Archiwum kategorii: Wpisy załogi

Drugi moralitet cyniczny na Wielki Piątek, czyli dlaczego skur**synom się wiedzie, a sprawiedliwi źle kończą?

Glaukon, starszy brat Platona, w drugiej księdze Państwa przeprowadził pod okiem Sokratesa eksperyment myślowy, który wyglądał mniej więcej tak:

Wyobraźcie sobie dwóch ludzi. Jeden z nich to szczwany skurwysyn, który nie tylko potrafi być skurwysynem, ale też potrafi swoje skurwysyństwo ukrywać i to tak dobrze, że wszyscy wkoło uważają go za porządnego człowieka i w ten sposób osiąga on szczyty skurwysyństwa, bo „[…] szczyt niesprawiedliwości to: uchodzić za sprawiedliwego nie będąc nim” [Platon, Państwo 361a]. Wszyscy go lubią, bo da się z nim pogadać. W rozmowach każdemu schlebia, na urzędzie każdemu coś załatwi. No swojski chłop.Drugi to dobry człowiek, który, jak na dobrego człowieka przystało, nie dba o to, co ludzie o nim myślą i stara się całe życie postępować sprawiedliwie, a w związku z tym, zaczyna wszystkich wkurwiać, bo jeden chciałby przetarg na drogę gminną załatwić, inny córkę do gminy na sekretarkę wstawić, trzeci chciałby odliczyć od podatku lipne faktury, a ten wyskakuje zawsze z frajerskimi tekstami w rodzaju: „Ale czy to zgodne z prawem?” albo „Kurczę, nie wiem, czy to będzie w porządku wobec innych”, albo „Muszę się zastanowić”. To ostatnie to już szczyt frajerstwa, tego się nie wybacza. Czytaj dalej

Coffeelosophy XLVII – czyli złudne piękno ptasich trelów

To dla mnie wciąż zadziwiające, z jaką lekkością wielu ludzi nadinterpretuje świat zwierząt i przykłada jego przejawy aktywności do swojej miary. Antropomorfizujemy przyrodę i to nie tylko w bajkach, przysłowiach, lub fraszkach. Weźmy dla przykładu ptasie chóry, których wiosną tyle koncertuje. Wysokie tony, gwizdy, świergoty i przeciągłe kwilenie kojarzymy z głosikami dzieci, delikatnością dziewczęcych chichotów, piskiem rozbawionych maluchów, czymś śpiewnym, melodyjnym i jakoś tak niegroźnym, niewinnym. Tymczasem, gdyby przetłumaczyć ptasie trele na ludzki język, okazałoby się, że wykrzykują mniej więcej takie słowa:

Pójdź, pójdź mała! Patrz, podziwiaj! Piórrrka innych są okropne.
Ze mną będziesz wyżej fruwać. Stwórzmy gniazdko, ćwierkam szczerze.
Spadaj, sąsiad! To mój teren! Precz, precz! Zwiewaj, bo cię dziobnę!
Bój się, bój się. Czuj, czuj, czuwaj! Kot, kot! Fruńmy, bo nas zeżre.

Krótko mówiąc, ptaki głosem (choć nie tylko nim) określają granice i bronią swego terytorium, wszczynają alarm przy zagrożeniu oraz przywołują partnerki. Czyli ludzi zachwycają groźby, zaczepki, przechwałki, histeryczne wrzaski i nachalne podrywy. Że też człek nie rozmiłował się w tym, jak psy ujadają broniąc swego podwórka, albo jak koty marcują, jazgocząc w rywalizacji o teren i samiczki. Ba! nawet nie wszystkie ptaki fascynują ludzi, gdy wyrażają dokładnie to samo, ale wykluły się gęsią, kurą, sroką, czy też sójką, mewą albo przykładowo kormoranem. Gdyby stworzyć nagranie ze „śpiewem” powyższych opierzonych nie byłaby to relaksacyjna ścieżka dźwiękowa. Czytaj dalej

Pokój gościnny: Niebywały niebyt

Pokój gościnny to przestrzeń refleksyjno-filozoficzna dla osób spoza załogi naszej internetowej strony. W przestrzeni tej znajdują miejsce pomyślenia warte ugoszczenia.


Pojęcie Niebytu pojawia się dość często w moich myślach. Przeważnie lekceważę to pojęcie i zrodzone uczucie. Ale czy chcę czy nie, mój umysł domaga się większego zaangażowania w analizę zjawiska duchowego jakim jest niebyt.

Pytanie, co pojawia się pierwsze w moim umyśle i ciele: pojęcie czy uczucie związane z niebytem. Wydaje mi się, że jedno i drugie w tej samej chwili. Oczywiście siła uczucia niebytu (nieistnienia) ma szeroki zakres: od żartu o życiu po życiu do uczuć związanych z żałobą po utracie bliskiej osoby. Temat niebytu, przy całej (lub częściowej) abstrakcyjności tego pojęcia, stanowi okazję do stworzenia nauki o czymś, czego nie ma. Jeżeli przyjąć, że niebyt jest przeciwieństwem bytu, to nie ma o czym pisać. Ale niebyt doczekał się nauki o niebycie zwanej meontologią. Czytaj dalej

Święto Dziewczynek

Jako przedszkolak śpiewałem piosenkę, która szła jakoś tak:

Dzień Kobiet, Dzień Kobiet
Niech każdy się dowie,
że dzisiaj święto dziewczynek.
Uśmiechy są dla nich,
zabawa i taniec,
piosenka z radia popłynie.

I gdy próbuję przyłożyć te słowa do codziennej rzeczywistości, brzmią nie tyle infantylnie, co gorzko. Szczególnie w obliczu wojny, którą najczęściej wywołują i prowadzą mężczyźni, a najdotkliwiej przeżywają kobiety i dzieci. W sytuacji zagrożenia życia typowe życzenia, jakimi obdarowuje się Panie, zakrawają o trywialność. A pompatyczne na pozór życzenie pokoju dziwnie nabiera wymiernego sensu. Czy wyłącznie u mnie budzi się poczucie relatywności.

Właśnie ta dziecięca piosenka uświadamia, jak zmienna bywa ocena tego, co jest ważne. Kobiety uciekające przed wojenną pożogą mają inne priorytety. Może jeszcze te „uśmiechy dla nich” jakoś się bronią, ale „zabawa i taniec” – to raczej im nie w głowie. Zwłaszcza, że z radia, obok piosenek – często ukraińskich – płyną pełne grozy komunikaty. Jak tu więc życzyć szczęścia, zdrowia, pomyślności, spełnienia marzeń, sukcesów zawodowych… Jasne, to też ma znaczenie. I aby mogło się urzeczywistnić, potrzebny jest między innymi pokój. Ale aktualne spojrzenie się zmieniło. Bardziej odpowiednie zda się życzenie spokojnego snu i czystego nieba, z którego nie spadnie bomba. Żeby można było wrócić do domu i czuć się bezpiecznie. Aby było co zjeść i nie zabrakło nikogo z bliskich przy stole. By nie było powodu do strachu i łez.
Tego życzę z okazji Święta Dziewczynek.

Kłaniam Martinus

Pokój gościnny: Bohaterskim obrońcom Ukrainy

Stworzyliśmy przestrzeń do wypowiedzi refleksyjno-filozoficznej dla osób spoza załogi naszej internetowej strony. W przestrzeni tej, zwanej właśnie pokojem gościnnym, znajdą miejsce pomyślenia warte ugoszczenia.


Kłaniam się.

Przede wszystkim kłaniam się bohaterskim obrońcom Ukrainy, tym, którzy udzielają im pomocy i tym, którzy biorą ukraińskich uchodźców pod swój dach. Inter arma musae silent. Nie wyobrażam sobie, że można obecnie zajmować się innym tematem niż wojna ruskich barbarzyńców z europejską kulturą i cywilizacją. Od początku wojny cały mój potencjał duchowy i intelektualny podporządkowałem zwracaniu uwagi na zaistniałe zagrożenie, odpieraniu ataków propagandy agresora i wspieraniu tych, których ta agresja najbardziej dotknęła. Jeżeli teraz mogę zająć się jakimś tematem, to tylko takim, który odnosi się do wielkości ducha ludzkiego i szukania sensu przez poświęcanie się czemuś wartościowemu.

Augustyn pisał “De civitate Dei” w murach oblężonej przez Gotów Tagasty, Descartes swoje dzieła w czasie Wojny Trzydziestoletniej, Hegel “Fenomenologię ducha”, słysząc huk armat bitwy pod Jeną, Franz Rosenzweig swoją “Gwiazdę odkupienia” w okopach na Bałkanach, w czasie I wojny, Ingarden “Spór o istnienie świata” w ukryciu w Pieskowej Skale w czasie niemieckiej okupacji. To nie była forma ucieczki od rzeczywistości, ale próba odpowiedzi na pytanie, jak dalece zagrożone są wartości duchowe człowieka i jak stawić czoła temu zagrożeniu.

Zło potrafi wzbudzać dobro w postaci poświęcenia, solidarności, jedności, ale my nie potrzebujemy zła, aby się przekonać, czym jest życie w prawdzie, powadze, przyjaźni, oddaniu.

Karol Michalski

Absurdalny wpis o makijażu i grzechu pierworodnym

Dlaczego kobity współczesne używają tak mocnych makeupów? Może to objaw kultu cielesności charakteryzującego naszą zdominowaną przez antyreligijny materializm epokę, jak chcieliby niektórzy moraliści? Myślę, że sprawy się mają do pewnego stopnia odwrotnie. Ukrywanie pod maską z pudru swojej prawdziwej, zapryszczonej i owrzodziałej twarzy przed oczami mężczyzn świadczy o głębokiej nienawiści jaką odczuwają do swoich ciał przedstawicielki płci pomalowanej. Nic dziwnego. Tysiącleciami ich ciała były przedmiotem handlu i gwałtu.

W ostatnich czasach sprawy poszły w jeszcze gorszym kierunku, bo mężczyźni, którzy chcą z tych ciał bez konsekwencji korzystać, uznali za stosowne karmić je hormonami wyłączającym ich funkcje związane z prokreacją i nieodwracalnie zmieniającymi sposób ich funkcjonowania (o czym obrzucane hormonalnymi koktajlami Mołotowa kobity przekonują się dopiero po latach). Na starość nieszczęsne białogłowy muszą się dodatkowo nastrzykiwać jadem kiełbasianym i odsysać sobie dający naturalne ciepełko tłuszczyk.

Nic dziwnego, że kobity znienawidziły swoje ciała i ukrywają je pod warstwą farby. “Groby pobielane!” — krzyknąłby zapewne znany mizoginiczny cieśla-socjopata z Nazaretu. Czytaj dalej

Pokój gościnny: Jeden człowiek i jego dwa światy

 

Stworzyliśmy przestrzeń do wypowiedzi refleksyjno-filozoficznej dla osób spoza załogi naszej internetowej strony. W przestrzeni tej, zwanej właśnie pokojem gościnnym, znajdą miejsce pomyślenia warte ugoszczenia.


Nasze codzienne doświadczenia możemy identyfikować z dwoma istniejącymi równolegle rzeczywistościami. Wygląda to tak, jakbyśmy żyli w dwóch światach jednocześnie. Oba światy oparte są na umyśle i ciele (czyli dwa w jednym). Ale…

Jeden świat, to świat „zwierzęcy” – absolutny – intuicyjny, odnoszący się do ciała i zmysłów, świat materialny, oparty na tym, co fizyczne, co można realnie dotknąć, jak np. krzesło. Drugi świat, to świat umysłu, w którym wirtualne, wymyślone krzesło możemy postawić na wirtualnej, wymyślonej planecie i dotknąć to krzesło, lub oprzeć na nim nasze szlachetne ciało, odczuwając gładkość, opór, itp. W obu przypadkach – w obu rzeczywistościach, nasze zmysły mogą doznawać niemal identycznych uczuć. Wiele zależy od zaangażowania w doświadczenie obecności wspomnianego krzesła. Oba światy łączą realne uczucia – produkt jednego umysłu – mimo, że jeden ze światów z założenia jest umownie realny a drugi umownie wirtualny, nierealny. Czytaj dalej

Coffeelosophy XLVI – czyli dawajcie, a będzie wam dane

Wydaje się, że wymiana coś za coś, jest czymś oczywistym i wręcz naturalnym. Otrzymać coś, dając coś w zamian wydaje się uczciwe, a co za tym idzie oczekiwane, pożądane, nawet konieczne. Czy będzie to handel wymienny, czy kupienie czegoś za pieniądze, czy odwdzięczenie się przysługą za przysługę – mechanizm jest podobny. A jednak są sytuacje, które budzą naszą dezaprobatę, jak wymiana dziewczęcia za kilka wielbłądów, opłacenie mordercy, zrewanżowanie się pomocą w kradzieży. Wiele zależy po prostu od kontekstu. A także od uznawanego kodeksu etycznego. Jezus nauczał: Dawajcie a będzie wam dane. Miał, rzecz jasna, na myśli wyświadczanie dobra. Obiecywał za to otrzymanie nagrody i to odmierzonej solidną miarą. Czy nie jest w tym ukryta pewna zachęta do interesowności – przecież nie mówił po prostu: Dawajcie.

Daj, byś otrzymał

Podobnie jest przykładowo z korupcją (łacińskie: corruptio to zepsucie i demoralizacja). Platon w „Prawach” stwierdził, że należy potępiać tych, którzy przyjmują łapówkę. O zjawisku tym pisał Arystoteles jak też Machiavelli, Monteskiusz i inni. Jak widać, odwieczny to problem. Ogólnie chodzi o to, że strony zaangażowane w korupcję zawiązują ze sobą porozumienie na zasadzie „do, ut des” (daję, abyś dał). Innymi słowy zawsze idzie o pewne korzyści, ale – uwaga! – osiągane przy nadużyciu, lub złamaniu prawa. Nie jest to więc wyłącznie kwestia moralna.

Alegoria korupcji

Platon w „Państwie” przytacza dialog, w którym Sokrates wyjaśnia Adejmantowi, jak należy młodych ludzi wychowywać i kształtować, aby byli dobrymi obywatelami. Z dialogu filozof wysnuwa wiele przestróg i osądów moralnych; pośród tego bogactwa jest i fragment, gdzie Sokrates radzi: Czytaj dalej

Na święta: Dialog o boskiej zabawce z obiadem i kotami w tle

Dzieci uwielbiają zabawki. To pewnie pierwszy powód ich radości ze świąt, bo kojarzą im się z prezentami. Wszystko to truizmy, wiem. Ale dorośli też uwielbiają zabawki. I prezenty, jakie sobie robią, stanowią niejaką ich namiastkę. I nie muszą to być żadne urządzenia z AGD, elektroniczne gadżety, narzędzia, sprzęt sportowy czy inne przedmioty, które łatwo określić mianem zabawki. W szerszym, egzystencjalnym i metaforycznym sensie, nawet szalik, bilet do opery, książka, perfumy, lub słodycze są to jeno zabawki, jak wszystkie rzeczy, w które obrastamy. Nie bez powodu wśród synonimów zabawki znajdujemy takie określenia, jak: bagatela, błahostka, fraszka, bzdet, drobnostka, głupstwo, igraszka. Można by rzec: wszystko to marność i zabawka. Zdarza się też niestety, iż nie tylko chodzi o przedmioty, ale również inni ludzie są traktowani, jak zabawki. I tu, jeśli wolno, chciałbym wrócić pamięcią do pewnego słonecznego, bodaj wiosennego dnia.

To była sobota. Pora obiadu. Akurat zasiedliśmy z żoną do stołu. Kwaskowy aromat zupy ogórkowej pobudzał ślinianki. Obok nas kręciły się koty, jak zwykle licząc na jakiś smaczny kąsek, mimo że zapach nie zapowiadał niczego, za czym by przepadały. W radio skończyła się melodia, będąca ścieżką dźwiękową jakiegoś filmu. Spikerka opowiadała o czymś ciepłym głosem. W pewnym momencie wspomniała o Boskiej Florence, ilustrując swą wypowiedź jej niemiłosiernie fałszującym śpiewem. Spojrzeliśmy z żoną na siebie i uśmiechy wypłynęły na nasze twarze.
Oboje mieliśmy bowiem okazję obejrzeć niegdyś film dokumentalny o tej kobiecie, a jakiś czas potem również kinową historię ze świetną kreacją Meryl Streep oraz Hugh Grantem w roli jej męża. Dla niewtajemniczonych wyjaśnię tylko, iż Florence Foster Jenkins była amerykańską śpiewaczką operową – a przynajmniej za taką się uważała. Prawda wyglądała jednak inaczej. Nie tylko słoń nadepnął jej na ucho, ale jeszcze słonica i małe słoniątko – z kolegami. Mimo to Boska Florence nie zrażała się słowami krytyki, uznając je za przejaw zawiści, a dzięki odziedziczonemu majątkowi realizowała swoje sceniczne marzenia, a nawet nagrywała płyty. Na jej występy przychodziły tłumy, lecz głównie dla rozrywki, by mieć ubaw z jej skowytów i rozbuchanych, czasem groteskowych strojów, które sama projektowała. Możliwe, iż jej bezkrytyczna wiara w talent miała jakiś związek z prawdziwym imieniem: Narcissa. Ja część winy jednakowoż przypisałbym jej mężowi, który udzielał jej heroicznego wsparcia, chroniąc przed prawdą i ludzkimi szyderstwami. Darzył ją niezwykłą miłością i albo też nie miał słuchu, albo współzawodniczył z Karlem Schneiderem o miano męczennika XX stulecia. Czytaj dalej

Coffeelosophy XLV – czyli wątpliwy koniec zła

W komentarzu pod jednym z internetowych artykułów przeczytałem opinię, z której przebijała pocieszająca wiara w trwałość i tryumf dobra: Każde zło ma swój koniec, natomiast dobro – nie. Na pierwszy rzut oka pierwsza konstatacja nie budziła moich wątpliwości, za to druga nie całkiem trafiała mi do przekonania. Co do zła: można założyć, że wszystko, co ułomne i niedoskonałe, wszystko co przygodne, co pojawiło się w pewnym momencie, a wcześniej nie istniało – wszystko to kiedyś spotka koniec. Taka jest natura rzeczy. Jeśli czegoś nie było, to jest do pomyślenia sytuacja, gdy tego równie dobrze znów nie będzie. Ale czyż dobro nie zaistniało, podobnie, dopiero w pewnym momencie.

Istnieje opinia, że wszystko, co istnieje, każdy byt, jest mniej lub bardziej, ale jednak dobry. Już przez sam fakt, że jest – że stanowi coś pozytywnego wobec ewentualności niebytu. Nawet Pismo Święte mówi, że gdy Bóg stwarzał kolejne elementy świata, to patrzył na nie i widział, że są dobre. Problem w tym, że nie dla wszystkich Biblia stanowi autorytet. Niemniej z filozoficznego punktu widzenia, wszystkie byty są dobre, a różnią się jedynie stopniem owego dobra. Odwrotnie na to patrząc, mówi się, iż zło to brak dobra. Nie całkowity, bo całkowity brak dobra sprowadza byt do nieistnienia. Natomiast częściowe braki są właśnie przejawem zła. I dotyczy to jednako zła fizycznego oraz moralnego. Jak wiadomo otaczające nas byty fizyczne, czyli cała materia nieożywiona i ożywiona, pojawiły się w pewnym momencie dziejów i siłą rzeczy spotka je koniec. Zatem można stwierdzić, że dobro pojawiło się i kiedyś zniknie – wraz z nimi. Patrząc jednak z szerszej perspektywy, każdy byt fizyczny ma swe źródło w materii, która nie przestaje istnieć, a jedynie zmienia formę. W związku z tym jej właściwość, jaką jest dobro, będzie trwać, choćby w kosmicznym rozproszeniu. Przynajmniej aż do momentu, gdy Wszechświat skurczy się, zapadnie w sobie i przestanie istnieć, jak przed wielkim wybuchem. Pod warunkiem wszakże, iż taki los faktycznie go czeka. Czytaj dalej

1 3 4 5 19