Byłem świadkiem dyskusji, jaka się wywiązała między filozofami; tematem był „Spór o fundamenty moralności”. Jeden z prelegentów zaprezentował punkt widzenia pewnego psychologa, starającego się ukazać podwaliny moralności w oparciu o szereg badań, doświadczeń i eksperymentów psychologicznych, ale też, jak mi się zdało, sięgając po obserwacje procesów socjologicznych, a nawet socjotechnicznych. Drugi z mówców starał się nie opuszczać obszaru swej profesji i krążył wokół pojęć dobra i zła, rozpatrując je w ujęciu możliwie najbardziej filozoficznym.
Jakkolwiek nie doszło do rozstrzygającej konkluzji i fundamenty moralności będą musiały poczekać na przebadanie, to całe spotkanie zamknęła dość intrygująca wypowiedź obecnej przy tym pani filozof. Upraszczając, rzecz sprowadzała do tego, że ujęcie psychologiczne jest ułomne, gdyż psychologia wraz ze swymi empirycznymi badaniami porusza się po niższym poziomie. Zaś zagadnienie moralności wymaga wzniesienia się, by móc spojrzeć na problem z wysoka, ogarniając go szerzej. Filozofka przyrównała to metaforycznie do rozpoznawania topografii okolicy, po której się ktoś porusza. Nie da się w pełni ogarnąć rzeźby terenu z jego poziomu, natomiast jest to możliwe, gdy się wejdzie na wzgórze, podniesie na wyższy poziom. Zasugerowała jednocześnie, że do takiego wzniesienia się jest zdolny właśnie filozof… i tylko filozof. Jeśli ją dobrze zrozumiałem, to chciała przekonać zgromadzonych, iż podwaliny moralności może badać tylko filozoficzny, metafizycznie nastawiony umysł, bo moralność leży jakby w innym obszarze, do którego nie dosięgną laboratoryjne narzędzia naukowców.
Byłem tym zaskoczony, a gdybym posiadał dyplom psychologii, to pewnie bym się oburzył. Jeśli w porównaniu z filozofem psycholog jest zbyt blisko ziemi, to pewnie teolog jest już zbyt odległy. Trudno mi orzec, bo i teologiem nie jestem. W moim odczuciu, wspomniana dyskutantka uznała, że to filozofowie mają monopol na zajmowanie się pewnymi kwestiami. Czyżby zatem filozofia odmawiała innym prawa do równoczesnego badania tych spraw, bądź deprecjonowała wyniki takich badań? Czytaj dalej