia Filozoficzna rozszerza formułę swego działania. Dotąd spotykaliśmy się w każdy poniedziałek o 17:30 w Instytucie Filozofii UO. A tematyka najczęściej wyłaniała się dość spontanicznie. Teraz nadchodzi nowe!

kawa kotPonieważ filozofię tworzą ludzie, to powinna wypuścić się ku nim. Dlatego w pierwszy poniedziałek każdego miesiąca spotkania będą przenoszone do kawiarni „Pozytywka” (ul. Czaplaka). Zaś o wiodącym wątku rozmów będziemy uprzedzać – licząc, że zaintrygujemy, zaciekawimy i skusimy do przyjścia. A filiżanka kawy to nie tylko pretekst do spotkania. To kropla rozkoszy, która pobudza rozum i łaskocze zmysły, niczym czarny kot, ocierający się dyskretnie o łydki.

Najbliższe spotkanie w formule filozoficznej kawiarenki już w pierwszy poniedziałek listopada o godz. 18:00. Temat: radość umierania. Przyjdź porozmawiać, posłuchać, pomyśleć.

W pozostałe poniedziałki zapraszamy na tradycyjne spotkania w murach uniwersyteckich. Pozwól się intelektualnie połaskotać!

Na początku był chaos

A właściwie na początku był tylko chaos, a potem już nie tylko on. I tak do dziś, i tak jeszcze długo. Bo chaos i przypadkowość oraz błąd i omylność to podstawy ewolucji, zmian i postępu. To przypadkowe zderzenia cząstek doprowadziły do połączenia się niektórych w perspektywiczne konfiguracje. To błędy w genach i mutacje umożliwiają ewolucję organizmów. Z kolei uporządkowane, bezbłędne działanie nie wykracza poza swój zakres. Odbywa się w ustalonych ramach, ze stałą efektywnością. Niczym w maszynie, która wykonuje tylko to, co jest zgodne z jej przeznaczeniem. Aby coś mogło się rozwijać, zmieniać, ulepszać, zwiększać wydajność, musi zerwać z porządkiem, stabilnością i rutyną.

Ale przecież nie wszystko jest efektem przypadku. Jak wspomniałem, na początku był tylko chaos, a potem już nie tylko on. Więc co jeszcze? Planowane działanie? Tak po prostu? Prawda, że człowiek odkąd poczuł smak władzy, chętnie z niej korzysta. Albo stara się coś kontrolować, albo radzić sobie ze skutkami tego, nad czym nie panuje. Od wieków zmaga się ze zjawiskami przyrody, zdobywa władzę nad naturą, nad swoimi ograniczeniami, nad materią nieożywioną, prawami fizyki… Przekracza kolejne granice w odkrywaniu świata, poszerza wiedzę o jego działaniu, wpływa na zachodzące procesy, doskonali się w inżynierii – w tym biologicznej, w chemii, medycynie, we wszystkich naukach. Ale dlaczego?

Kiedyś spostrzegłem, że wiele wynalazków i modernizacji zawdzięcza swoje zaistnienie ludzkiemu lenistwu. Człowiek leniwy szuka sposobu, by konieczną czynność wykonać łatwiej, lżej, szybciej, a najlepiej, żeby zrobiła się sama. Czytaj dalej

Filozof bez nadziei

Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie.

Mniej więcej takie słowa witają dusze, wkraczające do piekła – przynajmniej w Boskiej komedii. Najwyraźniej Dante uznał, iż co, jak co, ale nadzieja, chociaż jest cnotą Boską, to w tym miejscu już się na nic nie przyda. A czy gdziekolwiek indziej warta jest podsycania?

Czym ona jest? Żywienie nadziei, to liczenie na coś, co nie jest pewne. To wyobrażanie sobie przyszłości. W dodatku pomyślnej. I karmienie się tym obrazem. To nieuprawnione spodziewanie się rzeczy, które – nawet jeśli prawdopodobne – wcale nie muszą się wydarzyć.

Nadzieja zatem nie przystoi filozofom. Wszak oczekiwanie na ziszczenie się czegoś ledwie potencjalnego to hazard. Nie bez kozery pojęcie losu (także tego, który nas czeka) równie silnie związane jest z pojęciem loterii. Tymczasem filozof, kierując się racjonalnym myśleniem i logiką, powinien zmierzać ku pewności. Nie zaś pokładać ufność w czymś, co przynależy do niepoznawalnego jutra. Czy można liczyć, że coś spełni się w czasie, o którym nie mamy żadnej wiedzy? Wobec tego: porzućcie wszelką nadzieję, którzy filozofujecie.

(Pozostanie wam rozpacz. Pozostanie wątpienie. Albo pewność własnych racji i arogancka ufność w swe ludzkie siły.)

Kłaniam, Martinus

Wczoraj gadaliśmy o Parmenidesie!

Wczoraj w Pogadalni Janusz rozpoczął od wspomnień o szalonym koledze. Zauważył że, pamiętamy najlepiej właśnie tych gwałtowników, nie miłych i spokojnych, co to gałązki nie złamią nadłamanej…

Ja na to, że pamiętamy te chwile, w których nasza świadomość nie była uśpiona, w których albo coś w naszym wnętrzu albo coś poza nami rozbudziło nas, wybiło z monotonii i ożywiło naszą percepcję. Martinus podał przykład osób z „fotograficzną” pamięcią. Zauważył, że w starożytności odtwarzanie słowo w słowo zapamiętanej przemowy było czymś naturalnym. Zauważyliśmy, że człowiek współczesny posiada tyle pomocników pamięci i takie małe zainteresowanie napływającymi do niego informacjami, że w zasadzie coraz słabiej zapamiętuje. I tu zaproponowałem przyjrzenie się Parmenidesowi, a w szczególności jego słynnej frazie:

„tym samym jest myśleć i być” (to gar auto noein estin, te kai einai).

Myślimy często, że postęp w filozofii jest podobny do postępu w nauce. Kolejne teorie coraz doskonalej opisują rzeczywistość. Heraklit i Parmenides to wedle tego sposobu myślenia tacy zwolennicy teorii flogistonu, a Kartezjusz i Kant, nie mówiąc o Wittgensteinie, już wiedzą, że spalanie to żadna tam ucieczka flogistonu, lecz gwałtowny proces utleniania i na tej bazie budują swe nowoczesne teorie. Nie do końca. Postęp w filozofii dotyczy być może sposobów wyrazu, form argumentacji ale to, co filozofię odróżnia od nauki i wg mnie stanowi jej istotę tj. osobiste rozumienie świata, związek tego co mówi z życiem samego filozofa jest u starożytnych na takim poziomie, że możemy śmiało mówić o degeneracji filozofii w dziejach, a nie jej postępie.

Czytaj dalej

Vivat sceptycyzm?

Wydaje mi się, że w wielu sprawach lepiej jest powątpiewać i nie dowierzać, aniżeli żywić całkowite przekonanie o tym, jak się owe mają. Czy jednak sam sceptycyzm wystarczy? Moim zdaniem, to dobry początek. Nie można jednak poprzestać na zwątpieniu w możliwość poznania. Taka postawa nie przybliża do odkrycia istoty nurtującej nas sprawy.

Tak rozumiany sceptycyzm wydaje się jednak niezwykle kuszący. Wielu z ochotą przyjmie założenie, iż niczego nie da się w pełni poznać ani z całą pewnością orzec – po czym zarzuci próby, zaniecha wysiłków i oszczędzi sobie udręki, jaką niosą pytania bez odpowiedzi. Tym samym będą szczęśliwsi; bez niepokojących dylematów, bez rozterek. Wycofają się z aktywności poznawczej do wygodnej obojętności i błogiego spokoju. Ale popadną też w umysłowy zastój. Czytaj dalej

Energetyczny sceptycyzm

Zdecydowanie bardziej podoba mi się energetyczny sceptycyzm od energetycznego entuzjazmu. Nie ufam osobom oferującym uzdrowienie za pomocą energii niewiadomego pochodzenia. Śmieszą mnie nadęci uzdrowiciele i szamani, ale tak jak wątpię w istnienie bioprądów, tak samo wątpię w ich nieistnienie… Jak wiele z tej energii, która płynie przez nasze ciała jesteśmy w stanie opisać, nazwać i skontrolować? Obawiam się, że niewielki procent…

Co zatem czynić? Sceptycznie zamilknąć?

Otóż możemy a nawet powinniśmy świadomie reagować na tzw. „efekty energetyczne”. Jeśli jakaś osoba powoduje u nas „spadek energii”, należy zastanowić się nad przyczynami i wyciągnąć wnioski. Jeśli czujemy, że las i świeże powietrze powoduje w nas przypływ energii, korzystajmy z tego jak najobficiej.

1 15 16 17 19