Archiwum kategorii: Wpisy załogi

Coffeelosophy VIII – czyli pożądanie konkretu lub czegoś uniwersalnego

Wedle zwyczaju, w pierwszy poniedziałek miesiąca uczestnicy spotkań Pogadalni zbiorą się poza Instytutem Filozofii – ażeby realizować formułę filozoficznej kawiarenki.

Goya_Maja_ubrana_i_nagaBędziemy prawić o żądzach człowieczych . Czy pożądamy czegoś konkretnego, czy uniwersalnego? Odczuwając pragnienie dobra, piękna, miłości, sprawiedliwości, lub prawdy – sięgamy w sferę pragnień uniwersalnych. Co zaś, gdy obiektem pożądania jest drugi człowiek; czy mówimy wówczas o konkrecie, poza uogólnieniami? Czy jednak wpisuje się on w szerszą ideę piękna (fizycznego, duchowego, intelektualnego), w ideę dobra (jakiego możemy dostąpić), w ideę szczęścia (jakie mamy szansę wspólnie zbudować), w ideę miłości (jakiej mamy szansę doświadczyć)? Czy, wobec tego, pragnąc drugiej osoby, ulegamy li tylko płytkim popędom, czy też – mimo wszystko – uczestniczymy w czymś głębszym? Choćby nieświadomie. A jeśli mamy udział w czymś uniwersalnym, czy to uszlachetnia nasze pokusy. A gdyby wszystkie żądze były zanurzone w obszarze uniwersum, to obiekty pożądania również? I jednocześnie pozbywałyby się swojej konkretności, indywidualności, wyjątkowości… Traciły własny, oryginalny powód podobania się innym? I wreszcie, jak to jest, że podziwiamy piękno Mona LisyDamy z gronostajem, ale nie są zmysłowo pociągające, zaś Maja jest fizycznie kusząca, zarówno ubrana, jak i naga – chociaż Goya nie wykazał się takim kunsztem, jak Leonardo?

Zapraszamy zatem 6 czerwca o godzinie 18:00 do kawiarni Pozytywka, przy ul. Czaplaka 2. Tematem będzie: Czy pożądamy czegoś konkretnego, czy uniwersalnego?

Pozytywka kadrPrzyjdź porozmawiać, posłuchać, pomyśleć i sprawdzić, czy kobiety pożądają inaczej, niż mężczyźni? A może zestaw cech, decydujący o atrakcyjności, jest taki sam u obu płci?

W pozostałe poniedziałki zapraszamy na spotkania w murach uniwersyteckich.

Coffeelosophy VII – czyli co nas zachwyca

Uwaga, sympatycy Pogadalni!

W najbliższy poniedziałek – tj, 2 maja – nie będzie spotkania. Aby jednak w tym miesiącu nie przepadło spotkanie w formule filozoficznej kawiarenki, to odbędzie się ono wyjątkowo w drugi poniedziałek miesiąca, czyli 9 maja o 18:00. Poza tym spotkamy się w innym niż zwykle miejscu – mianowicie w Klubie Artysty przy pl. Teatralnym 12.

zachwytNa spotkaniu owym pogawędzimy sobie o tym, co nas zachwyca. Czy filozof, analizując świat i zbliżając się do poznania jego prawdziwego oblicza, znajduje w nim jeszcze powody do zachwytów? A jeśli tak, to czy wypada okazywać zachwyt, widząc tyle ciemnych stron rzeczywistości.  Czy w ogóle zachwyt, jako przejaw emocji, które biorą człowieka we władanie, przystoi filozofom?

Przyjdź porozmawiać, posłuchać, pomyśleć. Może coś cię zachwyci… W pozostałe poniedziałki zapraszamy na tradycyjne spotkania w murach uniwersyteckich.

Jesteśmy znowu

Po kilkudniowej nieobecności w sieci wracamy. Mam nadzieję, że już na dobre. Podczas tej wirtualnej nieobecności wywołanej prawdopodobnie jakimś wirusem miałem wrażenie, że nasz byt osłabł. To mnie skłania do zapytania o status ontologiczny istnienia sieciowego. Czy wirtualne istnienie jest istnieniem słabszym niż realne? A może na odwrót?

Coffeelosophy VI – czyli ból sukcesu

Pogadalnia Filozoficzna – zgodnie z ideą wychodzenia ku ludziom – zaprasza na kolejne spotkanie w formule filozoficznej kawiarenki. Jak w każdy pierwszy poniedziałek miesiąca.

Porozmawiamy o tym, czy sukces to sama bol-sukcesu-animacjaradość. Czym bywa okupiony, z jakimi wyrzeczeniami się wiąże? Czy wobec tego warto płacić często wysoką cenę za miejsce na podium? Zastanowimy się, czym właściwie jest sukces, jak go pojmować, co może nim być? Czy aby o nim mówić, musi być o nim głośno? Czy sukces bez powszechnego uznania się liczy, ale inaczej?

Zapraszamy 4 kwietnia o godzinie 18:00 do kawiarni Pozytywka, przy ul. Czaplaka 2. Tematem będzie: Ból sukcesu.

Pozytywka kadrPrzyjdź porozmawiać, posłuchać, pomyśleć i sprawdzić, czy jesteś człowiekiem cierpiącym na sukces.

W pozostałe poniedziałki zapraszamy na tradycyjne spotkania w murach uniwersyteckich.

Ulotne piękna tchnienie

Jak się okazało, uczestnicy minionego spotkania Pogadalni czują niedosyt w rozważaniach o pięknie. Już nie o urodzie – co jak stwierdziliśmy zgodnie, jest wąskim piękna przejawem – ale o szerzej rozumianym pięknie. Ba! nie tylko o nim, lecz i o przeciwnieństwie jego, czyli brzydocie. W związku z powyższym, zamierzają podjąć tą tematykę na kolejnym spotkaniu. Zachęcam do wizyty i osobistego udziału. Zapowiada się ciekawie. Tutaj zaś, z mojej strony, chciałbym wyrazić kilka prywatnych myśli orbitujących wokół piękna. A nuż posłużą jako asumpt do czyichś dalszych przemyśleń.

Zagadnienie piękna doczekało się wielu opracowań. Nie mnie się z tym mierzyć. Chciałem za to podjąć inny wątek, ale najpierw mały wtręt: inna rzecz „piękno” a inna „coś pięknego”. Niewykluczone, iż piękno, jako idea, czy pojęcie jest trwałe i niezmienne. Co się zaś tyczy rzeczy i osób, to za zwyczaj piękne bywają – i swoje „piękno” (rozumiane jako cecha), z różnych powodów tracą. Piękno można też zyskać. Nabywanie piękna przez rzeczy lub osoby to jednak już zupełnie inny temat. Ja zaś podzielić się chciałem refleksjami i wątpliwościami dotyczącymi przemijania piękna.

Gdy pada słowo: piękno – zwykle uruchamia się w moim umyśle tryb definiowania pojęcia, albo przywołuję w pamięci zasady kompozycji i kanony, jakie pozwalają określić coś tym mianem. Najczęściej bowiem na hasło: piękno, pojawia się odzew w postaci myślenia o tym, co piękne jest, względnie czym piękno jest. Celowo użyłem takiego szyku wyrazów, by podkreślić owo: jest. Bo odnosząc się do piękna, chyba większość z nas ma tendencję, by traktować je, jako coś aktualnego, dzisiejszego, trwającego współcześnie. Osadzeni w teraźniejszości, patrzymy na taki świat, jaki nas otacza i te jego akcenty piękna, jakie w nim zastajemy. Rzadziej myślimy o tym, co piękne było kiedyś, w innych okolicznościach, dla innych ludzi… albo z jakiego powodu nie spełnia właściwych kryteriów i nie jest uważane za piękne obecnie.

Poeta pisał: Wszystko, co piękne jest, przemija. No, z drugiej strony, to co szpetne również. Skupmy się jednak na pięknie. Czy piękno przemija wyłącznie wtedy, kiedy to, co piękne brzydnie? Kiedy, powiedzmy, starzeje się, psuje, niszczeje, traci proporcje i harmonijny układ tworzących go elementów…? Na pewno nie tylko. Czy o przemijaniu piękna decyduje zmiana kanonu, panującej mody, opinii krytyków i znawców? Z pewnością też. A może coś przestaje być piękne, gdy po prostu przestaje się podobać – nawet wówczas, gdy samo w sobie nie zmieniło się ani na jotę? Czytaj dalej

Odpacykowani

Podczas spotkania, którego tematem było brzemię urody, ujawniło się wyraźne rozróżnienie między urodą a pięknem. Chyba większość zebranych traktowała urodę, jako termin węższy, dotyczący przede wszystkim ludzkiego wyglądu – z czym trudno się nie zgodzić. Niemniej kiedy z ust Pogadalnika, lub moich padało pojęcie piękna – jako zamiennik, czy synonim – pojawiała się korekta, że rozmawiamy o urodzie. Trudno było, wobec takiego stawiania sprawy, mówić o pięknie wewnętrznym. A przecież pielęgnowanie i utrzymywanie w dobrym stanie piękna duchowego – to też obciążenie. Chęć sprostania wewnętrznym kryteriom też może okazać się brzemieniem. Jednak użycie zwrotu uroda wewnętrzna, albo uroda duchowa wydało mi się sztucznie brzmiące, więc nie rozwijałem wątku w tą stronę. Teraz trochę żałuję.

Nie doczekałem się też opinii, czy troska o piękno fizyczne, zwykle kojarzona z próżnością, a nawet narcyzmem – czy dbałość owa, może mieć coś wspólnego z pięknem wewnętrznym. Nieśmiało wysuwam tu tezę, że tak. Jeżeli ktoś dba o siebie kompleksowo, z troską podchodzi do wszystkich aspektów swej egzystencji, darzy siebie szacunkiem, kocha (ale w tym zdrowym wymiarze) – to z pełną świadomością będzie zabiegał o urodę duszy i urodę ciała.

I twierdząco wypada także odpowiedzieć na pytanie, czy można popaść w duchowy narcyzm. Bo tak, jak można mieć wypaczone mniemanie o sobie pod względem urody fizycznej, talentów, ważności, tak i pod względem swego intelektu, czy piękna swej duchowości. To, co nie piękne wyraża się przez asymetrię, dysproporcje, dekompozycję i dysharmonię. Dotyczy to zarówno przejawów urody fizycznej, jak metafizycznej. Wewnętrzny bałagan zatem również wymaga uporządkowania. Choć niektórzy zadają sobie tylko taki trud, jaki wystarczy na zrobienie powierzchownego makijażu. Niestety, pacykowaną duchowość trudniej zdemaskować; ciężko o odpowiednie płyny micelarne…

Kłaniam, Martinus

Coffeelosophy V – czyli brzemię urody

Zgodnie z naszą nową tradycją, w pierwszy poniedziałek miesiąca sympatycy Pogadalni spotykają się poza Instytutem Filozofii. Nie inaczej stanie się w najbliższy poniedziałek, kiedy ponownie realizować będziemy formułę filozoficznej kawiarenki.

uroda-animacjaPorozmawiamy o utrapieniu, jakim jest uroda. Czy starania czynione wokół piękna fizycznego, trud jego podtrzymywania, to tylko próżność? Czy dbałość o  swoją powierzchowność może mieć coś wspólnego z pięknem wewnętrznym? A z drugiej strony: czy piękno duchowe zawsze ma znamiona cnoty, czy też można popaść w swoisty duchowy narcyzm?

Zapraszamy zatem 7 marca o godzinie 18:00 do kawiarni Pozytywka, przy ul. Czaplaka 2. Tematem będzie: Brzemię urody.

Pozytywka kadrPrzyjdź porozmawiać, posłuchać, pomyśleć i przekonać się, czy ciężkie piękno ducha może dotyczyć pięknoducha… I co na to płeć piękna w wigilię Dnia Kobiet.

W pozostałe poniedziałki zapraszamy na spotkania w murach uniwersyteckich.

Co to jest coaching filozoficzny?

Dwa sposoby uprawiania filozofii.

W epoce starożytnej zarysowują się dwa typy uprawiania filozofii, naukowo-teoretyczny i „coachingowy”. Arystoteles jest prototypem dzisiejszego profesora uniwersyteckiego, pracownika naukowego, który współtworzy system wiedzy „nadającej się do nauczania” (czytaj: „wykładania”). Sokrates z kolei, jest modelowym przykładem starożytnego „coacha” i przewodnika duchowego, którego celem nie jest gromadzenie i przekazywanie wiedzy, lecz uaktywnianie wewnętrznych zasobów rozmówcy. Sokrates jest lekarzem duszy, a nie wykładowcą, mistrzem duchowym bardziej niż naukowcem. Wszyscy niemal twórcy szkół filozoficznych starożytności są w mniejszym lub większym stopniu zainspirowani postacią Sokratesa, jego osobistą charyzmą i mistrzowskim posługiwaniem się metodą „rozmowy coachingowej”. Jej celem nie jest nauczanie, lecz przemiana myślenia (metanoia), prowadząca do lepszego życia. Taki jest cel filozofii od Antystenesa, Arystypa, Zenona, Epikura, Epikteta ale też Pirrona, Justyna, Klemensa Aleksandryjskiego czy Augustyna.

Coachingowy typ filozofowania, po swoim rozkwicie w okresie hellenistycznym stopniowo zanikał w filozofii Zachodu, ustępując miejsca modelowi naukowo-teoretycznemu. W średniowieczu po okresie dominacji Platońskiego stylu filozofowania, bliskiego ascetycznej duchowości chrześcijańskiej ukształtował się, nawiązujący do Arystotelesa, szkolny model uprawiania filozofii. Zarysował się też coraz wyraźniejszy podział kompetencji pomiędzy filozofię (obejmującą w średniowieczu również nauki szczegółowe – artes liberales) oraz teologię. Działalność duchowo-psychologiczna była prowadzona w ramach chrześcijańskich praktyk religijnych. Filozofia jako narzędzie pracy coachingowej zniknęła w zasadzie z kultury europejskiej. Jednocześnie, zyskujące coraz silniejszą pozycję dyscypliny szczegółowe marginalizowały filozofię, która stopniowo zawężała swój zakres. Jej niekwestionowanym bastionem był obszar zagadnień należących do Arystotelesowskiej filozofii pierwszej. Jednak pod koniec osiemnastego stulecia stało się jasne, że pojęcie naukowości ukształtowane w wyniku postępu nauk szczegółowych nie daje się zastosować wobec tak rozumianej filozofii. O tym, że stała się ona przedmiotem „problematycznym”, świadczy fakt, że wielu filozofów poczuwa się do obowiązku uzasadniania swojej obecności w systemie szkolnictwa wyższego. Filozofia przestała być „niewolnicą teologii” ale jej obecny związek z naukami szczegółowymi też nie jest relacją zdrowego partnerstwa…I to nie filozofia jest w tym związku „dominatorem”. Kiedy na początku ubiegłego stulecia od filozofii oddzieliła się psychologia, przypieczętowało to los filozofii jako dyscypliny bezsilnej, zagubionej i oderwanej od jakichkolwiek realnych zastosowań. Niektórzy filozofowie zostają gwiazdami tygodnia, ale „scholastyczny” model filozofii pozostał dominującym sposobem jej uprawiania na zachodnich uniwersytetach. Coaching filozoficzny to próba odwrócenia tej tendencji.

Coffeelosophy IV – czyli racjonalna duchowość

Od pewnego czasu, w każdy pierwszy poniedziałek miesiąca Pogadalnia spotyka się poza Instytutem Filozofii. Również w najbliższy poniedziałek spotkanie odbędzie się w kawiarni, aby w ten sposób realizować formułę filozoficznej kawiarenki.

racjonalna duchowoscBędziemy rozmawiać o tym, czy rozum może panować nad duchem, czy można rozsądnie kierować duchowością, rozumnie ją rozwijać lub pogłębiać. Czy duchowość jako taka, sama w sobie może mieć znamiona jakiejś niezależnej mądrości, czyli być racjonalna, działać i oddziaływać w sposób logiczny? Czy pojęcie duszy rozumnej bardziej odnosi się do intelektu, czy bliższe jest osobowości…?

Zapraszamy zatem 1 lutego o godzinie 18:00 do kawiarni Pozytywka, przy ul. Czaplaka 2. Tematem będzie: Racjonalna duchowość.

Pozytywka kadrPrzyjdź porozmawiać, posłuchać, pomyśleć i sprawdzić, czy myśliciel może trzymać ducha na uwięzi.

W pozostałe poniedziałki zapraszamy na tradycyjne spotkania w murach uniwersyteckich.

Coaching filozoficzny – a po co?

Podczas spotkania, którego temat brzmiał: „Praca z zasobami a praca z duchem – filozof jako coach i doradca” największe zainteresowanie wzbudził właśnie wątek coachingu filozoficznego. W dyskusje włączył się zawodowy coach, który przybliżył podstawowe założenia i zakres pracy w tym zawodzie. Dla mnie najważniejszym kryterium było, iż coach nie sugeruje rozwiązań, nie udziela rad, nie przekazuje też żadnej wiedzy, a nawet nie musi jej posiadać. Jego podstawową umiejętnością jest odpowiednie zadawanie pytań. Jeżeli klient znajdzie odpowiedzi, to uświadomi sobie, jak wygląda problem i poszuka rozwiązania.

I naszła mnie smutna konstatacja, że do bycia coachem filozoficznym nie trzeba nawet być filozofem. Dlaczego smutna? Na pewno nie w wymiarze obiektywnym, bo wielu ludzi to pewnie wcale nie zasmuca. Smutna dla mnie osobiście. Znam kilku filozofów, niektórych nawet polubiłem. Wyobrażam sobie, że mogą się poczuć zupełnie niepotrzebni. I dlatego jest mi ich zwyczajnie żal. Bo kują żelazo na miecz przeciw samym sobie, i do tego cieszą się na to, jaki piękny to będzie miecz.

Tak się bowiem składa, że Opolski Uniwersytet poszerza ofertę dla studentów i wprowadza właśnie coaching filozoficzny. A ja się zastanawiam, po co! Jeśli ktoś udaje się po pomoc do filozofa, mędrca, lub duchownego to przede wszystkim dlatego, że są to osoby wtajemniczone, posiadające dużą wiedzę na jakiś temat. I wydaje mi się, że ktoś idący do filozofa, chce skorzystać z jego mądrości, z tej konkretnej wiedzy o sprawach i problemach filozoficznych. Czytaj dalej

1 13 14 15 19