Archiwum autora: Martinus

Coffeelosophy LXIII – czyli potęga osłów

Jest takie święto, o którym wiedzą przede wszystkim Meksykanie. Obchodzone 8 maja, z wolna rozprzestrzenia się po świecie, a jego głównym bohaterem jest poczciwy kłapouchy. Chodzi bowiem o Światowy Dzień Osła. Z przyjemnością odkryłem to w kalendarzu świąt nietypowych, bo miła to rzecz mieć swoje święto.

W liceum naszym nauczycielem matematyki był człowiek zasadniczy, wymagający i surowy. To, co znajdowało się w programie nauczania, jemu jawiło się, jako banalnie proste. Dla nas była to nie tyle matma, co magia – dla zaawansowanych. Profesor, przekonany, iż mówi o rzeczach oczywistych, nie starał się ich szeroko i zrozumiale tłumaczyć, my zaś nie mieliśmy śmiałości przyznać, że czegoś nie rozumiemy i ukrywaliśmy się za milczeniem. Ta notorycznie powtarzana taktyka uników nie sprawdzała się, gdyż nasza wątpliwa pojętność i tak w końcu wychodziła na jaw. Nic więc dziwnego, że większość z nas miała podłe stopnie, a spora część kończyła semestr z oceną niedostateczną. Któregoś dnia, jako wprowadzenie do nowego tematu przygotował nam zagadkę. Najpierw napisał na tablicy:

osioł + osioł =

i zapytał, ile to będzie. Prosta odpowiedź, dwa osły. Wtedy, pytając: A jaki będzie wynik takiego odejmowania, napisał:

osioł – osioł =

Też proste, bo zero. Wtedy spytał: To ile wyniesie podzielenie osła przez 2. Odpowiedzieliśmy, że pół osła. Wtedy napisał kolejne działanie i zapytał: To ile wyniesie dzielenie:

osioł : osioł =

Po chwili padła odpowiedź: No, 1. Profesor potwierdził i kontynuował: A gdyby wykonać mnożenie: osioł x 3. Odpowiedzieliśmy, że wynikiem będą trzy osły. Na koniec znów napisał kredą działanie i spytał o wynik:

osioł x osioł =

No i tu nas trochę zablokowało, bo – jak wspomniałem – z matematyki byliśmy orłami, gdzie r = s. Wtedy profesor odpowiedział: osioł x osioł równa się… osioł do kwadratu – i napisał: osioł2. Tak zaczął lekcję o potęgowaniu. A nas nieco rozbawił, skądinąd znanym sformułowaniem. Sam już dużo wcześniej słyszałem, w tym pod własnym adresem, zwrot: ty ośle do kwadratu. Ale nie kojarzyłem sobie tego z matematycznym wyliczeniem ilorazu inteligencji.

Nasze lekcje matematyki najczęściej odbywały się w małej, mocno wydłużonej sali; na jednym końcu tej kiszki były drzwi, a na drugim okno. Wzdłuż tego wagonu biegły dwa równoległe rzędy krzeseł a przed nimi dwie długie ławy ze zsuniętych stołów. I w przypadku naszej klasy, można powiedzieć, że były to dwie ośle ławki. Gdyby rzecz działa się ledwie kilka lat później, to chcąc przestrzec kogoś przed wchodzeniem na matmę, można by zażartować, cytując Osła z filmu Shrek: A jak zobaczysz długi tunel, to nie idź w stronę światła. Tymczasem, ja szedłem najdalej, jak się da, bo siedziałem pod samym oknem.

Bywało, że raczono mnie nie tylko mianem osła do kwadratu, ale jeszcze bardziej zagadkowym określeniem: ty ośle dardanelski. Aż do teraz nie znałem pochodzenia tego pieszczotliwego zwrotu. Okazuje się, że ma ono najprawdopodobniej starożytne korzenie. Każdy słyszał o bitwie trojańskiej. Częścią Troady była Dardania, toteż przymiotniki: trojański i dardański znaczyły to samo. Każdy słyszał też pewnie o koniu trojańskim. Ponoć skryło się w nim aż 300 greckich wojowników. Zatem koń dardański (trojański) musiał być wielki, wręcz ogromny… Kiedy ktoś nazywał głupca osłem, a chciał to wzmocnić, mówił: ty ośle dardański, co miało podkreślić, jak ogromnego osła ma na myśli. A ponieważ od Dardanii swoją nazwę wzięła cieśnina Dardanelska, która częściej pojawiała się w różnych wypowiedziach, z czasem określenie uległo przekształceniu i tak oto powstał osioł dardanelski – równy koniowi trojańskiemu… wzrostem.

Skoro jesteśmy myślami w starożytności, to wypada wspomnieć, że już wtedy osioł nie cieszył się szczególnym poważaniem. Mimo iż w rzeczywistości to całkiem bystre zwierzę. Niestety, był symbolem głupoty i egzemplifikacją wierzchowca znacznie gorszego od konia. Tak na przykład (i za przykład) wykorzystał go Platon w jednym z dialogów. Sokrates rozmawia z tytułowym Fajdrosem m.in. o sztuce retorskiej. Tłumaczy, jak ważne jest by zarówno retor, jak i lud, do którego przemawia – wiedzieli, co jest dobre a co złe. I wyjaśnia mu, dlaczego nie wolno przekonywać tłumu do swoich racji, posługując się takim rozumieniem pojęć, jakie ma tłum, lecz należy takim, jakie jest zgodne z prawdą. Jak to Sokrates, używa metafory.

Sokrates: Ano — gdybym cię tak nakłaniał, żebyś sobie konia kupił, bo masz iść na wojnę, a obaj byśmy nie wiedzieli, co to koń; ja bym tyle tylko wiedział o tobie, że Fajdros uważa za konia to zwierzę domowe, które ma największe uszy…
Fajdros: To by śmieszne było, Sokratesie.
Sokrates: Ale gdzie tam. I gdybym cię tak z zapałem przekonywał i namawiał, ułożywszy mowę pochwalną na osła, a nazywałbym go koniem, i wywodził, że to najcenniejszy dobytek i koło domu, i na wojnę, że się znakomicie z niego walczy i on zbroję ci potrafi przynieść, i jego inne rozmaite pożytki wychwalał…
Fajdros: A to by już było najśmieszniejsze.

Pasuje tu również skądinąd znane powiedzenie: Choćbyś nie wiem jak mocno chłostał osła, nigdy nie stanie się wyścigowym wierzchowcem. Aczkolwiek inne porzekadło mówi: Kiedy osioł poczuje ból, prześcignie konia. Temat, jak się zdaje, zamyka klamrą jeszcze jedna sentencja: Osioł pozostanie osłem, choćbyś nań włożył złotą uzdę i siodło. A wracając do Sokratesa; w jednej z anegdot przytaczanych przez Diogenesa Laertiosa, czytamy, że podczas dyskusji ktoś kopnął Sokratesa, lecz filozof nie zareagował. Spytany o to, odparł: Czy gdyby mnie osioł kopnął, wytaczałbym mu sprawę w sądzie? Osła, zatem nie warto było traktować poważnie. Jednakowoż wziął go – żartobliwie – w obronę Julian Ejsmond, pokazując w „Antologii bajki polskiej” taką scenkę:

Raz osioł zaciekawiony
ile wiedzy filozof mieści w swym rozumie
zapytał go: „Co Pan umie?”
„Wiem, że nic nie wiem” odparł mu skromnie uczony.
Osioł rzekł: „W takim razie w wiedzy cię przerosłem,
bo ja przynajmniej jedno wiem: że jestem osłem”.

No właśnie, Sokrates – uważany za uosobienie mądrości – deklarował swoją niewiedzę jako punkt wyjścia do wszelkiego poznania: Wiem, że nic nie wiem. Czy nie jest to paradoksalnie postawa człowieka przyznającego się do głupoty?

Sięgnijmy ponownie do dorobku Platona. W dialogu „Państwo” metaforycznie porównuje on wybory demokratyczne do sytuacji, w której ludzie mogą wybrać na przywódcę kogokolwiek – nawet osła. Tak krytykuje zależność polityki od woli ludu, który może doprowadzić do absurdalnych wyborów, gdy nie kieruje się rozumem i wiedzą.

Kilka wieków później Cyceron, w swoim dziele „De Amicitia” – chcąc skrytykować pochlebstwa, użył obrazowego powiedzenia: Asinus asinum fricat – czyli osioł osła liże. A gdy Petroniusz w „Satyrikonie” napisał: Asinus in tegulis – czyli osioł na dachu, posłużył się tym biednym zwierzęciem, by opisać niedorzeczną sytuację, która może mieć fatalny finał. W powszechnym użyciu były też inne łacińskie sentencje z oślim bohaterem. Asinus ad lyram ­– czyli osioł przy lutni – oznaczało mniej więcej tyle, co nasz wół u karety lub kwiatek do kożucha. Zaś rymujące się Asinus asinorum in saecula saeculorum – tłumaczone jako Osioł nad osłami na wieki wieków – w sumie… nie wymaga dalszego tłumaczenia.

Motyw osła stanowi osnowę dzieła Apulejusza pt. „Metamorfozy lub złoty osioł”. Pośród mnogości wątków, bohaterów, przygód, czarów, zbrodni i romansów, mamy na pierwszym planie historię niejakiego Lucjusza. Pozazdrościł on czarownicy, która za sprawą magicznej maści zamieniała się w ptaka. Poprosił swą ukochaną, która u czarownicy służyła, by zdobyła tą maść. Niestety, dziewczyna przez pomyłkę wzięła inny specyfik, który zmienił Lucjusza w osła. Dziewczę obiecało zdobyć róże, mogące odwrócić czar, ale w międzyczasie zbójcy napadli na dom a zrabowany majątek wywieźli na grzbietach zwierząt, w tym Lucjusza. Tak zaczyna się seria perypetii mężczyzny uwięzionego w ciele zwierzęcia.

Oto, ukarany za ciekawość oślą postacią, musiał odpokutować chęć poznania czarów. Jego los tak się plecie, że często przechodzi z rąk do rąk: zbóje, skąpa gospodyni, okrutny parobek, zdradzany młynarz, ubogi ogrodnik, samowolny żołnierz, kucharz z cukiernikiem, czy wreszcie arystokrata. Na jego drodze pojawiają się czarownice, wyznawcy obcych syryjskich kultów, bogowie… Jako osioł doznaje szeregu krzywd i cierpień, a mimo to niejednokrotnie zachowuje się po ludzku – w tym szlachetnym rozumieniu – i albo ratuje kogoś, albo ujawnia bolesną prawdę. A ponieważ ludzie nie czują wstydu przed zwierzętami, toteż Lucjusz mógł poznać ich sekrety i prawdziwe oblicze. Bywał świadkiem zbrodni, okrucieństw, zdrad i oszustw, ale też miłości i ofiarności, szczęścia i rozczarowań.

Cała jego wędrówka – przez kolejne domy i krainy – jest przede wszystkim wędrówką mentalną, duchową. To w obcej skórze poznaje naturę człowieka i odkrywa sam siebie, otwiera się na wymiar religijny. Choć traktowany, jak osioł, nie poprzestaje na biernej obserwacji świata, lecz wyciąga z tego naukę. Dojrzewa, mądrzeje.

Ze swoim ostatnim panem, arystokratą, wędruje po Grecji, uczestniczy w ucztach, ogląda świat bogaczy. Podczas urządzanych igrzysk oddala się i trafia nad brzeg morza. Tam bogini Izyda obiecuje mu pomoc w odzyskaniu ludzkiej postaci. Następnego dnia, podczas procesji ku jej czci, kapłan daje osłu wieniec z róż do zjedzenia i… czar pryska. Odmienionego Lucjusza wtajemniczono później w misteria Izydy. A gdy udał się do Rzymu, poznał misteria Ozyrysa. Po kolejnym wtajemniczeniu został kapłanem obu bóstw i wziętym adwokatem. Widzimy więc, że nawet człowiek, który zbłądzi i zdegraduje się do poziomu osła, może uczynić swoje położenie punktem wyjścia do metamorfozy. Może zdobyć wiedzę o świecie, mądrość duchową i tajemnice misteriów.

Wyżej wspomniałem, jak Lucjusz poznał ciężką pracę, będąc osłem. To poczciwe zwierzę, wykorzystywane często ponad siły, pojawia się także w powiedzonku harować jak osioł. Zwykle rozumiane jest ono wprost – że chodzi o porównanie do ciężko pracującego stworzenia. Ale odczytuje się je również, jako sytuację, gdy ktoś ponosi trud, a niewiele z tego ma – czyli pracuje, jak głupi, daje się wykorzystywać, nie zabiegając o sprawiedliwe potraktowanie. Oprócz głupoty osłu dość powszechnie przypisuje się upartą naturę. Mówiąc: uparty, jak osioł, mam przed oczami człowieka, który próbuje ciągnąć albo pchać osła, ewidentnie stawiającego opór. Michel de Montaigne w swoich „Próbach” ujmuje to szerzej, posługując się takimi słowami: Upór i zacietrzewienie są najpewniejszą oznaką głupoty: czy jest coś bardziej pewnego, stanowczego, wzgardliwego, zatopionego w sobie, ważnego i poważnego niż osioł?

Nie cieszył się osioł – jak widać – pochlebną opinią. Również chrześcijaństwo przyczyniało się do utrwalania pewnych skojarzeń. Osioł był np. symbolem rozpusty. Lecz z drugiej strony, również skromności i pokory – więc… nie było jednomyślności. Na pewno osioł został wyróżniony tym, że na jego grzbiecie Jezus wjechał do Jerozolimy. Aczkolwiek miało to pokazać skromność Jezusa, gdyż osioł występował w roli wierzchowca drugiej kategorii. Będąc przy Biblii warto wspomnieć, jak w Księdze Liczb anioł wybrał sobie oślicę, aby przemówiła w jego imieniu do Balaama, gdy wbrew Bogu chciał pomóc wrogom Izraela. Nim oślica przekazała to, co anioł miał do powiedzenia, zdążyła się jeszcze poskarżyć na niesprawiedliwe potraktowanie kijem. Balaam bił ją, bo nie wiozła go tak, jak chciał, podczas gdy to właśnie ona potrafiła ujrzeć anioła zagradzającego im drogę. Kiedy zatem osioł upiera się przy swoim, być może nie wynika to z głupoty ani ze złej woli, lecz z tego, że drogę zastawia mu niewidoczny duch.

Stał się też osioł symbolem niezdecydowania. Znalazło to wyraz w wierszu Aleksandra Fredry, który napisał tak:

Osiołkowi w żłoby dano 
W jeden owies, w drugi siano. 
Uchem strzyże, głową kręci, 
I to pachnie, i to nęci; 
Od któregoż teraz zacznie, 
Aby sobie podjeść smacznie? 
Trudny wybór, trudna zgoda — 
Chwyci siano, owsa szkoda, 
Chwyci owies, żal mu siana. 
I tak stoi aż do rana. 
A od rana do wieczora; 
Aż nareszcie przyszła pora, 
Że oślina pośród jadła — 
Z głodu padła.

Nie był jednak hrabia Fredro w swym przesłaniu oryginalny. Istniało, bowiem powiedzenie: osioł medytuje, koń je. Co opisywało sytuację, w której ktoś niepotrzebnie się nad czymś długo zastanawia, podczas gdy należy do prostej rzeczy brać się od razu, aby coś nie umknęło.

Z powyższych przykładów wyłania się nam obraz osła, jako stworzenia prostego, niskiej rangi, nierozgarniętego, schlebiającego podobnym sobie, upartego, ale i zagubionego. Obraz to niesprawiedliwy, zwłaszcza, iż za wszystkimi cechami zwierzęcia miała stać głupota. Niemniej jednak można wyciągnąć z tej przykrej oceny paradoksalny wniosek: dzięki temu, że osioł był uważany za stworzenie głupie, przyczynił się do rozpowszechniania mądrości. Był negatywnym przykładem na to, czego w życiu nie naśladować. Karaimi mawiają: Z lwem bądź jak lew, z jagnięciem – jak jagnię, ale z osłem – nie udawaj osła. W bajkach Ezopa także pojawia się figura osła, czasem właśnie jako symbol głupoty, czasem pychy. Również Ignacy Krasiński, wzorem Ezopa, w swoich bajkach wykorzystał taką symbolikę. Wszystko to miało na celu nieść pewną naukę – czasem filozoficzną, czasem moralną lub po prostu dydaktyczną.

To nie jedyne historie z osłem w fabule. Mamy przecież Kłapouchego – pogodzonego z losem pesymistę – a może po prostu stoika, z którym przyjaźnił się Kubuś Puchatek. No i w serii filmów o Shreku oglądamy Osła, który nie zawsze chwyta w lot pewne aluzje, bywa tchórzliwy, pyszałkowaty, gadatliwy i natrętny, ale zwykle kieruje się szczerym sercem i lojalnością, a i nieraz powie coś do rzeczy. Przypomina mi on trochę Sancho Pansę – który nie wszystko rozumiał, ale swój rozum miał. I wiernie towarzyszył Don Kichotowi, dosiadając – a jakże – swojego osiołka, Rucio.

Osioł jest pożyteczny, jako kontrapunkt dla bohatera bystrego i rozsądnego. W podobnym tonie wyraził się François de la Rochefoucauld, stwierdzając: Nieraz rozumny człowiek byłby w kłopocie bez towarzystwa głupców. Osły są potrzebne, gdyż głupota bywa punktem wyjścia do mądrości.

Wspomniany wyżej Sokrates często wykorzystywał czyjąś niewiedzę albo wręcz głupotę, by przedstawić błędny sposób rozumowania, obalić go serią argumentów i poprowadzić myślenie ku prawdzie i mądrości. Również Arystoteles zaczynał swoje wywody od przedstawienia cudzych poglądów i wykazania ich słabych stron – a dopiero potem przedstawiał stanowisko, które uważał za słuszne – czyli swoje. Podobną metodę stosował Tomasz z Akwinu, który najpierw przypominał, co czasem uważają inni, po czym odpowiadał na to swoim stanowiskiem, obalając wcześniej przytoczone punkty. Także Kant najpierw przedstawiał pewne teorie, których nie podzielał, przeprowadzał dowód na to, że takie myślenie się nie sprawdza, a następnie wskazywał potrzebę nowego podejścia i formułował własne koncepcje.

Wygląda na to, iż ludzie często potrzebują wad osła, by opisać zalety konia. Tak się jakoś składa, że głupotę stawiamy w opozycji do mądrości. Przy czym głupota jest dostępna bez wysiłku – właściwie jest pakietem standardowym dla każdego, kto się rodzi. Mądrość natomiast jest z tych rzeczy, które trzeba zdobywać i rozwijać. Choć wszyscy przychodzimy na świat głupi, to niektórzy rodzą się z potencjałem, by na drodze wiedzy i mądrości osiągnąć więcej. Jeśli to w sobie odkryją i wykorzystają, przysłużą się dobru ludzkości. A jeżeli pozostaną osłami, będą świętować 8 maja.

Sądzę, że powyższe należy przedyskutować. Zapraszam we czwartek, 8 maja o godzinie 18:00 do Restauracji Radiowa, ul. Strzelców Bytomskich 8. Temat brzmi: potęga osłów. Przyjdź porozmawiać, posłuchać, pomyśleć i sprawdzić, jak długie mamy uszy. I pamiętaj: Jeżeli osioł na ciebie ryczy, nie rycz na niego.

Oczy zamknięte – na święta

Czasem nie patrzymy w stronę Boga – nie dlatego, że nie chcemy Go oglądać, lecz dlatego, że boimy się być zobaczeni. Gdy Adam i Ewa stali się grzeszni, nie potrafili znieść Bożego spojrzenia. Takiego, które przeszywa, choćby się próbowało bronić.

Dawno temu, na szkolnych rekolekcjach, pewien ksiądz opowiedział historię o chłopcu, który w kościele wskazał mamie witraż pełen postaci i zapytał: „A kto to?” Matka odpowiedziała najprościej, jak mogła: „To są święci.” I ponoć chłopiec odrzekł: „Aha, to tacy ludzie, przez których świeci światło.” Łatwo się domyślić, jak ksiądz rozwijał tę metaforę. Ja pójdę podobnym tropem: boskie światło potrafi nas prześwietlić na wylot. I odsłonić nie tylko to, co jesteśmy gotowi pokazać, ale również to, co najbardziej chcielibyśmy ukryć. Bóg nie mówi nic – tylko patrzy. Ale człowiek, gdy uświadomi sobie Jego obecność, wie, że został przejrzany. Do końca.

Wtedy najprostsze, co można zrobić, to spuścić wzrok. Wbić go w ziemię, gdzieś obok. Byle nie w siebie. Bo mógłby trafić na sumienie. Jakże często zabrudzone, zakurzone… A w naszych czasach, jak chyba w żadnych innych, wolimy mieć kontakt tylko z tym, co higieniczne, co sterylne – zapominając, że to oznacza również: jałowe.

Dawniej człowiek kąpał się w sobotę wieczorem, żeby w niedzielę – dzień święty – być czystym. Zakładał świeże, odświętne ubranie – często po raz pierwszy właśnie do kościoła. Szedł do spowiedzi, by oczyścić się z grzechów. Nie wiem, ile z tego do dziś zostało. Ale wciąż, na święta, sprzątamy mieszkania, trzepiemy dywany, myjemy okna, pierzemy obrusy, robimy porządki. I paradoksalnie – choć pociąga nas ta codzienna, fizyczna czystość – mamy trudność w kontakcie z Czystym Bytem.

To są – jak mi się zdaje – te momenty, gdy stajemy zbyt blisko czegoś, co nas przerasta. I tak chyba jest z wizerunkiem ukrzyżowanego Chrystusa. Nie wiem, czy chodzi o Jego cierpienie, czy samą czystą świętość. Pewnie jedno i drugie. Człowiek staje u stóp Ukrzyżowanego – i nie potrafi nań zwyczajnie patrzeć, zwyczajnie spojrzeć Mu w twarz. Jakże często jesteśmy gotowi podejść do granicy — lecz nie przekroczyć jej, nawet samym wzrokiem. Stajemy blisko sacrum, w zasięgu tego, czym emanuje – ale nie chcemy być przez nie rozpoznani. Prześwietleni. Czytaj dalej

Coffeelosophy LXII – czyli chwała zwyciężonym

Od kilku lat w pliku z notatkami czekał temat Pyrrusa. Miałem kilka refleksji, zebrałem kilka cytatów, aby je nimi podeprzeć. I jakoś brakowało impulsu do zamiany tego w tekst. Bodźcem okazał się ostatni „List Joński”, w którym mowa jest o Białej Róży – niemieckiej organizacji antynazistowskiej, której działacze poświęcili życie dla wyższej sprawy.

Bywają decyzje, które z góry skazane są na porażkę. Bywają działania, których skutki oceniamy nie miarą sukcesu, lecz wagą intencji. I pojawiają się tacy ludzie – jak Sophie Scholl z Białej Róży – idealiści, stający do walki najpewniej z pełną świadomością jej beznadziejności. Wszak nazizm w 1942 i 1943 roku miał za sobą ogromną, dobrze zorganizowaną machinę, w której działały miliony ludzi – a Biała Róża to garstka działaczy, rozrzucających ulotki. Trudno nie zadać sobie pytania: dlaczego się na to porwali? Czy warto poświęcić to, co najcenniejsze: życie! w sytuacji, gdy nie ma najmniejszych szans na zwycięstwo? Czy szlachetna postawa i moralny sprzeciw ma sens, kiedy realnie niczego się nie zmienia? Według Kanta działanie nie traci moralnego uzasadnienia bez względu na efekt – bo moralność nie zależy od skutków działania.

To dość niepokojące pytania. Ich echo wybrzmiewa również w naszej historii – szczególnie głośno podczas ocen Powstania Warszawskiego. Do dziś przez wielu uznawane jest za akt desperacji, niepotrzebnego rozlewu krwi, za moralne zwycięstwo o dramatycznym koszcie. Przecież – w wymiarze militarnym – nie przyniosło pożądanych rezultatów. Trudno się z tym spierać; miasto legło w gruzach, zginęły tysiące ludzi. Wielu z tych, którzy przeżyli, zostało naznaczonych traumą do końca życia. Czy można usprawiedliwić taką cenę? Czy można usprawiedliwić decyzję przywódców powstania? Czy nie gloryfikujemy ofiar, by przesłonić rzeczywiste koszty ich decyzji?

Gdy Pyrrus, król Epiru, wygrał bitwę z Rzymianami kosztem ogromnych strat w ludziach, miał powiedzieć: „Jeszcze jedno takie zwycięstwo i jesteśmy zgubieni.” Te słowa można przywoływać, gdy próbujemy zrozumieć sens działań, które kosztują zbyt wiele, a dają zbyt mało. Czy warto poświęcać życie, przy znikomych szansach powodzenia? Pisarka Trudi Canavan przestrzega: „Czasem lepiej jest nie atakować wcale, niż walczyć bez pewności zwycięstwa.” A jednak są chwile, gdy atak – choć szaleńczy – wydaje się jedyną moralnie możliwą drogą.

Może niektóre czyny, niektóre akty nie są po to, by prowadzić do triumfu. Możliwe, iż są po to, by dawać świadectwo. Pokazać, że człowiek to nie tylko trybik w machinie przetrwania, że bywa zdolny do gestu, który przekracza logikę użyteczności. Heroizm skazańców z Białej Róży, podobnie jak walka powstańców, być może nie przyniosły oczekiwanych zmian w rzeczywistości, ale były – i pozostały – przypomnieniem, że istnieją wartości, za które warto oddać życie. Warto – choćby po to, by nie zaprzeczyć samemu sobie, swojemu człowieczeństwu w jego godnościowym wymiarze.  Czytaj dalej

Wieczór poezji Karola Wojtyły z udziałem Pogadalni

Członkowie Pogadalni zaangażowali się w niezwykłe wydarzenie, jakim był „Wieczór z poezją Karola Wojtyły – w 20. rocznicę śmierci”.

W niezwykle refleksyjnej atmosferze, 2 kwietnia 2025 roku odbył się wyjątkowy wieczór poświęcony poezji Karola Wojtyły. Miało to miejsce w murach Miejskiej Biblioteki im. Jana Pawła II. Wydarzenie, zorganizowane przez Stowarzyszenie Ludzi Aktywnych Horyzonty, zgromadziło licznych miłośników poezji i duchowości. W spotkaniu dodatkowo udział wzięli uczniowie z Liceum Ogólnokształcącego nr II w Opolu oraz członkowie Stowarzyszenia Doradztwa Filozoficznego Pogadalnia.

Wieczór rozpoczął się od symbolicznego wejścia uczniów niosących świecę, księgę i lampion – były to rekwizyty podkreślające duchowy charakter wydarzenia. W tej roli wystąpili: Nikola Kmita, Aldo Cortesi i Mateusz Grześkowicz. To właśnie młodzież zainaugurowała recytację wierszy Wojtyły, sięgając po utwory z jego wczesnego zbioru „Renesansowy Psałterz”, które poeta tworzył w wieku zbliżonym do ich własnego. 

W dalszej części wieczoru na scenie pojawili się członkowie Stowarzyszenia Horyzonty i Pogadalni: Justyna Soppa, Olivia Kucharska, Michał Półtorak oraz Piotr Leśniak, którzy odczytywali późniejsze utwory Karola Wojtyły. Recytacje były przeplatane filozoficznymi refleksjami i komentarzami dotyczącymi poezji, które przedstawiali współprowadzący: Marcin Podolan oraz wspomniany Piotr Leśniak – filozof z Uniwersytetu Opolskiego. Kolejni występujący przekazywali sobie symboliczne światło – zamknięte w lampionie, co nadawało całości metaforyczny wymiar kontynuacji myśli i duchowości. Czytaj dalej

Coffeelosophy LXI (cz.3) – czyli Ojciec Strach (i córka Moralność)

Snując rozważania o strachu docieramy do ostatniej części; jeśli ktoś nie czytał lub nie pamięta dwóch poprzednich, to jest dobry moment by sięgnąć do wcześniej publikowanych fragmentów.

Zastanawiałem się, czy strach jest jedynym motywem zaniechania złych uczynków. Wątpliwość powstała nie bez powodu. Zdarza się wszakże, iż ludzie nie robią czegoś nagannego, bo ogarnia ich współczucie dla potencjalnej ofiary. Nierzadko zaś pokrewna mu litość. Rzecz jasna nie dotyczy to psychopatów, czy sadystów. Natomiast ludzie wrażliwi wyobrażają sobie, jaką przykrość lub krzywdę wyrządziłby ów postępek, gdyby dotknął ich samych i odstępują odeń. Oto wrażliwość staje na straży moralności. Co jednak leży u jej podstaw? No cóż. Gdy jest nam przykro na samą myśl, jak moglibyśmy kogoś skrzywdzić, to przykrość owa zmienia nasz stan na gorszy. W podświadomości powstaje przeczucie, iż to doznanie może nam towarzyszyć jeszcze przez jakiś czas po wyrządzeniu krzywdy. Taka prognoza pewnie wzbudzi pragnienie, aby tego uniknąć. Z kolei zdanie sobie sprawy z odpowiedzialności może wywołać poczucie winy, które również jest nieprzyjemnym, a może nawet dotkliwym przeżyciem. Tracimy spokój ducha. A tego przecież, jak każdej innej straty, chcielibyśmy uniknąć. Czy to nie wskazuje na jakiś rodzaj strachu? W tym wypadku przed samo-ukaraniem, jakim są wyrzuty sumienia.

W porządku, powie ktoś, ale przecież moralność nie określa tylko złych uczynków, lecz wskazuje również te pożądane. Prawda. Do tego przyzwoite postępowanie wynika z różnych pobudek. Czasem moralność oparta na religii nakłada obowiązek dobroczynności. Ma to być warunkiem dostąpienia nagrody wiecznej. Mamy tu więc strach przed utratą szansy na raj. Co jednak, gdy moralność nie zmusza nikogo, by wyświadczał dobro, a mimo to ludzie się tego podejmują? Część takich zachowań można wytłumaczyć wspomnianą empatią. Współodczuwanie popycha nas do pomocy potrzebującym, inaczej będziemy się winić za bezczynność. Czytaj dalej

Coffeelosophy LXI (cz.2) – czyli Ojciec Strach (i Matka Natura)

Dawno, dawno temu, kiedy przeciętni ludzie byli od nas niżsi i bardziej owłosieni, urodził się pewien człowiek – równie niepokaźny i kosmaty, ale o wnikliwszym spojrzeniu na świat. A może o większej wrażliwości bądź inaczej ukierunkowanej ambicji.  Człowiek ten, podobnie jak inni, przyglądał się otaczającej go przyrodzie. Jego uwagę przyciągnęło, między innymi, stado drapieżników. Imponowała mu ich siła, zwinność, sprawność i skuteczność. Czuł wobec nich autentyczny respekt, ale tego rodzaju, w którym szacunek miesza się z grozą. Czuł wobec nich podziw i zazdrość.

Obserwując i analizując ich organizację życia w stadzie – no dobrze, przesadziłem – gapiąc się na to, jak żyją… spostrzegał pewne prawidłowości. Któregoś dnia samica z trudem upolowała jakieś bydlątko i z niemałym wysiłkiem przywlekła do legowiska. Zbiegły się jej młode i pozostałe osobniki. Nim którykolwiek zdołał zatopić kły w ciepłym mięsie, wparował między nie najsilniejszy w stadzie samiec, rozgonił niedoszłych biesiadników i sam zabrał się do konsumpcji. Kiedy indziej, w okresie godowym samce rywalizowały o samice, najsilniejszy miał pierwszeństwo wyboru, a sama wybranka niewiele do powiedzenia. Innym razem, przewodnik stada – gdy jego rywalowi urodziło się dorodne potomstwo – zagryzł młode, by przerwać tę linię genów. Nie baczył na to, że tym samym uszczuplił liczebność i osłabił stado. A kiedy na ich terytorium zaczęło brakować zdobyczy, zwierzęta ruszyły do walki o sąsiedni obszar, zabijając nawet przedstawicieli własnego gatunku z innego stada. Czytaj dalej

Na święta – radosnego sumienia!

Sumienie to – biorąc pod uwagę tysiące lat ludzkości – stosunkowo nowy wynalazek. I najwidoczniej jeszcze niedopracowany. Najsmutniejsze jest to, że ledwie zaczęło się na dobre rozwijać i konkretyzować, człowiek postanowił je zagłuszyć i zepchnąć na margines.

Najdawniejsi starożytni nie posługiwali się pojęciem sumienia. Nie znali go. A może… po prostu nie mieli sumienia. Nie słyszeli wewnętrznego głosu moralnego. I dlatego nie musieli wynajdywać dlań żadnej nazwy. Czyżby zatem sumienie pojawiło się w ludziach z czasem, czyżby wyewoluowało w pewnym momencie, na jakimś granicznym etapie społecznego rozwoju. Czy może przykładowo w ludzkim mózgu rozwinął się lub uaktywnił pewien obszar, który zajął się sądami moralnymi? A może w złożonej sferze ludzkiej psychiki ujawniła się pewna funkcja, która u starożytnych była uśpioną zdolnością.

Założenie, jakoby starożytni byli pozbawieni sumienia wydawałoby się wygodne. Człowiekowi bez sumienia łatwiej popełniać najohydniejsze z czynów, a przecież historia starożytna obfituje w takowe. Brak sumienia byłby jednym z prostszych wyjaśnień dla podłości i okrucieństw. Rzecz nie jest jednak taka prosta, bo do podobnych czynów zdolni byli ludzie i w późniejszych epokach. Nawet w tych, które już – zależnie od opcji: wykształciły albo odkryły a w każdym razie zdefiniowały sumienie. Czytaj dalej

Coffeelosophy LXI (cz.1) – czyli Ojciec Strach

Wahałem się, czy najpierw wysunąć pewną tezę, a potem ją obszerniej bronić, czy też snuć pewien wątek i zakończyć go stosowną konkluzją – ową tezą właśnie. Jako, że druga droga wydała mi się trudniejsza, to… ma się rozumieć ją wybrałem. Najwyżej będę żałował.

Zacznę od mojego rozumienia strachu. Należy on do najbardziej pierwotnych odczuć i rozpowszechniony jest wśród chyba wszystkich żywych istot z jako tako wykształconym układem nerwowym. Mógłbym nawet zaryzykować stwierdzenie, iż był jednym ze spiritus movens organizmów. Natura, okazuje się, wyposażyła nas w bardzo proste mechanizmy, pobudzające do aktywności, a cała reszta to już nadbudowane metody, sposoby i koncepcje działania. Bo co właściwie zmusza zwierzęta by ruszyły się z miejsca? Przemieszczają się po to, aby zdobyć pokarm, nie stać się pokarmem lub rozmnażać się. Te zachowania są związane z mniej lub bardziej instynktownym strachem. Obawą, ażeby nie zginąć, aby zachować gatunek. I w zasadzie sprowadzają się do jednego – by nie stać się czyimkolwiek pokarmem. Dlatego zwierzęta ruszają w poszukiwaniu pożywienia, uciekają przed drapieżnikami i niebezpieczeństwami przyrody nieożywionej, starają się znaleźć partnera do reprodukcji i odpowiednie miejsce dla potomstwa… krótko mówiąc poruszają się, by nie zostać li tylko pokarmem drapieżnika, padlinożercy tudzież robaków ścierwojadów. A za tym wszystkim stoi – niejako wpisany w geny – strach. No dobrze, a czym on jest?

Spróbuję odpowiedzieć z perspektywy człowieka (bo ta jest mi bliższa). Moim zdaniem jego mechanizm jest prosty – człowiek się boi, gdyż nie chce czegoś stracić. Jest to zespół reakcji psychicznych i fizycznych, jakie nam towarzyszą zawsze, gdy przeczuwamy lub przewidujemy niekorzystną dla nas zmianę – czyli wówczas, kiedy możemy utracić coś, co aktualnie posiadamy (choćby i to było marne), na rzecz czegoś gorszego. Gdy boimy się bandyty lub dzikiego zwierza, to chodzi o utratę poczucia bezpieczeństwa, kiedy boimy się ośmieszenia, krytyki lub pomówienia, to dlatego, że grozi nam utrata reputacji, gdy boimy się bólu i choroby, to związane jest to z utratą zdrowia, jak boimy się czyjejś śmierci lub odejścia, to nie chcemy utraty bliskiej osoby, bojąc się złodzieja lub komornika, tak naprawdę boimy się utraty dóbr materialnych… etc. Można więc mówić, że za ludzkim strachem kryje się prawdopodobieństwo zagrożeń, ale de facto jest to pragnienie uniknięcia strat. Ot i tyle. Czytaj dalej

Coffeelosophy LX – czyli gwałt wolnej woli.

Na niedawnym spotkaniu filozoficznym w Muzeum Śląska Opolskiego poruszana była kwestia wolnej woli. Autor wystąpienia dr Grzegorz Francuz starał się rzetelnie przedstawić różne punkty widzenia na to zagadnienie, sięgając zarówno do historii myśli filozoficznej jak i do przekonań religijnych – co zresztą niejednokrotnie się pokrywa lub przynajmniej zazębia. Nie będę tu przytaczał wspomnianych przez niego nurtów ani przykładów wielowiekowych sporów na tym tle – łatwo znaleźć na ten temat mnóstwo informacji w literaturze tudzież w Internecie. Podzielić się za to chciałem refleksją, jaka mnie naszła później.

Co prawda osobiście mam spore wątpliwości, czy człowiek posiada wolną wolę, lecz nie przeszkadza mi to snuć rozważań wokół sytuacji, gdy zakłada się istnienie takowej wolności. Akurat złożyło się tak, że wkrótce po wspomnianym wykładzie w muzeum był dzień Wszystkich Świętych i Zaduszki. Jest to czas, w którym wierzący wyjątkowo aktywnie ślą do Boga modlitwy za dusze zmarłych.  Proszą Wszechmogącego o zmiłowanie i wpuszczenie tych dusz do raju. Można by rzec, iż tą samą życzliwość, którą okazywali komuś za życia, kontynuują po jego śmierci, bo nadal im zależy na tym, aby daną duszę spotkał jak najlepszy los.

Dbanie o dobro dusz nie jest rzeczą nową. Już w starożytności znajdujemy przykłady na to, jak wyznawcy różnych religii żywili przekonanie, że uczciwe, dobre, pobożne życie pozwala cieszyć się łaską bogów a po śmierci gwarantuje duszy nagrodę. Ba! nawet niektóre prehistoryczne ślady o tym świadczą. Liczne pochówki wskazują na wiarę w jakiś dalszy los zmarłego, w jakąś wędrówkę do innej krainy. Żywi, którzy go żegnali, chcieli jakoś w tym pomóc. Wkładano do grobów broń lub przydatne przedmioty, czasem jedzenie, amulety lub po prostu kwiaty, aby dalsza podróż była przyjemniejsza. Czytaj dalej

Trzeci Kongres Filozofii Polskiej

W dniach 18-20 października 2024 roku odbędzie się w zamku królewskim w Rydzynie koło Leszna Trzeci Kongres Filozofii Polskiej. W gronie organizatorów są członkowie Stowarzyszenia Pogadalnia.

Celem Kongresu jest badanie i rozwijanie polskiego dziedzictwa filozoficznego. Organizowany co dwa lata Kongres jest wspaniałym miejscem spotkania i wymiany myśli dla tych wszystkich filozofów i uczonych, którzy zainteresowani są historią filozofii polskiej, a także dla tych, którzy chcą traktować filozofię polską jako żywą myśl i pragną dalej ją rozwijać. Przewidzianych jest dziewięć sekcji tematycznych. W kongresie wezmą udział wybitni polscy filozofowie i myśliciele polityczni. Uczestnictwo zapowiedzieli, min. prof. Maria Szyszkowska, prof. Bogdan Szlachta, prof. Ryszard Kleszcz i prof. Jacek Bartyzel.

Myślenie filozoficzne ma z zasady charakter uniwersalny. Wiąże się z dążeniem do wiedzy całościowej o całości rzeczywistości. Jako całościowe spojrzenie na świat spełnia ważną rolę kulturotwórczą i cywilizacyjną. Podnosi ważne zagadnienia moralne i światopoglądowe. Wiąże się z nim refleksja nad sensem życia człowieka i jego przeznaczeniem. Jednakże, tak jak istnieje polska literatura czy muzyka, która, pomimo swej uniwersalności, ukształtowała się jako coś odrębnego i swoistego wśród literatur i muzyk innych krajów, tak istnieje też polska filozofia, będąca wytworem narodu polskiego i zrodzona oraz rozwinięta przez jego przedstawicieli. W większym lub mniejszym stopniu, wyraża ona polski pogląd na świat. Jego pielęgnacji i rozwojowi mają służyć Kongresy Filozofii Polskiej.

Dla odważnych możliwość posłuchania konferencji w czasie rzeczywistym => KLIKNIJ TUTAJ


Program

Program III Kongresu Filozofii Polskiej
Zamek Królewski Rydzyna 18–20 października 2024

18 października 2024

15.00 – 16.00

  • Przywitanie i rejestracja uczestników, posiłek

16.00 – 17.15

  • Uroczyste otwarcie III Kongresu Filozofii Polskiej – Sala 1
  • Wprowadzenie i prowadzenie – dr Piotr Leśniak
  • Przedstawienie Organizatorów Kongresu – prof. Grzegorz Francuz, UO
  • „Świat Ideałów i filozofia codzienności”
  • Wykład inauguracyjny – prof. Maria Szyszkowska

17.15 – 17.30

Przerwa na kawę*

17.30 – 19.00

  • Wystąpienia plenarne – prowadzenie dr Piotr Leśniak – Sala 1
  • „Demokracja liberalna jako problem” – prof. Bogdan Szlachta, UJ
  • „Epistemologia demokracji” – prof. W. Julian Korab-Karpowicz, UO

19:00 – 20:00 

Przerwa na kolację

20.00 – 21.00 

Przyjęcie w pałacu

  • „Stanisław Leszczyński (1677–1768) – mąż stanu i filozof” – dyrektor Zamku Zbigniew Szukalski – zagajenie (ok. 20 min);
  •  lampka wina* i rozmowy towarzyskie – Sala Balowa

19 października 2024

8.00 – 8.45   

  • Oprowadzenie po Zamku i przedstawienie jego historii i zbiorów – dyrektor Zamku Zbigniew Szukalski

8.45 – 9.00   

Przerwa odświeżająca

9.00 – 10.30

  •  Wystąpienia plenarne – prowadzenie prof. Grzegorz Francuz – Sala 1
  • „Debata o wielości rzeczywistości w pierwszych latach II Rzeczpospolitej w polskiej filozofii na początku XX wieku” – prof. Karol Sauerland, UW
  • „Złoty wiek w filozofii polskiej — lata czterdzieste XIX wieku” – prof. Lucyna Wiśniewska-Rutkowska, UJK

10.30 – 11.00

  • Przerwa na kawę*

11.00 – 13.00

  • Obrady w sekcjach (4)

13.00 – 13.15

  • Przerwa odświeżająca

13.15 – 14.45

  • Obrady w sekcjach (3)

14.45 – 15.45

  • Przerwa na obiad

15.45 – 17.15

  • Obrady w sekcjach (3)

17.15 – 17.30

  • Przerwa odświeżająca

17.30 – 19.00

  • Wystąpienia plenarne – prowadzenie dr Piotr Leśniak – Sala 1
  • „Słowo w świecie ponowoczesnym. Projekt Metafizyki Logosu” – prof. Jan Wadowski, prof. PWr
  • „Filozofia możliwego współczesnego umysłu – prof. Adam Jan Karpiński, AFiBV

19.00 – 20.00

  • Przerwa na kolację

20.00 – 21.30

  • Koncert „Muzyka w pałacu”
  • lampka wina* i rozmowy towarzyskie –  Sala balowa i restauracja

20 października 2024

8.00 – 8.45

  • Wystąpienia plenarne – prowadzenie prof. Grzegorz Francuz – Sala 1
  • „Aktualizacja metafizyki klasycznej w oparciu o współczesny naukowy obraz świata” –  dr Jan Pociej

8.45 –  9.00

Przerwa odświeżająca

9.00 – 10.30

  • Obrady w sekcjach (3)

10.30 – 11.00

  • Przerwa na kawę

11.00 – 12.30

  • Odtworzenie wykładu Józefa Gołuchowskiego inaugurującego profesurę na Uniwersytecie Wileńskim (1823) z udziałem zaproszonej młodzieży licealnej – Sala balowa, prowadzenie prof. W. Korab-Karpowicz, występuje dr Rafał Brasse

12.30 – 13.00

  • Podsumowanie i zakończenie Kongresu – Sala 1

13.00 – 13.30

  • Zwolnienie pokoi

Ważne terminy:

18–20 października 2024 – Trzeci Kongres Filozofii Polskiej


Organizator:

Katedra Filozofii w Instytucie Historii Uniwersytetu Opolskiego

dr hab. Grzegorz Francuz, prof. UO – Przewodniczący Komitetu Organizacyjnego

dr hab. W. Julian Korab-Karpowicz, prof. CH – Przewodniczący Rady Programowej


Patroni:

Polskie Towarzystwo Filozoficzne

Niezależna Telewizja NTV

Teatr Opolski

KORBANK

„Filozofuj!”

 


Więcej na stronie organizatorów => TUTAJ


 

1 2 14