Archiwa tagu: piękno

Coffeelosophy XLVIII – czyli retoryczne piękno języka

Przeczytawszy w sieci pewien wpis z okazji Dnia Języka Ojczystego, generalnie pełen ubolewania nad kondycją naszej mowy i jej poziomem w debacie publicznej, a szczególnie politycznej – pokusiłem się o przeczytanie komentarzy. Pośród nich znalazłem jeden, który sprowokował mnie do refleksji:

Język niczemu nie winien, że w każdym narodzie mamy do czynienia z ludźmi, których nazywamy oratorami i z ludźmi, którzy używają go w celach prymitywnych odwołując się do naszych najgorszych emocji… Ci ostatni aktualnie mocno zagłuszają tych pierwszych. To po części też wina słuchaczy, którzy odrzucają oratorów. Świat polityki zawsze miał bardzo mało wspólnego z urodą języka.

Przede wszystkim wydaje mi się, iż ktoś ma błędną definicję oratora, albo owszem – rozumie ją, a mimo to jest pod wrażeniem oratorskich zdolności. Osobiście nie przeceniałbym zalet oratorów. Faktycznie, charakteryzuje ich piękna mowa, ale trzeba pamiętać, iż orator doskonali swoje krasomówstwo w określonym celu. Nie po to, by pięknymi słowy coś nam zakomunikować, czyli przekazać pewną treść, ale żeby tymi słowami skłonić nas do czegoś, przekonać, wywołać w nas określoną, oczekiwaną przezeń reakcję. Sztuka retoryki, to jedna z form manipulacji. Tak się nią posługiwali pierwsi, starożytni oratorzy i tak czynią współcześni. Czytaj dalej

Absurdalny wpis o makijażu i grzechu pierworodnym

Dlaczego kobity współczesne używają tak mocnych makeupów? Może to objaw kultu cielesności charakteryzującego naszą zdominowaną przez antyreligijny materializm epokę, jak chcieliby niektórzy moraliści? Myślę, że sprawy się mają do pewnego stopnia odwrotnie. Ukrywanie pod maską z pudru swojej prawdziwej, zapryszczonej i owrzodziałej twarzy przed oczami mężczyzn świadczy o głębokiej nienawiści jaką odczuwają do swoich ciał przedstawicielki płci pomalowanej. Nic dziwnego. Tysiącleciami ich ciała były przedmiotem handlu i gwałtu.

W ostatnich czasach sprawy poszły w jeszcze gorszym kierunku, bo mężczyźni, którzy chcą z tych ciał bez konsekwencji korzystać, uznali za stosowne karmić je hormonami wyłączającym ich funkcje związane z prokreacją i nieodwracalnie zmieniającymi sposób ich funkcjonowania (o czym obrzucane hormonalnymi koktajlami Mołotowa kobity przekonują się dopiero po latach). Na starość nieszczęsne białogłowy muszą się dodatkowo nastrzykiwać jadem kiełbasianym i odsysać sobie dający naturalne ciepełko tłuszczyk.

Nic dziwnego, że kobity znienawidziły swoje ciała i ukrywają je pod warstwą farby. “Groby pobielane!” — krzyknąłby zapewne znany mizoginiczny cieśla-socjopata z Nazaretu. Czytaj dalej

Coffeelosophy XLI – czyli niesprawiedliwość piękna

W tym miesiącu filozoficzna kawiarenka podporządkuje się rygorom pandemii. Toteż będzie wyglądała tak, że zainteresowani zaparzą sobie kawę w domu. Postanowiłem jednak coś do tej kawy dodać.

***

Jest niewątpliwie kwestią indywidualną to, na jakie elementy wyglądu w pierwszej kolejności zwraca się uwagę, choćby patrząc na mijanych lub spotykanych ludzi. Ktoś najpierw taksuje wzrokiem całość sylwetki, a potem przygląda się twarzy; ktoś inny najpierw skupia się na ładnych rysach, a potem przygląda reszcie; jeszcze ktoś zwróci uwagę na którąś część ciała, np. zgrabność pośladków, albo szerokość barków, a dopiero potem ich proporcje względem całości. Tak, czy inaczej, dopiero znalezienie u kogoś tego, co nas ujmuje, co niejako opromienia i w połączeniu z resztą olśniewa – jest decydujące w ocenie. Zauważył to w swoim czasie św. Tomasz, stwierdzając: Piękno polega na właściwej proporcji i blasku.

Zasadniczo jednak w kwestii powierzchowności, kiedy mówimy o kimś, że jest piękny, lub szpetny, to odnoszę wrażenie, iż mamy na względzie przede wszystkim twarz. Ona jest niejako wizytówką, podstawowym elementem identyfikacyjnym, a jednocześnie nośnikiem cech, które wpisują się, bądź nie w przyjęte kanony urody. I nawet kiedy znamy kogoś tylko ze słyszenia – dlatego, że poznaliśmy go telefonicznie, albo słuchamy jego głosu w radiu, ewentualnie na nagraniach – to często wyobrażamy sobie jego wygląd; jakby kojarząc z głosem pewien typ człowieka. I raczej słuchając tubalnego, tudzież szorstkiego głosu, nie mamy przed oczami drobniutkiej sylwetki o dziecięcych rysach twarzy. A wysoki, piskliwy głosik nie pasuje nam do grubo ciosanego draba. I nasze postrzeganie osób, w tym dopisywanie im pewnych cech charakteru, jest jakoś powiązane z wyrazem twarzy, jej mimiką, a nawet stopniem zadbania.

Narodziny_Venus_Sandro_BotticelliNiestety, oceniamy ludzi po wyglądzie. Co więcej, wydaje mi się, iż czasami, kiedy ktoś ma piękną twarz, to ludzie są w stanie przymknąć oko na pewne mankamenty reszty jego ciała. Rzadziej chyba gotowi są uznać osobę za atrakcyjną, gdy ma wyjątkowo zgrabne ciało, ale przy tym brzydkie rysy twarzy. Czemu o tym wspominam? Otóż, okoliczności epidemii sprawiły, iż niemal wszyscy noszą maseczki. Zatem na mieście można spotkać więcej potencjalnie pięknych ludzi. I tym samym potencjalnie lepszych. Gdyż komuś o miłej dla oka aparycji, na ogół przypisujemy dobre cechy charakteru. Nierzadko bezpodstawnie. Czytaj dalej

Ulotne piękna tchnienie

Jak się okazało, uczestnicy minionego spotkania Pogadalni czują niedosyt w rozważaniach o pięknie. Już nie o urodzie – co jak stwierdziliśmy zgodnie, jest wąskim piękna przejawem – ale o szerzej rozumianym pięknie. Ba! nie tylko o nim, lecz i o przeciwnieństwie jego, czyli brzydocie. W związku z powyższym, zamierzają podjąć tą tematykę na kolejnym spotkaniu. Zachęcam do wizyty i osobistego udziału. Zapowiada się ciekawie. Tutaj zaś, z mojej strony, chciałbym wyrazić kilka prywatnych myśli orbitujących wokół piękna. A nuż posłużą jako asumpt do czyichś dalszych przemyśleń.

Zagadnienie piękna doczekało się wielu opracowań. Nie mnie się z tym mierzyć. Chciałem za to podjąć inny wątek, ale najpierw mały wtręt: inna rzecz „piękno” a inna „coś pięknego”. Niewykluczone, iż piękno, jako idea, czy pojęcie jest trwałe i niezmienne. Co się zaś tyczy rzeczy i osób, to za zwyczaj piękne bywają – i swoje „piękno” (rozumiane jako cecha), z różnych powodów tracą. Piękno można też zyskać. Nabywanie piękna przez rzeczy lub osoby to jednak już zupełnie inny temat. Ja zaś podzielić się chciałem refleksjami i wątpliwościami dotyczącymi przemijania piękna.

Gdy pada słowo: piękno – zwykle uruchamia się w moim umyśle tryb definiowania pojęcia, albo przywołuję w pamięci zasady kompozycji i kanony, jakie pozwalają określić coś tym mianem. Najczęściej bowiem na hasło: piękno, pojawia się odzew w postaci myślenia o tym, co piękne jest, względnie czym piękno jest. Celowo użyłem takiego szyku wyrazów, by podkreślić owo: jest. Bo odnosząc się do piękna, chyba większość z nas ma tendencję, by traktować je, jako coś aktualnego, dzisiejszego, trwającego współcześnie. Osadzeni w teraźniejszości, patrzymy na taki świat, jaki nas otacza i te jego akcenty piękna, jakie w nim zastajemy. Rzadziej myślimy o tym, co piękne było kiedyś, w innych okolicznościach, dla innych ludzi… albo z jakiego powodu nie spełnia właściwych kryteriów i nie jest uważane za piękne obecnie.

Poeta pisał: Wszystko, co piękne jest, przemija. No, z drugiej strony, to co szpetne również. Skupmy się jednak na pięknie. Czy piękno przemija wyłącznie wtedy, kiedy to, co piękne brzydnie? Kiedy, powiedzmy, starzeje się, psuje, niszczeje, traci proporcje i harmonijny układ tworzących go elementów…? Na pewno nie tylko. Czy o przemijaniu piękna decyduje zmiana kanonu, panującej mody, opinii krytyków i znawców? Z pewnością też. A może coś przestaje być piękne, gdy po prostu przestaje się podobać – nawet wówczas, gdy samo w sobie nie zmieniło się ani na jotę? Czytaj dalej

Odpacykowani

Podczas spotkania, którego tematem było brzemię urody, ujawniło się wyraźne rozróżnienie między urodą a pięknem. Chyba większość zebranych traktowała urodę, jako termin węższy, dotyczący przede wszystkim ludzkiego wyglądu – z czym trudno się nie zgodzić. Niemniej kiedy z ust Pogadalnika, lub moich padało pojęcie piękna – jako zamiennik, czy synonim – pojawiała się korekta, że rozmawiamy o urodzie. Trudno było, wobec takiego stawiania sprawy, mówić o pięknie wewnętrznym. A przecież pielęgnowanie i utrzymywanie w dobrym stanie piękna duchowego – to też obciążenie. Chęć sprostania wewnętrznym kryteriom też może okazać się brzemieniem. Jednak użycie zwrotu uroda wewnętrzna, albo uroda duchowa wydało mi się sztucznie brzmiące, więc nie rozwijałem wątku w tą stronę. Teraz trochę żałuję.

Nie doczekałem się też opinii, czy troska o piękno fizyczne, zwykle kojarzona z próżnością, a nawet narcyzmem – czy dbałość owa, może mieć coś wspólnego z pięknem wewnętrznym. Nieśmiało wysuwam tu tezę, że tak. Jeżeli ktoś dba o siebie kompleksowo, z troską podchodzi do wszystkich aspektów swej egzystencji, darzy siebie szacunkiem, kocha (ale w tym zdrowym wymiarze) – to z pełną świadomością będzie zabiegał o urodę duszy i urodę ciała.

I twierdząco wypada także odpowiedzieć na pytanie, czy można popaść w duchowy narcyzm. Bo tak, jak można mieć wypaczone mniemanie o sobie pod względem urody fizycznej, talentów, ważności, tak i pod względem swego intelektu, czy piękna swej duchowości. To, co nie piękne wyraża się przez asymetrię, dysproporcje, dekompozycję i dysharmonię. Dotyczy to zarówno przejawów urody fizycznej, jak metafizycznej. Wewnętrzny bałagan zatem również wymaga uporządkowania. Choć niektórzy zadają sobie tylko taki trud, jaki wystarczy na zrobienie powierzchownego makijażu. Niestety, pacykowaną duchowość trudniej zdemaskować; ciężko o odpowiednie płyny micelarne…

Kłaniam, Martinus

Coffeelosophy V – czyli brzemię urody

Zgodnie z naszą nową tradycją, w pierwszy poniedziałek miesiąca sympatycy Pogadalni spotykają się poza Instytutem Filozofii. Nie inaczej stanie się w najbliższy poniedziałek, kiedy ponownie realizować będziemy formułę filozoficznej kawiarenki.

uroda-animacjaPorozmawiamy o utrapieniu, jakim jest uroda. Czy starania czynione wokół piękna fizycznego, trud jego podtrzymywania, to tylko próżność? Czy dbałość o  swoją powierzchowność może mieć coś wspólnego z pięknem wewnętrznym? A z drugiej strony: czy piękno duchowe zawsze ma znamiona cnoty, czy też można popaść w swoisty duchowy narcyzm?

Zapraszamy zatem 7 marca o godzinie 18:00 do kawiarni Pozytywka, przy ul. Czaplaka 2. Tematem będzie: Brzemię urody.

Pozytywka kadrPrzyjdź porozmawiać, posłuchać, pomyśleć i przekonać się, czy ciężkie piękno ducha może dotyczyć pięknoducha… I co na to płeć piękna w wigilię Dnia Kobiet.

W pozostałe poniedziałki zapraszamy na spotkania w murach uniwersyteckich.

Tekst pierwszej pomocy nr 1

W tej serii będę zamieszczał fragmenty tekstów pomocnych w sytuacji, gdyby np. nikt nie dyżurował w Pogadalni. Na początek Marek Aureliusz (zapraszam do komentowania):

Zaczynając dzień, powiedz sobie: zetknę się z ludźmi natrętnymi, niewdzięcznymi, zuchwałymi, podstępnymi, złośliwymi, niespołecznymi. Wszystkie te wady powstały u nich z powodu braku rozeznania złego i dobrego. Mnie zaś, którym zbadał naturę dobra, że jest piękne, i zła, że jest brzydkie, i naturę człowieka grzeszącego, że jest mi pokrewnym, nie dlatego, że ma w sobie krew i pochodzenie to samo, ale że ma i rozsądek, i boski pierwiastek, nikt nie może wyrządzić nic złego. Nikt mnie bowiem nie uwikła w brzydotę. Nie mogą też czuć gniewu wobec krewnego ani go nienawidzić. Zrodziliśmy się bowiem do wspólnej pracy tak, jak nogi, jak ręce, jak brwi, jak rzędy zębów górnych i dolnych. Wzajemne więc szkodzenie sobie jest przeciwne naturze, wzajemnym zaś szkodzeniem jest uczucie gniewu i nienawiści.

Czytaj dalej